A teraz szybki konkurs "Audiotele" pt.: "Kto i kiedy to powiedział?". Dla ułatwienia dodam, że było to w ramach komentarza nt. podwyżki cen wody w Bytomiu.
Gdzieś tam wcześniej proponowałem, aby przeglądnąć uzasadnienie jakie dla podwyżki dało BPK. Jest tam link do tego uzasadnienia.
Jeżeli ktoś ma na to ochotę i czas, to można się nieźle "zabawić w gospodarza miasta po przejściach".
Do kosztów, które "musimy zapłacić skoro Wójcik (zdaniem Koja) zrobił nam dobrze" można tez dodać komentarz wyrosły na wyczytanej gdzieś informacji o dofinansowaniu zakupu wody i odbioru ścieków przez gminę. Jakaś gamina (nie pamiętam niestety jaka) do każdego metra dostarczonego i odprowadzonego dopłaca kilkadziesiąt groszy.
Jak do tego dodać, że BPK jest spółką w 100% gminną, to rodzi się pewna myśl, że mieszkańcom można jednak ulżyć :ah: .
Dodam, że na coś przecież podatki płacimy, a pierwotnym uzasadnieniem nałożenia podatków na obywateli państw, czy miast była konieczność zapewnienia przez władze pewnych powszechnie dostępnych usług.
Wśród nich było np. zaopatrzenie w wodę.
Potem, po wieeeeelu latach ktoś wpadł na pomysł, że przecież za te podatki można utrzymać niezłą kadrę, a za wodę można pobierać drobne opłaty.
Następnym etapem tej ewolucji było odkrywcze stwierdzenie, że przecież każdy powinien płacić tyle za wodę ile ona kosztuje. Miasto nie musi dopłacać do wody bo przecież za podatki musi utrzymać to i tamto, tych i tamtych, itp.
Zwieńczeniem tych odkrywczych teorii był moment, gdy jakiś cwaniak doszedł do przekonania, że przecież ten który zapewnia dostarczenie wody powinien na tym coś zarobić (ŚWIĘTY ZYSK !!!!!!!!!!).
Teraz w miejsce wody wpiszcie sobie każdą inną rzecz lub usługę, która pierwotnie była zapewniana za podatki.
To taka prymitywna lekcja historii deprawacji teorii państwa/miasta - powiedzmy.
Tak deprawowała się idea podatków.
No a jak rządzi się miastem po przejściach, to nie można podatnikowi odpuścić. Tym bardziej, że to dla jego dobra i w dodatku ....... sam sobie taką władzę wybrał, więc zgodził się na łupienie.
Historia dopisuje ciąg dalszy... rękami min. autora tych słów.
Ja jestem prosty człowiek i mechanizmów zarządzania naszym miastem mogę nie rozumieć. Jednakże jako logiczną kontynuację tej wyliczanki nasuwa mi się kolejny punkt:
Otóż zwieńczeniem w/w ewolucji nie jest zarobek na dostarczaniu wody. Jest nim SPRZEDAŻ spółki, która tę wodę dostarcza, tak aby jakiś "cwaniak" mógł zarobić jeszcze więcej, a kasę ze sprzedaży się przeje nie myśląc o tym co w dalszej perspektywie. Mieszkańcy rzecz jasna zapłacą więcej, ale kto by się nimi przejmował!?
Możliwości widzę dwie:
1. Autor w/w słów wcześniej był cynikiem i populistą, bo doskonale wiedział, że zarządzanie "miastem po przejściach" to rzeczywiście nie jest prosta sprawa. Mimo to, prawem opozycjonisty, punktował na każdym kroku władze.
2. Autor szczerze wierzył, że władza jest nieudolna i popełnia karygodne błędy, a rozwiązania są dużo prostsze i można wszystko zrobić lepiej i z pożytkiem dla mieszkańców. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna...
Ze względu na szczerą sympatię jaką żywię do tego pana zakładam jednak wersję nr 2. Szkoda, że jego nieobecność zaczyna co raz bardziej wskazywać na wersję pierwszą... Ciągle mam nadzieję, że jednak się pojawi i rozwieje moje wątpliwości.