A skąd się tak na prawdę wzięła taka zabudowa w Niemczech? Skąd taki pomysł?
W okresie międzywojennym w Niemczech do władzy doszli naziści głoszący idee narodowego socjalizmu. Pomijając fundamentalny rasizm, ideologia Niemieckiej Narodowo-Socjalistycznej Partii Robotników (NSDAP) opierała się m.in. na szeroko rozbudowanym systemie pomocy socjalnej (Winterhilfe), taniego masowego wypoczynku (Kraft durch Freude - wycieczka promem na Wyspy Kanaryjskie kosztowała 62 marki, narty w bawarskich Alpach 28 marek a dwutygodniowa wycieczka objazdowa dookoła Włoch 155 marek. Dla porównania, robotnik w fabryce Kruppa zarabiał ok. 180 marek miesięcznie.), radio dla każdego (Volksempfanger ), samochodu dla każdego (Auto fĂźr Jedermann, VolksWagen - 990 marek. Robotnicy mogli otrzymać samochód już po zebraniu 750 marek) i domu dla każdego (Haus fĂźr jedermann – w 1937 w Niemczech wybudowano 320.057 mieszkań - wg. danych GUS w Polsce w 2012 oddano ich do użytku 152.527 ... bez komantarza).
W istocie była to próba wyrównania stopy życiowej w zrujnowanym po I WŚ społeczeństwie, jak również we wszystkich prowincjach Rzeszy. Na tej fali powstała też idea Trójmiasta w Metropolii Śląskiej (Die Dreistädteeinheit Gleiwitz-Hindenburg-Landkreis Beuthen). Jej celem było stworzenie na wschodniej granicy Niemiec wielkiego organizmu miejskiego jednoczącego życie kulturalne i przemysłowe miast Zabrza, Gliwic i Bytomia wraz z jego powiatem. Do zjednoczenia trzech miast jednak nie doszło. Jednym z głównych powodów był opór władz miasta Bytomia, które było wówczas o wiele zasobniejsze finansowo niż dwa pozostałe miasta i obawiało się obniżenia standardu życia swoich mieszkańców.
Boom przeżywała branża budowlana dając prace tysiącom obywateli. Jak grzyby po deszczu powstawały osiedla robotnicze (siedlung - w tym czasie powstały lub planowano powstanie osiedli takich jak Hellenhofsiedlung czy Krojcbergsiedlung w Stolarzowicach ale też całe miasta jak Glaubensstatt w Gliwicach). W Bytomiu powstawały osiedla z małymi domkami jedno lub dwurodzinnymi o charakterystycznym kształcie (np. Ludwigsfreudesiedlung na północy Północna, Kwiatowa itd., Goethesiedlung – na południu Cicha, Kołobrzeska itd., GroĂfeldstraĂe - Odrzańska)
Budowa domków to projekt czysto rządowy. Typowy domek był w finansowym zasięgu przeciętnego robotnika. Kosztował kilka tysięcy marek, ale za tą cenę nie miał piwnicy (lub był tylko częściowo podpiwniczony), łazienki ani WC. Kibelkiem była zwykła wygódka na zewnątrz (Plumpsklo) jednak już wtedy planowano podłączenie domków do kanalizacji miejskiej. Dla porównania zarobki górnika wynosiły wówczas 200 - 300 marek na miesiąc. Każdy domek posiadał spory ogród i kamerlik, który mógł być wykorzystany jako wygódka, kurnik, chlewik ale w domkach dwurodzinnych był na tyle duży, że również mógł stanowić odrębne lokum dla służby, parobka itd. Przystępna cena i dodatkowo możliwość jej obniżenia przez własną robociznę sprawiły, że poparcie dla władzy nazistów jeszcze wzrosło.
To z grubsza tyle historii, chociaż nie jestem historykiem
Może te domki faktycznie pochodziły ze Skandynawii w ramach jakichś tam kontraktów?
