Skandaliczne zaniedbania organów państwa w przypadku Odry przypomniały wszystkim, że tak naprawdę najcenniejszym surowcem naszej planety nie jest złoto czy pallad, a życiodajna woda. Po raz wtóry przypomnę więc diagnozę postawioną przez ekspertów: zanieczyszczenia po upadłych Zakładach Chemicznych „Tarnowskie Góry” zagrażają ujęciu wody pitnej w Gliwicach.
Ustawa od pięciu lat w zamrażarce
Brzmi złowrogo, więc wygodniej nie pamiętać o tym zagrożeniu. A tymczasem, już w 2017 roku dzięki merytorycznemu wsparciu samorządu w Tarnowskich Górach napisałem Ustawę, która trafiła do pierwszego czytania w Sejmie i na tym jej żywot się zakończył. Pięć lat temu barwy partyjne przysłoniły rządzącym dobro ogółu i ustawę zamrożono w zdominowanej przez PiS komisji.
Zegar tyka
„Ustawa o szczególnych zasadach usuwania zagrożeń środowiskowych” dawała możliwość utylizacji wielu bomb ekologicznych w Polsce, nie tylko tej w Tarnowskich Górach. Nie skorzystano z niej, obiecując inne rozwiązanie. Zegar tyka, a konkretnego ratunku nie widać – mimo upływu czasu wciąż nie wymyślono innego leku na grabieżczą politykę środowiskową sprzed lat. W zamian dostajemy naiwne pomysły, według których odpowiedzialność za poradzenie sobie z problemami powinna spaść na samorządy, bez finansowych podpór dla takich operacji ze skarbu państwa.
Odpolitycznić ochronę środowiska
Skoro od tylu lat Polska nie potrafi sobie poradzić z zagrożeniami z przeszłości, to jak ma bronić się przed tymi, które nadchodzą? Przede wszystkim, sprawy związane z ochroną środowiska należy odpolitycznić i na powrót zastąpić zaprzyjaźnionych z partią szwagrów i znajomków armią ekspertów. Niestety czas nie działa na naszą korzyść, dlatego po wyborach w październiku 2023 trzeba będzie czym prędzej zabrać się do pracy. Pierwsza ustawa już jest. Będą kolejne.