Wpierw sąd. Dziś ratusz
Siedziba bytomskich władz niewątpliwie jest jedną z wizytówek naszego miasta. Eklektyczny gmach, nawiązujący do klasycystycznych rezydencji znakomicie oddaje powagę urzędu, który się w nim znajduje. Wzniesiono go w 1915 roku dla potrzeb sądu cywilnego, a po wojnie służył m.in. Zjednoczeniu Budowy Maszyn Górniczych, lecz już od kilku dekad pełni rolę ratusza.
Niestety w okresie PRL został oszpecony wątpliwej urody dobudówką, by znaleźć miejsce dla Miejskiej Rady Narodowej, która w tamtym czasie była znacznie liczniejsza, niż dzisiejsza Rada Miejska. Współcześnie 25 radnych wręcz gubi się w tak wielkiej sali, gdzie może zasiąść blisko 150 osób. To nie znaczy, że jej przestrzeń się marnuje, bo odbywają się tam różne uroczystości, konferencje i sympozja, a rada nie jest jej jedynym użytkownikiem.
Co zrobić z dobudówką?
Od dawna toczy się dyskusja, co zrobić z budynkiem na tyłach urzędu. Wielu najchętniej zrównałoby go z ziemią, inni z kolei uważają, że jest potrzebny. W 2009 roku ogłoszono nawet konkurs architektoniczny na jego przebudowę. Ówczesne władze miasta chciały nieco zmienić funkcję obiektu, pomniejszając salę sesyjną i tworząc na uwolnionej powierzchni salę obsługi klienta, w której mieszkańcy mogliby załatwić większość spraw zamiast biegać po różnych piętrach urzędu od pokoju do pokoju. Udział w postępowaniu wzięło 14 biur architektonicznych z całej Polski. Ostatecznie konkurs wygrała pracownia WPA-Wilisowski Pracownia Architektoniczna z Wrocławia, która może pochwalić się projektem rewitalizacji wałbrzyskiej kopalni Julia, czy budową Centrum Polskiego Biathlonu w Dusznikach-Zdroju.
Zwycięski projekt nie doczekał się realizacji. Pomysł modernizacji i częściowej zmiany funkcji budynku bocznego bytomskiego urzędu spotkał się z ostrą krytyką jednej z gazet oraz lokalnej opozycji, co sprawiło, że koncepcja trafiła do szuflady i już nigdy jej stamtąd nie wyciągnięto. Głównym zarzutem stawianym przez jej przeciwników były wysokie koszty przebudowy. W budżecie miasta na 2010 r. szacowano, że inwestycja będzie kosztować 6 mln zł, czyli nawet więcej, niż zamierzano wówczas przeznaczyć np. na modernizację Beceku.
Będzie termomodernizacja budynku Rady Miejskiej
Temat odnowy urzędowej dobudówki powraca po ponad dekadzie. W ostatnich dniach zawarto umowę z wybraną w przetargu firmą Progress Marek Adamczyk na termomodernizację budynku Rady Miejskiej. Inwestycja będzie jednak znacznie skromniejsza, niż zakładały ambitne plany sprzed lat, dzięki czemu jej koszt wyniesie 1,98 mln zł. Prace ograniczą się bowiem tylko do docieplenia ścian, piwnic i stropów oraz wymiany stolarki okiennej i drzwiowej, a także instalacji energooszczędnego oświetlenia i modernizacji elementów centralnego ogrzewania. Funkcja budynku i rozkład pomieszczeń nie ulegną zmianom, a wygląd zewnętrzny pozostanie niemal niezmieniony - okna będą miały takie same podziały, co obecne, zaś elewacja otrzyma podobną kolorystykę utrzymaną w piaskowych barwach.
- Straty ciepła są duże. Ciepło ucieka przez stare, nieocieplone mury i nieszczelne okna, co widać w rachunkach za utrzymanie budynku. Dzięki modernizacji energetycznej budynku, w znacznym stopniu ograniczymy to zjawisko i podwyższymy jego standard energetyczny, a w efekcie zaoszczędzimy na energii - mówi Krzysztof Maksysz, naczelnik Wydziału Realizacji Inwestycji i Remontów.
Nie da się zaprzeczyć, że termomodernizacja budynku bocznego urzędu jest potrzebna. W miesiącach jesienno-zimowych podczas comiesięcznych obrad można zobaczyć, jak pracownicy kancelarii Rady Miejskiej dogrzewają się pod stołami grzejnikami elektrycznymi, bo na sali panuje chłód, natomiast latem trudno tam wytrzymać z powodu gorąca. Wykonanie docieplenia sprawi, że przebywanie w tym miejscu stanie się bardziej znośne, a przede wszystkim pozwoli zaoszczędzić na ogrzewaniu.
Środki na inwestycję pochodzą z funduszy unijnych w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. Prace mają zakończyć się w drugim kwartale przyszłego roku.