30 stycznia 2023 odeszła bytomska Smerfetka. Grażyna Wołowiec miała 55 lat

Tej barwnej postaci, mieszkańcom Bytomia przedstawiać nie trzeba. Po prostu wzbudzała emocje. Często skrajne. Dziś, w drugą rocznicę śmierci Grażyny Wołowiec, można śmiało stwierdzić, że nadal brakuje jej w przestrzeni miejskiej...

AS
Grób Smerfetki

Na swojej drodze, bytomską Smerfetkę spotkał chyba każdy, kto choć raz odwiedził Śródmieście. Mimo trudnych doświadczeń, zawsze uśmiechnięta, nuciła ulubione piosenki z bajek. W towarzystwie pluszowych maskotek, nawiązywała kontakty z napotkanymi ludźmi. Często zaglądała przez szyby do lokali gastronomicznych, chociażby do Suplementu, by i tam - wymienić z kimś spojrzenie, uśmiech lub gest. Po prostu miała w zwyczaju umilanie dnia, komu się dało. Po swojemu.

Dla większości mieszkańców, raczej nie stanowiła problemu. Bytomianie wiedzieli, że jest niegroźna. Tylko wśród odwiedzających, wzbudzać mogła początkowy niepokój. Przez lata, nikogo raczej nie interesowało jej życie prywatne. Z uwagi na swoją niepełnosprawność, wielu stosowało zasadę tzw. taryfy ulgowej lub zwykłej obojętności. Mogła więc cieszyć się miastem, na swój własny sposób - nawet wśród tłumu. Z czasem, zyskała medialny rozgłos. Zdeterminowana, by opowiedzieć swoją historię - dotarła nawet do stolicy.

Dorastała w domu dziecka. Z uwagi na swoją niepełnosprawność, nie była w stanie podjąć stałej pracy zarobkowej. Otrzymywała niską rentę. Obiad, taki prawdziwy - jadała tylko w dniu własnych urodzin. Mieszkała w nieprzyzwoitych warunkach. Zimą, noce spędzała w wielu warstwach odzieży i kocach. Nie miała rodziny. Była zdana tylko na siebie.

Z czasem, Smerfetce pomagać zaczęli ludzie dobrej woli. Na początku, przywrócono do normalności zajmowany przez nią lokal. Dzięki życzliwości mieszkańców, uruchomiono specjalną zbiórkę, dzięki której - Grażynie Wołowiec fundowano obiady. O jej zdrowie, zatroszczyli się bezinteresowni specjaliści. Spełniła nawet swoje marzenie o lotem samolotem. Od "fanów" dostawała liczne pluszaki. Część z nich, rekompensowało jej liczne braki emocjonalne.

Największy problem, Smerfetka miała z młodzieżą. I choć jej lokalni przedstawiciele, często znali ją po prostu z widzenia, w grupie znajomych z sąsiednich miejscowości - często sprawiali jej przykrość. Pluli na nią, wyśmiewali, przedrzeźniali. Mimo negatywnych doświadczeń, Grażyna Wołowiec, dopóki pozwalało na to zdrowie - każdego dnia przemierzała bytomskie ulice w poszukiwaniu uśmiechów i spojrzeń.

W wieku 55 lat - przegrała walkę z chorobą. Zmarła w szpitalu, w nocy, 30 stycznia 2023. Uroczystości pogrzebowe, zorganizowane przy wsparciu miasta, odbyły się 2 lutego 2023. Grażyna Wołowiec została pochowana na cmentarzu przy ul. Powstańców Śląskich 23.

Po śmierci, Smerfetka doczekała się własnego muralu. Można oglądać go w oficynie przy ul. Piłsudskiego 34-38. Praca powstała w ramach konkursu Zmalujmy coś w Bytomiu. Decyzję o takim upamiętnieniu bytomianki - w internetowym głosowaniu podjęli mieszkańcy.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon