Ostatni tydzień przed ciszą wyborczą będzie dla kandydatów do Sejmu i Senatu RP bardzo intensywny. Koalicja Obywatelska podkręciła mobilizację „Marszem Miliona Serc” w Warszawie, a zaraz po nim politycy wyjechali w teren.
Sztaby na bieżąco analizują potencjalny rozkład mandatów i wysyłają swoich „asów” do tych okręgów, gdzie jest szansa, aby poprawić wynik na ostatniej prostej. Dlatego w piątek, 6 października, na Górny Śląsk przyjechał Rafał Trzaskowski – prezydent Warszawy, jeden z liderów ugrupowania, który o mały włos przegrał niedawne wybory na prezydenta Polski (48,97 proc. głosów).
Czytaliście to już? Możliwe. Tak samo rozpocząłem tekst o wizycie Rafała Trzaskowskiego w Wodzisławiu Śląskim. Nie ma sensu niczego zmieniać, ponieważ spotkanie, które odbyło się kilka godzin później w Bytomiu, miało ten sam cel – mobilizację wyborców w okręgu, gdzie Koalicja Obywatelska walczy o wynik, który do samego końca będzie się wahał.
Umówiliśmy
się w redakcji, że wyciągnę najciekawsze wątki z tego, co Rafał
Trzaskowski powie w Bytomiu. Usiadłem, wysłuchałem i… nic nie
napiszę. Jego przemówienie było niemal bliźniaczo podobne do tego
z Wodzisławia Śląskiego: było o funduszach unijnych, o języku śląskim, o tym, że Prawo i Sprawiedliwość unika uczciwej debaty w tej kampanii. Promował też kandydatów KO w okręgu nr 29. Zresztą, możecie porównać: Rafał Trzaskowski w Wodzisławiu.
A jeśli chcecie, sami możecie zobaczyć całe spotkanie z Rafałem Trzaskowskim w Bytomiu:
Nie oszukujmy się. Rafał Trzaskowski nie przyjechał tutaj z konkretami. Na ich prezentowanie Koalicja Obywatelska miała sporo czasu. Setkę na pierwsze sto dni rządów przedstawił Donald Tusk, wśród nich uznanie języka śląskiego za język regionalny. Trzymamy za słowo. Teraz potrzebna jest mobilizacja wyborców, mobilizacja nieprzekonanych, mobilizacja tych, którzy nie wiedzą, czy pójdą na wybory. Mobilizacja, mobilizacja i jeszcze raz mobilizacja. To cel tej przedwyborczej eskapady.
Kto wygra wybory? Nie wiem. Nikt nie wie. Mogę tylko ocenić to, co w ostatnich dniach kampanii robią politycy poszczególnych partii.
Prawo i Sprawiedliwość zaprzęgło do pracy cały aparat propagandy – telewizję publiczną, orlenowskie gazety i portale, państwowe spółki, a politycy… schowali się wewnątrz Spodka w gronie partyjnego aktywu. Dlaczego? Ponieważ boją się każdej konfrontacji z obywatelami, która nie jest inscenizacją. Zgadzam się zresztą z oceną Marcina Zasady, dlatego odsyłam do tekstu o niedawnej konwencji PiS w Katowicach.
Z kolei Koalicja Obywatelska jest między ludźmi. Nieważne, ile osób było na „Marszu Miliona Serc”, choć na pewno setki tysięcy. To symbol, który poszedł w Polskę. Kandydaci każdego dnia są na ulicach między wyborcami, rozdają ulotki, dyskutują i wychodzą na sceny, takie jak ta w Bytomiu. Mrówczą pracę wykonują także przedstawiciele Trzeciej Drogi i Lewicy. Jeśli opozycja wygra, to właśnie dzięki temu zaangażowaniu i nadziei, której przez ostatnie lata jej brakowało.
Może Cię zainteresować:
Rafał Trzaskowski: Byłem na debacie TVP i wiem, że nie jest ona równa, ale my sobie poradzimy
Może Cię zainteresować: