Ostatnio sporo się dzieje w tenisie w naszym kraju. Niedawno emocjonowaliśmy się mistrzostwami Polski, które były rozgrywane na kortach Górnika Bytom. Teraz z kolei trwa turniej WTA 250 w Warszawie. Impreza cieszy się ogromnym zainteresowaniem, bo startuje w niej Iga Świątek.
Tak się złożyło, że już w I rundzie trafiła na nią... Magdalena Fręch. Zawodniczka Górnika Bytom niedawno trzeci raz z rzędu została mistrzynią Polski. Tym samym zyskała możliwość sprawdzenia, jak wiele jej brakuje do pierwszej rakiety świata.
Pierwsze wymiany jeszcze były dość wyrównane. Fręch starała się wykorzystać słabości Świątek, a Idze z kolei zdarzało się popełniać błędy. 21-latka jednak zaczęła łapać rytm i coraz łatwiej zdobywała kolejne gemy. Ostatecznie pierwszego seta wygrała 6:1.
Fręch jednak nie załamała się. W drugim secie nawet popisała się kilkoma efektownymi zagraniami, a największe brawa otrzymała, gdy trzeciego gema wygrała do zera. To jednak i tak było za mało na najlepszą tenisistkę na świecie. Świątek ostatecznie zwyciężyła 6:2 i starcie z mistrzynią Polski rozstrzygnęła w dwóch setach.
- Wolałabym na późniejszym etapie trafić na Magdę, bo też mogłam mieć w pierwszej rundzie łatwiejszą rywalkę. Wiele razy miałam już udane losowania, więc to się musi kiedyś pewnie wyrównać. A i szkoda, że Magda na mnie trafiła, bo mogłaby dłużej pograć w tym turnieju. Ale udało mi się zachować koncentrację i wygrać, a wiadomo, że nigdy łatwo mi się nie grało w Polsce - mówiła po meczu Świątek.
Magdalena Fręch może tylko żałować, że los od razu rzucił ją na najgłębszą wodę. Świątek w tym roku imponuje formą, więc reprezentantka Górnika Bytom była z góry skazana na porażkę. Przy innym losowaniu mogłaby powalczyć o lepszy wynik, a tak turniej w Warszawie zakończył się dla niej w I rundzie.