Mamy
rok 2022 roku. Tę rozmowę powinniśmy prowadzić w basenie na
szczycie Szybu Krystyna.
Też
bym bardzo tego chciał. W Bytomiu mamy wiele obiektów, które
powinny być w kręgu zainteresowań nie tylko mieszkańców, ale
całego społeczeństwa. Pierwszym z nich, o którym najczęściej
się mówi, jest oczywiście Elektrociepłownia Szombierki. Choć
jestem nadal pełen niepewności, to mam nadzieję, że w końcu
znalazł się właściciel, który postara się ją uszanować i
utrzymać w dobrej kondycji. Drugim z nich jest oczywiście Szyb
Krystyna, któremu wielokrotnie starałem się pomóc. Nie stopniuję
ich wartości. To dwa równorzędne symbole Bytomia, które tworzą
panoramę i zamykają niejedną oś urbanistyczną miasta.
Nawiązałem
do projektu adaptacji Szybu Krystyna, który przygotowaliście jako
Medusa Group w 2009 roku. Pamięta pan jeszcze, co zakładał?
To
było bardzo ciekawe zadanie. Często architekci są proszeni, aby w
bryłę budynku wpisać zaplanowane przez inwestora funkcje. W tym
przypadku mieliśmy wolną rękę w planowaniu tego, jak przywrócić
ten obiekt do życia.
Nasza
propozycja dla Szybu Krystyna polegała głównie na tym, aby go nie
pudrować, nie pokrywać styropianem i nowym tynkiem. Chcieliśmy
przede wszystkim stworzyć przestrzeń o autentycznej,
nieprzekształconej formie zewnętrznej, co nie było łatwe, bo
ceglane ściany tak naprawdę tylko maskują stalową konstrukcję,
której pierwotnym zadaniem był transport górników pod i na
powierzchnię Ziemi.
Projekt
powstał w okresie, kiedy w miastach bardzo wyraźnie wyróżniały
się parki wodne, dlatego planowaliśmy w mniejszej skali takie
funkcje również wewnątrz Szybu Krystyna. Doszliśmy do wniosku, że
w Bytomiu brakuje miejsc hotelowych, które można było wówczas
połączyć z powstającym polem golfowym, a także różnego rodzaju
przestrzeniami szkoleniowymi i eventowymi. Chcieliśmy stworzyć
miejsce uniwersalne i wielofunkcyjne, gdzie rodzice, odprowadzając
dzieci na zajęcia sportowe, sami mogliby pójść na kurs tańca,
basen albo kawę, a to wszystko w industrialnym otoczeniu.
Oglądanie Śląska „łod zadku”
Hotel… ale po co ludzie mają w ogóle przyjeżdżać do Bytomia?
Byłem wielkim fanem projektu Marcina Dosia „Alternative touristic”, polegającego na pokazywaniu innego oblicza turystyki, w ogóle innego oblicza Śląska, a w tym Bytomia. Dziedzictwo przemysłowe i poprzemysłowe jest wielką wartością naszego regionu i uzupełnia jego inne turystyczne walory. Oglądanie Śląska często zaczyna się łod zadku, czyli od tyłu. Przyjeżdżając tutaj pociągiem, możemy tego najlepiej doświadczyć, przyglądając się otwartym podwórzom, zakładom, hutom i kopalniom położonym na granicy tras kolejowych. To niewątpliwe piękno, choć nie tak oczywiste, jak by mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. To nie tylko zaplecze miast, ale często socjologiczna opowieść o Śląsku, piękna i autentyczna. Bytom pęka w szwach od architektury ciekawej i niesztampowej, która aż się prosi, aby udostępnić ją do zwiedzania. Szyb Krystyna według naszego założenia powinien łączyć ją z funkcjami atrakcyjnymi dla mieszkańców oraz przyjezdnych gości.
Według waszego projektu do Krystyny miała zostać „przyklejona” niemal bliźniacza wieża, tylko ze szkła.
Byliśmy świadomi przepisów przeciwpożarowych, ewakuacyjnych itd. Wewnątrz samego Szybu Krystyna ciężko byłoby zmieścić schody oraz windy, które zajęłyby jedną trzecią całej przestrzeni, dlatego postanowiliśmy zaprojektować je poza nim, a jednocześnie nie ingerować w ścianę frontową - wszystko zostało umieszczone z tyłu, razem z hotelem, który miał być osobną bryłą.
Nowe kubatury wokół zabytków często budzą kontrowersje. Nie obawialiście się tego?
