Mocno zaczął, a potem tracił siły. Jonak tylko zremisował

Damian Jonak chyba aż za bardzo chciał zrewanżować się Andrew Robinsonowi za ostatnią porażkę. Bytomski pięściarz od pierwszego gongu szukał kończącego ciosu, a to potem mogło się na nim zemścić.

Fot. Dominik Borczyk
Damian Jonak wrócił na ring

W kwietniu 2019 roku ostatni raz oglądaliśmy Damiana Jonaka w ringu. Wtedy pierwszy raz w karierze doznał porażki. Decyzją sędziów lepszy był Andrew Robinson, z czym bytomski pięściarz nie potrafił się pogodzić. Dlatego przez dwa lata zabiegał o to, aby doszło do rewanżu.

Chciał go szybko znokautować

Po licznych komplikacjach w końcu się udało. Polak i Anglik spotkali się na gali Tymex Boxing Night 19 w Radomsku. Już na ceremonii ważenia między nimi iskrzyło, co zwiastowało wielkie emocje w ringu. Rzeczywiście, widowisko zadowoliło kibiców, ale po ostatnim gongu żaden z pięściarzy nie miał powodów do radości.

Jonak zaczął starcie bardzo mocno. Już od pierwszej rundy próbował jednym ciosem posłać na deski Robinsona. Problem w tym, że jego potężne uderzenia leciały w powietrze. Brytyjczyk jeżeli był trafiany, to tylko lżejszymi uderzeniami, które wielkiego wrażenia na nim nie robiły.

Bytomianin sporo ryzykował, bo wkładając tak dużo siły w uderzenia, musiał liczyć się z tym, że to kosztuje mnóstwo energii. W pierwszych trzech rundach jeszcze dyktował warunki, ale od czwartej widać było, że z każdą minutą traci coraz więcej sił.

Robinson zaczął przejmować kontrolę, a w efekcie mocno porozbijał Jonaka. Były także chwile, kiedy Damian wyglądał, jakby za chwilę miał znaleźć się na deskach. 38-latek jednak przez całą karierę był sportowcem, który ma waleczny charakter.

Jonak nawet w kryzysowych chwilach potrafił odgryźć się serią ciosów. Problem polegał na tym, że przeciwnik mocno trzymał się na nogach. Czasami brakowało naprawdę niewiele, by "The Animal" zaliczył nokdaun, ale bytomianin nie potrafił postawić kropki nad i.

Sprawiedliwy werdykt?

Ostatecznie to sędziowie musieli wydać werdykt. Pierwszy z nich nieznacznie wskazał na Jonaka, ale kolejnych dwóch arbitrów punktowało na remis. W efekcie walka w Radomsku nie przyniosła rozstrzygnięcia. Czy był to słuszny werdykt? Opinie w tej kwestii są podzielone.

- Na pewno walka była emocjonująca dla kibiców. Nie do końca realizowałem to, co miałem ustalone z trenerem i robiłem na treningu, ale buzowała we mnie gorąca krew. Miałem trochę przerwy i chciałem dostarczyć kibicom emocji. Werdykt jest taki, jaki jest. Boksuję dla kibiców, więc "smolę" te werdykty. Dyspozycja na pewno mogła być lepsza, bo trochę brakło zimnej głowy - mówił Jonak tuż po walce (za TVP Sport).

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że Jonak, choć nie wygrał, to pokazał się z dobrej strony. Na szczęście 38-latek już chce kolejnych walk. Zapowiedział, że jest otwarty na trzecie starcie z Robinsonem i ma nadzieję, że zostanie ona zorganizowana w Bytomiu.

Subskrybuj bytomski.pl

google news icon