Czytając artykuł Jacka Madei „Bytom dzięki milionom euro chce zejść ze złej ścieżki” opublikowany w Gazecie Wyborczej 8 października, przypomniały mi się słowa Julii Hartwig, która powiedziała kiedyś, że „świat jest bardzo źle obserwowany”. Spędziłam znaczącą większość życia w Bytomiu, przez ostatnie kilka lat realizowałam projekty o charakterze społeczno-kulturalnym adresowane do różnych grup odbiorców i z rosnącym zaniepokojeniem obserwowałam, jak rozpada się to moje miasto – nie tylko w sensie fizycznym i ekonomicznym, ale przede wszystkim mentalnym. Teraz dowiaduję się, że Bytom „dzięki milionom euro chce zejść ze złej ścieżki”.
To niewątpliwie wielka szansa, która jednak może przynieść pozytywne rezultaty tylko wówczas, jeśli zostanie mądrze wykorzystana w oparciu dokładną analizę potrzeb stanowiącą fundament dla wieloaspektowej, długofalowej strategii działania. A jednak kiedy czytam słowa Izabeli Domagały, naczelnik wydziału strategii i funduszy europejskich w bytomskim magistracie, odnoszę wrażenie, że tej fundamentalnej wiedzy o sytuacji w Bytomiu i pomysłów na poprawę tego stanu w długofalowej perspektywie brak. Pani naczelnik podkreśla, że pieniądze z dotacji mają polepszyć jakość życia i przyciągnąć inwestorów poprzez poprawę infrastruktury i remonty. Bytomscy urzędnicy uważają, że podział środków (45 proc. na projekty tzw. miękkie, czyli projekty o charakterze społecznym, edukacyjnym, kulturalnym, 55 proc. na projekty inwestycyjne) „nie odpowiada potrzebom miasta” i zwracają się w tej sprawie do minister rozwoju regionalnego Elżbiety Bieńkowskiej z sugestią, aby na remonty zostały przeznaczone większe środki.
Panie Prezydencie, bardzo dobrze, że samorząd chce za pieniądze z unijnych dotacji zrobić remonty, ale nie można zapominać, że dużo trudniejsze od polepszenia infrastruktury jest ożywienie społeczne – jest to proces dłuższy, dużo bardziej skomplikowany i nie mniej kosztowny. Proszę o rozwagę! Fasadą nie polepszy się długotrwale jakości życia i nie stworzy solidnych podstaw do rozwoju ekonomicznego. Realizacja mądrze przemyślanych projektów miękkich może mieć niebagatelne znaczenie dla wyzwolenia energii w ludziach, a to właśnie od kondycji społecznej będzie ostatecznie zależał sukces rewitalizacji, czyli, wracając do źródła tego słowa, trwałe i wielopłaszczyznowe, także gospodarcze, ożywienie miasta.
Ja nigdy nie zajmowałam się polityką, zajmowałam się pracą z mieszkańcami Bytomia, z ludźmi, często spychanymi na obszary różnorodnych wykluczeń i w związku z tym zwracam się z uprzejmą prośbą o ponowne przemyślanie strategii, która kierują się Państwo, przygotowując wnioski o dofinansowanie. Mówią Państwo o powołaniu w każdej dzielnicy Centrum Usług Społecznych, ale chciałabym wiedzieć, czy planują Państwo jakąkolwiek współpracę z niedofinansowanymi bytomskimi instytucjami kultury realizującymi od wielu lat wartościowe projekty społeczne, kulturalne, edukacyjne; współpracę z organizacjami pozarządowymi, niezależnymi społecznikami, edukatorami, animatorami i artystami, których w Bytomiu nie brakuje. To oni od lat swoją ciężką pracą budują wokół siebie twórczy ferment, budują aktywną społeczność, a tym samym przyczyniają się do bardziej pozytywnego postrzegania Bytomia. Apeluję o wsłuchanie się w ich głos, zaproszenie do konsultacji, o wsparcie ich pracy. W ludziach bowiem, nie w budynkach tkwi siła tego miasta i nie można tego potencjału zmarnować. Bytomia na to nie stać.