Nie da się przejść 20 metrów ulicami centrum, żeby nie natknąć się na uporczywe ogłoszenia kredytów. Kamienice, znaki drogowe, bramy. Cięzko znaleźć na ul. Powstańców Warszawskich rynnę na której brak naklejonej ulotki. Widok pewnie wszystkim znany, niestety jest to tak powszechne, że stało się stałym elementem krajobrazu Bytomia.
Zgłaszałem sprawę straży miejskiej i dostałem odpowiedź, że to nie jest takie proste, bo trzeba znaleźć sprawcę, wskazać osobę rozwieszającą itd. Zostałem również poproszony o wskazanie konkretnego miejsca zdarzenia. Heh, nie ukrywałem zaskoczenia, gdyż chwilę przed tym pytaniem tłumaczyłem, że cięzko zliczyć na palcach obu rąk przypadki np z ulicy Moniuszki. W efekcie mojej konwersacji z Strażą Miejską niewiele się zmieniło. Ściany kamienic aż kwitną od ogłoszeń.
Jeśli zapobieganie takiemu procederowi jest nierealne, a co najważniejsze - nie karalne, to jest to wspaniały pomysł na darmową reklamę. Mam swój mały raczkujący biznesik i wygląda mi to na zachętę do tego typu sposobu informowania Bytomian o moich usługach.
Niebywałe, brzydkie, nie do rozwiązania? Ktoś też to widzi? Kogoś też to wkurza? Może ktoś jest w stanie to rrozwiązać? Niebawem zadzownię ponownie do straży miejskiej i poinformuję co dalej, jednak nie widzę tutaj nagłej akacji karania. Skala jest tak ogromna że byłby to wiekszy zastrzyk gotówki dla miasta niż blokady kół pod szpitalem na Batorego.