Skąd wzięły się odpady w Suchej Górze?

W sobotnie popołudnie na terenie dawnej fabryki ceramiki budowlanej wybuchł pożar. Zapaliły się odpady tekstylne, które miały zostać stamtąd usunięte. Jak to się stało, że znalazły się akurat w tym miejscu?

Byt pozar w fabryce

Zgodę na składowanie odpadów przy ul. Łokietka wydano w maju 2017 roku. Decyzja wzbudziła duże kontrowersje, gdyż teren dawnych zakładów Jopek sąsiaduje z osiedlami mieszkaniowymi oraz obszarem chronionym Natura 2000. Kilka miesięcy później Rada Miejska, w której wówczas Damian Bartyla utracił większość, zwołała sesję nadzwyczajną, aby prezydent wytłumaczył się z zezwoleń na składowanie i przetwarzanie odpadów, jakie udzielono w tamtym okresie. Jednym z punktów obrad było przedstawienie informacji na temat składowiska w Suchej Górze.

Radni wytknęli byłemu prezydentowi, że zgoda została wydana aż na 10 lat i obejmowała ponad 200 różnych rodzajów odpadów, w tym materiałów niebezpiecznych. Co gorsza, na firmę nie nałożono ograniczeń ilościowych, jakie zwykle wpisuje się do tego typu decyzji. Damian Bartyla argumentował, że nic o tym nie wiedział i zrzucił winę na ówczesną naczelniczkę Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego. Na uwagi radnych, że powinien wycofać tę decyzję, wyjaśniał, że prawo nie pozwala mu tego zrobić.

https://www.youtube.com/watch?v=x0cD5H7d27Y

Sytuacja zmieniła się po wyborach samorządowych, w których Damian Bartyla utracił władzę w Bytomiu. W lutym tego roku, zaledwie kilka miesięcy po zaprzysiężeniu nowych władz, wiceprezydent Waldemar Gawron cofnął zezwolenie na składowanie odpadów przy ul. Łokietka. Choć właściciel firmy odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, to w lipcu postanowienie zostało utrzymane w mocy i przedsiębiorstwo zostało zobowiązane do usunięcia odpadów znajdujących się na terenie dawnej fabryki.

W sobotę około godziny 16:30 doszło jednak do pożaru. Ogień zajął worki ze sprasowanymi tekstyliami składowane pod metalową wiatą przy ulicy Łokietka. Palił się obszar o powierzchni ok. 1500 metrów kwadratowych. Z żywiołem walczyło 31 zastępów Straży Pożarnej, w tym ponad 70 strażaków. Słup dymu był widoczny z bardzo dużej odległości. Internauci publikowali jego zdjęcia wykonane w Orzechu, Radzionkowie i Tarnowskich Górach. Na szczęście strażakom udało się uporać z pożarem, lecz walka była długa. Dogaszanie pogorzeliska odbywało się jeszcze następnego dnia.

Gdyby poprzednie władze Bytomia nie pozwoliły na składowanie odpadów w Suchej Górze, to do sobotniego pożaru nigdy by nie doszło. Niestety mieszkańcy Bytomia i okolicznych miejscowości przez wiele godzin byli narażeni na wdychanie szkodliwych związków wydobywających się z płonących tekstyliów. Obecnie sprawę badają organy ścigania i miejmy nadzieję, że wskażą winnych tej sytuacji.

fot. Łukasz Klose

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon