Stal Brzeg w tym sezonie zawodzi i do tej pory zdobyła zaledwie cztery punkty, łącznie strzelając w ośmiu meczach tylko cztery gole. Nikt zatem nie wyobrażał sobie, że Polonia Bytom straci punkty w wyjazdowym spotkaniu z tym przeciwnikiem. Czarny scenariusz wprawdzie się nie zrealizował, ale łatwo nie było.
Gospodarze mieli atut w postaci Kamila Rakoczego, który niedawno był trenerem niebiesko-czerwonych. Szkoleniowiec doskonale znał większość zawodników Polonii, więc łatwiej mu było dostosować taktykę pod przeciwnika.
Na szczęście bytomianie szybko wyszli na prowadzenie. Już w piątej minucie Dawid Wolny ustawił piłkę na jedenastym metrze i próbował pokonać bramkarza z rzutu karnego. Tym razem to się nie udało, bo Miłosz Jaskuła wyczuł jego intencje, ale piłka wróciła do napastnika Polonii, który z bliska popisał się skuteczną dobitką.
Potem oglądaliśmy typowy mecz walki. Gra była szarpana, często przerywana faulami, a arbiter dzielił na lewo i prawo żółtymi kartkami, łącznie pokazując ich aż 14. Niestety, znacznie mniej było okazji bramkowych. Polonia najlepszą miała w drugiej połowie, gdy Filip Żagiel znalazł się sam na sam z bramkarzem, ale trafił prosto w niego.
Sprawy skomplikowały się w 71. minucie, gdy sędzia pokazał drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę dla Michała Bedronki. Stal jednak nie potrafiła wykorzystać gry w przewadze. Dobrze dysponowany był Szymon Gniełka, który kilka razy wybronił groźne strzały gospodarzy.
Polonia Bytom może nie zachwyciła, ale dopisała do swojego konta trzy punkty, co w obecnej sytuacji jest szczególnie ważne. Podopieczni Ryszarda Wieczorka zajmują czwarte miejsce, tracąc do pierwszego Rakowa II Częstochowa siedem punktów.