Prezydent Bartyla i jego służby się nareszcie obudziły i oburzyły między innymi na internetowy tekst „Prezydent nie napisał do ministra”. Po 9 miesiącach upubliczniono, że prezydent napisał list, a w nim: Zwracam się do Pana Ministra z prośbą i wnioskiem o przejęcie przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego Śląskiego Teatru Tańca lub wypracowanie formuły skutkującej pokryciem kosztów jej funkcjonowania w znacznej mierze przez jednostkę, którą Pan kieruje. Jestem przekonany, że przy przychylności Pana Ministra Śląski Teatr Tańca przetrwa i będzie mógł dalej się rozwijać w komfortowych warunkach, które dla niego tworzymy.
W odpowiedzi z 16 stycznia 2013 r. (DIK/79/2013/HBS) Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego zaznaczył, że (…) ministerstwo nie przewiduje w najbliższym czasie tworzenia nowych instytucji o statusie instytucji narodowej, ani zmian na liście instytucji współprowadzonych. Śląski Teatr Tańca może nadal ubiegać się o dofinansowanie swoich przedsięwzięć artystycznych przez MKiDN w dotychczasowej formie, czyli przez wnioski składane w ramach Programów Ministra. Czyli minister potwierdził chęć dalszej współpracy i finansowego wspierania ŚTT i jego projektów.
A teraz kilka refleksji. Tego typu pism wpływa do ministra dziesiątki, jeśli nie setki. W pismach i… (niestety, panie prezydencie) rozmowach najważniejsze są konkrety, czyli między innymi koncepcja programowa, ukazująca perspektywy rozwojowe teatru, preliminarze budżetowe, osoby i instytucje współpracujące. Tego typu działań nie podejmowano ani w stosunku do ŚTT, ani w stosunku do tzw. pomysłu „Centrum Tańca i Choreografii”. Podobnie rzecz się ma w kontekście „rozmów” z Urzędem Marszałkowskim Województwa Śląskiego.
Można żądać sprostowań od portalu internetowego, można pisać długie wyjaśnienia na stronie internetowej miasta, ale to nie zmieni faktu, że nie było skutecznych działań, bo nie było i nie ma chęci kontynuowania działalności instytucji tańca w Bytomiu. A zamach na bursę PWST mówi sam za siebie…