W sierpniu informowaliśmy, że UM zamierza zakupić Peugeota 508 o wartości katalogowej ok. 100 tys. zł, który miał zastąpić awaryjną Toyotę Corollę. W mediach zrobiła się z tego afera, gdyż Bytom ma problemy budżetowe, natomiast prezydenci mieli dostać wygodne, drogie auto służbowe. Pomimo rozstrzygnięcia przetargu Urząd wycofał się z zakupu. Damian Bartyla tłumaczył wówczas, że uzyskana cena okazała się zbyt wysoka, niż pierwotnie zakładano, dlatego zdecydował o rezygnacji z tak dużego wydatku.
Wczoraj do naszej redakcji dotarła informacja, że Urząd Miejski kupił jednak nowy samochód. Zapytanie w tej sprawie przesłaliśmy do biura prasowego magistratu, lecz nie doczekaliśmy się odpowiedzi. To samo pytanie zadała redakcja portalu Naszemiasto.pl, lecz urzędnicy również nie udzielili jej informacji. Za to dziś rano ratusz zamieścił na swojej stronie internetowej wiadomość o zakupie auta dla kancelarii prezydenta. To dziwna praktyka w kontaktach z mediami, bowiem nie pierwszy raz Urząd Miejski wstrzymuje odpowiedzi na pytania dziennikarzy do momentu publikacji artykułu na własnej witrynie.
Przekazujemy więc informację za stroną magistratu. Urząd Miejski zakupił samochód marki Renault Fluence za 46 tys. zł, lecz ostatecznie zapłacono jedynie 28,2 tys. zł, gdyż zostawiono w rozliczeniu wspomnianą wcześniej Toyotę Corollę wartą 17,8 tys. zł. Auto udało się kupić tak tanio i bez konieczności ogłaszania przetargu, ponieważ jest to pojazd demonstracyjny, używany, a jego cena nie przekroczyła progu 14 tys. euro. Jak podaje biuro prasowe na stronie UM, samochód jest z 2012 roku, przejechał już 27 tys. km, posiada silnik 1,5 oraz jest wyposażony w ABS i klimatyzację. Niestety więcej informacji na temat standardu nie podano. Określono go jedynie za pomocą terminu "minimum komfortu", którego definicji nie znamy.