No już wyżej napisałem, że nie. Ale to myślenie jest wynikiem kolejnego, poważnego błędu historyczno-budowlanego. Domki niemieckie NIE SĄ DREWNIANE. Ponieważ budowali je Niemcy więc wybudowano je oczywiście w technologii muru pruskiego – drewnianej ściany szkieletowej wypełnionej murem z cegły. Całość zewnętrznie pokrywa drewniany siding – poziomy a nie pionowy jak w domkach fińskich. Szczegółowiej o konstrukcji domu napiszę w jednym z kolejnych postów.
Interesujące!, Skąd to wszystko wiesz? Tego jeszcze nie było!
Plany łączenia ulic i inne ciekawostki o osiedlach domków niemieckich wiem od pewnego autochtona, którego poznałem pod koniec lat 90’. Staruszek miał już wtedy ponad 80 lat ale był zadziwiająco sprawny umysłowo jak na swoje lata. To on zaraził mnie tą tematyką. Opowiadał o latach w Wehrmachcie na obu frontach, koszmarnej końcówce wojny, niewolniczej pracy w sowieckich kopalniach i latach represji w PRLu. Nie mogę przeboleć, że nie było wtedy telefonów z dyktafonem i aparatem fotograficznym (miał niesamowite dokumenty i zdjęcia w domowym archiwum) … później niestety nasz kontakt się urwał.
Na umieszczonym przez Ciebie zdjęciu widać, że hałda pod późniejszym stadionem była jeszcze niska, a więc nadsypano ją za PRL.
Na zdjęciu jest hałda po 67 latach działalności kopalni Heinitz a dzisiejsza to pozostałość 134 lat wydobycia na Rozbarku. Jeszcze w latach 80’ XXw. pomiędzy pierwszym a drugim szeregiem garaży na Cichej, na hałdzie były pozostałości urządzenia do automatycznego zsypywania wagonów z odpadami poeksploatacyjnymi (nie wiem jak się fachowo nazywa).
park Mickiewicza, stadion, basen, potencjalna możliwość dojazdu kolejką (nasyp jeszcze jest), ładne widoki, wzgórza, bunkry, stawy, czy smutne, ale na swój historyczny sposób interesujące miejsce zbiorowych mogił. To na prawdę ciekawa okolica, ośmielę się stwierdzić, że potencjalnie najbardziej atrakcyjna w Bytomiu. Mogłaby być bardziej dostępna.
Też zgłaszam ten postulat. :yes:
Co ciekawe większość mieszkańców miasta nawet nie wie, że w rewitalizację parku wpompowano grube miliony euro i faktycznie można tam spędzić miło czas.
Muszę w tym miejscu dodać, że w czasach niemieckich osada Goethego (dzisiaj część osiedla Zawadzkiego a wtedy filar nowopowstającej dzielnicy Neu Beuthen) było najbardziej luksusowym osiedlem robotniczym w Bytomiu. Dysponowało promenadą (w miejscu dzisiejszych schodów wzdłuż Kolegium Nauczycielskiego) zwieńczoną placem (Ring), boiskiem (Spiel Platz), torem saneczkowym (Rodelbahn) i nowym, wspaniałym parkiem. Że o okolicy nie wspomnę.
Projektujący osadę nie przewidzieli obrotu spraw w najbliższych latach. Można podejrzewać, że osada położona na zboczu o upadku w stronę granicy z Polską, była doskonale widoczna dla Polaków z Łagiewnik i wszystkich podróżujących głównie z Chorzowa i Katowic, którzy musieli przekroczyć granicę na Chorzowskiej (widok z granicy na fotce z poprzedniego postu) stała się zamierzenie bądź nie, osadą propagandową (analogicznie do dzisiejszego Kijondong w Korei Północnej) mając na celu przekonanie Polaków, że warto być obywatelem Rzeszy… To samo dotyczy osady Ludwigsfreude, jednak ta już nie była tak luksusowa bo i ruch na tej granicy był mniejszy.
Ale się rozpisałem (a obiecałem, ze już nie będę – ale to chyba były obiecanki cacanki :lol2: )