Uważam, że architekci powinni z wielkim szacunkiem odnosić się do architektury historycznej, ale wyrażać się w sposób jak najbardziej współczesny. Inne są nasze potrzeby, inna jest technologia i inny jest dialog nowego ze starym, gdzie obserwator może zauważyć, co cennego oraz w jaki sposób zostało zakonserwowane. Tego typu podejście stosujemy od dawna, co widać m.in. na przykładzie Hali Koszyki w Warszawie. Łączenie nowego i starego jest wyrazem szacunku dla dokonań naszych poprzedników, z którymi nawet nie zamierzam się porównywać.
Uważam, że architektura Górnego Śląska jest pod tym względem wyjątkowa. To były najnowocześniejsze konstrukcje swoich czasów, które łączyły piękno z funkcjonalnością. Patrząc z perspektywy lat, musimy przyznać, że była to też architektura bardzo odważna. Co ważne, podstawową cechą Ślązaków jest ciągła gotowość do zmian. Uwielbiam Gdańsk i Kraków, ale to miasta zniewolone okolicznościami historycznymi. My możemy i wyrażamy się na coraz to nowe sposoby.
Może Cię zainteresować:
Licytacja Szybu Krystyna. Nabywca wycofał się ze względu na „nieprzewidziane okoliczności”
Industrialna turystyka i potencjał Bytomia
Czy już po rozstrzygnięciu konkursu podejmowaliście kroki związane z jego realizacją?
Wielokrotnie. Dyskutowaliśmy zawsze, kiedy pojawiała się szansa na pozyskanie pieniędzy z funduszy zewnętrznych. Do tego trzeba jednak dużo czasu, żeby odpowiednio przygotować projekt, zebrać całą dokumentację. Nam zawsze tego czasu brakowało. Może to banał, ale jak zwykle wszystko rozbiło się o pieniądze. Projekt ugrzązł w okolicznościach kryzysu; pola golfowego i osiedla dotąd nie udało się dokończyć. Do tego brak zapowiadanej BeCeTki… Jak można liczyć na powodzenie inwestycji, do której nie da się dojechać? Szyb Krystyna i EC Szombierki to nie tylko budynki, ale także bardzo atrakcyjne tereny, które są niestety fatalnie skomunikowane.
Gdyby miał pan oddać ten projekt dzisiaj, co by pan zmienił?
Niewiele. Minęło co prawda kilkanaście lat, ale baza hotelowa w Bytomiu nadal wymaga powiększenia. Po pierwsze, aby zaspokoić potrzeby związane z funkcjonowaniem i powiększaniem pola golfowego. Po drugie, ze względu na rosnące zainteresowanie industrialną turystyką. Spójrzmy tylko, jak udało się to rozwinąć chociażby w katowickim Nikiszowcu. Bytom ma pod tym względem ogromny potencjał. Na pewno musielibyśmy przemyśleć rozłożenie akcentów związanych z funkcją rekreacyjną i sportową, a także gastronomiczną, bo pandemia COVID-19 mocno odbiła się na tych branżach. Niezależnie od tego, co znalazłoby się na szczycie Szybu Krystyna, widok pozostałby oszałamiający.
Niedawno bronił pan tezy, że Bytom może stać się nowy Kreuzbergiem. Szyb Krystyna się w to wpisuje?
Regularnie przychodzi mi się z tego tłumaczyć (śmiech). Ludzie mówią, że byłem chyba pod wpływem szampana, bo rozmowa ukazała się tuż po Nowym Roku, a ja mówiłem i nadal mówię zupełnie na poważnie. Nie ma jednego Berlina i nie ma jednego Bytomia, który może stać się alternatywą dla Katowic czy Gliwic. To miasto, które ma swój wyjątkowy charakter oraz ogromny potencjał. Uważam, że szansa Bytomia leży w dobrze rozumianej alternatywności. Nie ideologicznej, ale społecznej. To tutaj swoje miejsce mogą odnaleźć ludzie wykonujący zawody kreatywne, myślę, że warto o tym myśleć i rozmawiać. Wyobraźmy to sobie - Szyb Krystyna w sercu zupełnie nowej dzielnicy miasta, połączony z zabytkową tkanką, która go otacza.
Czy to jedyna pigułka na choroby zdewastowanego wydobyciem węgla Bytomia? Nie. Mimo to od lat staramy się udowadniać, że można. Ludzie pukali się w czoła, kiedy przenieśliśmy tutaj siedzibę Medusa Group, a teraz zatrudniany w centrum Bytomia kilkudziesięciu architektów. Pukali się też wtedy, kiedy składałem dokumenty na przerobienie dawnej lampiarni na mieszkanie z pracownią. Teraz to mój dom.
