W 1961 roku radzieckiego kosmonautę sławią pod niebiosa prasa, radio i telewizja. Twarz Gagarina trafia na plakaty i kartki pocztowe, a nawet na znaczki i monety. Jego nazwisko otrzymują place i ulice, bohater staje na cokołach. Gagarin zaczyna jeździć po świecie,. To człowiek-symbol, który dosłownie z nieba spada Nikicie Chruszczowowi. Sowiecki przywódca nie zmarnuje takiej wprost wymarzonej okazji do promocji postępu, nauki i potęgi ZSRR. Dlatego też wysyła Gagarina za granicę. Kosmonauta przyjeżdża także do Polski. A że jest to czas, gdy Polska chwali się Śląskiem przed dostojnymi gośćmi z zagranicy (nie to co dziś) - Gagarin odwiedza Śląsk. Wizyta jest krótka, ale intensywna.
Gagarin na Śląsku witany był przez rzesze rozentuzjazmowanych ludzi i nie był to entuzjazm sztuczny. - Muszę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że sympatia Polaków do Gagarina była prawdziwa i spontaniczna - wspominał Franciszek Wszołek, były dyrektor kopalni "Wujek" oraz wiceminister górnictwa i energetyki.
- Jechaliśmy odkrytymi samochodami naokoło Śląska i Zagłębia, od Gliwic, Zabrza, Dąbrowy Górniczej, Sosnowca. Razem około 100 kilometrów, a w każdym mieście tłumy, tysiące, tysiące ludzi wiwatowało na cześć pierwszego kosmonauty - opisuje Wszołek, który uczestniczył w tym niepowtarzalnym objeździe.
Objazd był tyleż wyjątkowy, co ekspresowy. Gagarin przeleciał przez Bytom prawie jak jego rakieta Wostok. Harmonogram był napięty i nieubłagany: godzina 10.48 Zabrze - godzina 11.01 Bytom - godzina 11.30 Chorzów. Do Bytomia wjechał Gagarin od Karbia (ulicą Konstytucji), następnie przejeżdżał Miechowicką, Wrocławską (wówczas Bieruta), Piekarską, Kościuszki, Katowicką, przez Pogodę i wyjechał Chorzowską.
Fotografia, którą widzimy, wykonana została koło aresztu przy Wrocławskiej. Pochodzi z prywatnego archiwum bytomianina Andrzeja Tuziaka
Może Cię zainteresować: