Beata Pacut-Kłoczko od kilku lat zalicza się do światowej czołówki w judo. Czasami wygrywa zawody w cyklu Grand Slam, rok temu wywalczyła mistrzostwo Europy, ale do pełni szczęścia wciąż jej brakuje najcenniejszych trofeów, czyli medalu mistrzostw świata oraz igrzysk olimpijskich.
Jedno z marzeń właśnie się spełniło. Bytomianka udała się do Taszkientu na mistrzostwa świata w judo. Zawodniczka Czarnych Bytom na początku imprezy trafiła do grupy C. W niej radziła sobie bardzo dobrze i wyeliminowała Iriskhon Kurdbanbajewą, a potem Moirę de Villiers.
Potknięcie przyszło tuż przed strefą medalową, czyli w ćwierćfinale. Pacut-Kłoczko musiała uznać wyższość Ma Zhenzhao z Chin. Wciąż jednak miała szansę na brązowy medal, ale droga do niego wiodła przez repasaże.
26-latka tym razem nie zmarnowała szansy na jeden z największych sukcesów w karierze. W repasażach najpierw pokonała Giorgię Stangherlin, a potem Alinę Boehm i potem zawiesiła na szyi brązowy krążek.