Obserwatorzy czasem mają mnie za niepoprawnego optymistę, ale ja też potrafię zwątpić. Najbardziej mnie przeraża, że znajduję wielu entuzjastów Bytomia poza Bytomiem, a tutaj spotykam się z wiecznym narzekaniem i niewybrednymi komentarzami. Nie wiem, skąd to się bierze. Musimy sami sobie uświadomić, że za zmiany niekoniecznie muszą odpowiadać władze miasta, ale możemy my sami - mieszkańcy.
Szyb Krystyna czeka na swój czas
Wyobraża pan sobie, że kiedyś spotkamy się pod Młodzieżowym Domem Kultury na ul. Powstańców Warszawskich i Szybu Krystyna stamtąd po prostu nie zobaczymy, bo już go nie będzie?
Jestem człowiekiem, który na co dzień pracuje z wyobraźnią i wyobrazić mogę sobie wszystko, ale zwyczajnie bym tego nie chciał. Moim marzeniem jest danie Szybowi Krystyna nowej nadziei. Kilka lat temu zaangażowałem się w walkę o wieżę ciśnień przy ul. Oświęcimskiej. Usłyszałem o możliwości jej wyburzenia i postanowiłem zacząć działać, ale nie zapalając znicze czy przykuwając się do konstrukcji. Jestem architektem i mam narzędzia, którymi mogę operować. Przygotowaliśmy projekt, przewidzieliśmy kilka możliwości i… inwestor się nie znalazł, ale wieża stoi do dziś i ma się nieźle. Wierzę, że Szyb Krystyna czeka na swój czas. Nawet jeśli czas skruszy elewację, to sercem szybu jest konstrukcja stalowa. Można sobie wyobrazić, że nie zostanie nic poza nią. Tylko ten charakterystyczny kształt górniczego młota wbitego w ziemię.
Jan Czubak powiedział, że są zabytki, których ratować po prostu nie warto. Może to prawda?
Całkowicie zgadzam się z tym, że nie każdy obiekt można zaadoptować, nie każdy można uratować. Należy jednak wnikliwie przeanalizować sytuację, zanim podejmie się jakąkolwiek decyzję. Czasami trzeba zmienić punkt widzenia, spojrzeć z innej perspektywy. Człowiek bywa niewolnikiem własnej wyobraźni, a kiedy dojdzie do ściany, zawsze może poszukać nowych koncepcji, nowych architektów czy inwestorów.
Sposobów na ratowanie zabytków jest wiele. Nie wydaje mi się jednak, aby najlepszym pomysłem było tworzenie kolejnych deficytowych muzeów, za których finansowanie odpowiadać będą samorządy, dźwigające już i tak bardzo wiele obciążeń finansowych.
Kilka miesięcy temu na jednej z konferencji opowiadałem o EC Szombierki. Byli tam przedstawiciele Grupy Arche i oficjalnie jeszcze nic nie było wiadomo o ich planach. Dzisiaj wiemy, co zamierzają zrobić, a ja oczywiście trzymam za to kciuki. Nie oszukujmy się, że jedynym powodem jest szeroko rozumiana troska o zabytek. Zabytek, tak jak inne inwestycje, musi na siebie zarabiać.
Światełko, które zwróci uwagę inwestorów
Dlaczego o Szybie Krystyna nie mówi się tyle, co o EC Szombierki?
Nie wiem. To dwa budynki, o których zawsze opowiadam, kiedy ktoś pyta mnie o architekturę Bytomia. Oczywiście są społecznicy zaangażowani w ratowanie Szybu Krystyna, ale to nie tak liczna i zwarta grupa, jak w przypadku EC Szombierki, gdzie ludzie własnymi rękami i za własne pieniądze od lat prowadzą naprawy.
Zapomniałem o jednym bardzo ważnym pytaniu, więc zadam je na koniec. Za co ceni pan Szyb Krystyna?
To naprawdę bardzo nowoczesne i odważne podejście do konstrukcji szybu wyciągowego. Obok stoi Szyb Ewa, który jest standardem w tej dziedzinie, a projektanci Szybu Krystyna postanowili pójść inną drogą. Nie ma w tym jednak przypadku. Pamiętajmy, że KWK Szombierki była jedną z największych kopalni w całej Europie, choć dziś tego nie widać. Co tu dużo mówić, być może trzeba wypuścić kolejne światełko do nieba, nie tylko ostrzegawcze, ale światełko, które zwróci uwagę inwestorów i wskaże, jaki drzemie tutaj potencjał.