@Paweł
1. Żeromskiego, ostatnie przejście dla pieszych, już przy ogólniaku - regularnie około 6 rano, jak również jeżdżę do pracy - widzę ciemne postacie przechodzące przez to przejście i w miarę często - idą z telefonami.
Co jest bardzo upierdliwe, bo to jest "czarna plama na tle czarnej plamy" - czyli kościoła. Bo oświetlenie jest powiedzmy "takie sobie", od strony ogólniaka ZTCP nie ma latarni. Tak szczerze, to właśnie ekran telefonu jest tym co czasami widać jako jedyne z tego pieszego ...
A dokładając do tego "kocie łby", które tę drogę hamowania wydłużają - masz potencjalne miejsce na wypadki, zwłaszcza w warunkach gorszych (mgła, ślisko).
2. Wczoraj wieczorem szedłem przez Bytom - co najmniej kilkanaście osób widziałem z telefonami w rękach. I nie zauważyłem, żeby je chowali przechodząc przez ulicę.
3. Obok pracy (w Katowicach) mam takie ładne skrzyżowanie z przejściami dla pieszych. Któryś "geniusz" ileś lat temu zrobił je z takiej czerwonej kostki.
Co roku, przynajmniej jeden dzień mamy taki, że z okna, podczas robienia kawy/herbaty rano, widzimy co się na nim dzieje.
Na tej kostce, jak jest "ciut" bardziej ślisko, to trochę jakby wjechać na lodowisko - ślizgają się wszyscy.
Sądzę, że lekko 90% kierowców przejeżdża przez to skrzyżowanie, nie do końca panując nad samochodem.
Tam trzeba zwolnić do max 5km/h żeby móc skręcić. (Główna droga skręca właśnie i tak robi większość samochodów ... tzn, tym, którym się udaje za 1 razem).
Piesi również się tam ślizgają.
Na takich przejściach, jeśli pieszy będzie "wymuszał" swoje pierwszeństwo - będą wypadki. A takich miejsc jest więcej w Polsce.
W tym roku naliczyliśmy tam 4 walnięcia w latarnię, w ciągu 2 godzin jednego dnia (nie patrzyliśmy cały czas). A sam widziałem co najmniej kilkanaście samochodów, które newralgiczną latarnię mijały na milimetry.
Pieszy w takich miejscach może w miarę, zatrzymać się (albo przewrócić) "w miejscu" - samochody w żaden sposób.
Uwierz, że co roku widzę jak w tym miejscu samochody jeżdżą w zimie bokiem, kręcą piruety itp. A to jest normalne skrzyżowanie i ze wszystkich 4 stron są przejścia dla pieszych. Dzieciaki idą do szkoły, ludzie idą na przystanek itp. I samochody "bokiem" "przelatują" przez te przejścia.
Wymyślanie, że to pieszy ma mieć w takim miejscu pierwszeństwo to jest idiotyzm i praktycznie wymuszanie wypadków. I to nie będzie wina kierowców. Kierowcy nie będą w zimie jeździć 5-10km/h przez cały czas. A jak ktoś tamtędy nie jeździ regularnie, to nie wie, jakie to jest zdradliwe miejsce, więc nie wie, że przez to skrzyżowanie można się co najwyżej powolutku przetoczyć.
I ustalmy jedną rzecz.
Problematyczne nie są warunki "ogólne": dzień, prosta droga, pełna widoczność itp. Nie mam kompletnie żadnego problemu z przepuszczeniem pieszego, wpuszczeniem kogoś kto wjeżdża z bocznej itp. O tym piszesz Ty.
Ja piszę o warunkach gorszych, złych lub bardzo złych. To wtedy będą problemy, jeśli piesi będą wchodzić, bo "mają pierwszeństwo".
A takich miejsc, gdzie już sama infrastruktura drogowa jest zła - jest w Polsce dalej sporo. I to te miejsca najpierw powinny być poprawione, a dopiero potem zmieniane przepisy.
Kojarzę np. jakąś drogę, gdzieś przed Wrocławiem, od strony Poznania (nie nową S5, tylko po staremu - wąskimi drogami).
Górka, a dokładnie na samym dole tej górki przejście dla pieszych ... przysłonięte ładnymi drzewkami. Przy gorszej widoczności - nie ma szansy tam zahamować na w miarę krótkim odcinku, więc albo trzeba widoczność okolic tego przejścia polepszyć, albo pieszy nie ma prawa wejść na drogę jeżeli coś z tej górki zjeżdża. Jak tam jeżdżą w zimie, jak jest ślisko, to ja nie wiem, ale podejrzewam, że ludzie tamtejsi właśnie wiedzą, że nie wolno im wejść na przejście, jeśli coś jedzie z góry, a ci którzy nie wiedzieli to się dowiedzieli w bardzo brutalny sposób ...
Ja też jeżdżę ostrożnie i przepuszczam pieszych w miarę możliwości. Ale nie da się wszystkiego przewidzieć. I nie da się wszystkiego zobaczyć, czasami w "ułamkach sekund" - sam to napisałeś. Kierowca i tak musi zwracać uwagę na wiele rzeczy. I i tak większość kierowców zwraca uwagę na pieszych. Ale droga hamowania samochodu jest dłuższa niż pieszego. Masa samochodu jest większa niż pieszego. Fizyki przepisami nie zmienisz.
Ja nawet nie wyjeżdżam na drogę, widząc że ktoś wrzucił kierunkowskaz, że niby skręci, wiec nasze drogi się nie przetną ... dopiero jak zobaczę, że faktycznie zaczyna skręcać wcześniej. Zasada ograniczonego zaufania. Bezwzględnie. I guzik mnie obchodzi, czy za mną ktoś zacznie mi mrugać, albo trąbić.
Ale jednocześnie w zeszłym tygodniu zobaczyłem pieszych na przejściu dopiero w momencie gdy sam już przez nie przejeżdżałem (a jechałem może ze 30km/h, nie więcej). Weszli od drugiej strony. I wyraźnie weszli na przejście, mimo, że mnie musieli widzieć, w końcu samochód ma światła. Ja ich nie widziałem stojących na chodniku, nie oświetlonych. No to po wprowadzeniu przepisu, że to pieszy ma pierwszeństwo - dokładnie tak będą pewnie wchodzić częściej.
I na koniec.
Tak - każdy kierowca jest też pieszym.
I nie każdy pieszy jest kierowcą. Właśnie tu też jest problem. Bo kierowcy jako piesi "mają większą wyobraźnię" co może się zdarzyć i na co uważać.
Oczywiście, że nie każdy pieszy to potencjalny samobójca. Tak samo jak nie każdy kierowca to potencjalny morderca.
Ale to pieszy jest mniej chroniony, więc to pieszy powinien, dla swojego własnego dobra, uważać na drodze. A ten przepis "wdrukowuje" niektórym do głowy, że "przecież ja mam pierwszeństwo, więc wchodzę i to inni mają uważać". Nie znasz ludzi, którzy tak uważają? Ja takich trochę już spotkałem. I pieszych, i kierowców ...