Zerkając na stronę
organizacje.bytom.pl i zakładkę Małe Granty dostrzegłem plik:
organizacje.bytom.pl/data/documents/Maly...rama%20cukermana.pdf
W nim znajduje się informacja o projekcie, którego głównym celem jest cykl 4 spotkań po 4 godziny plus podsumowanie dla 25 uczniów. Koszt całego projektu to 12 140zł. Przeglądając pozycje kosztowe zastanawiam się czy nie jest to zbyt wiele za taki cykl spotkań? Wsparcie finansowe miasta to 8 400zł. Od strony nr9 zaczynają się wyliczenia.
Wśród pozycji kosztowych moje zainteresowanie przyciąga:
-koszt druku 200 broszurek za 860zł – sam druk bez opracowania.
-kwerenda w archiwum 2 dni 700zł czyli ktoś zarobi 350zł za dzień pracy?
-prowadzący zajęcia otrzyma 100zł za godzinę i zyska na tym 3200zł. Nawet dzieląc to przez 3, i tak wychodzi kwota, którą większość moich znajomych zarabia nie w godzinę, a cały dzień.
-na stronie 14 gdzie zamieszczono podział obowiązków dostrzegam, że niemal wszystkie prace wykonają członkowie fundacji, prezes.
-na stronie nr21 znajduje się udział usług obcych w całym budżecie, nie tylko tego projektu.
-w sieci można znaleźć inne podobne wnioski na inne cele, tejże fundacji.
Inna kwestia. Na stronie:
www.bytom.pl/zalaczniki/2013/02/18/1361179769/1361180001.doc
dowiaduję się, że na projekt Cyfrowa Biblioteka Bytomskiej Architektury fundacja otrzymała 16 000zł. Jeżeli się nie mylę to już drugie dofinansowanie tego projektu (pewności nie mam). Ciekaw jestem jak i tutaj rozkłada się podział kosztów na wniosku.
Dlaczego poruszam ten temat? Gdyż jestem zaskoczony kwotami jaki się operuje przy takich działaniach. Sądziłem, że takie projekty angażują czas wolny, są synonimem wolontariatu, darem od siebie dla społeczeństwa. Dokumenty, które dziś znalazłem w sieci podsuwają mi myśl, że prowadzenie takie fundacji i wnioskowanie o kilka dotacji rocznie mogą być doskonałym sposobem na utrzymanie się lub zwiększenie domowego budżetu. Takie wynagrodzenie i podział kosztów nie kojarzy mi się ze słowem fundacja.
Sam chętnie uczestniczę w spacerach i spotkaniach, prezentacji filmu w BECEKu itd., korzystam z Cyfrowej Biblioteki Bytomskiej Architektury i nie ulega ponad wszelką wątpliwość, że efekty tych prac są wymierne i korzystne dla wszystkich, lecz teraz korzystając z dorobku fundacji będę się czuł trochę jak konsument, klient firmy.
Do czego zmierzam... Czy poza mną koledzy z forum także mają wrażenie, że część środków ze wsparcia zostaje wydana nierozsądnie, co uszczupla budżet miejski o co prawda nieduże kwoty (w stosunku do całego budżetu) - ale jednak?
Nie mam doświadczenia w odczytywaniu takich dokumentów. Przepraszam jeżeli źle zinterpretowałem pewne zapisy i tym samym uraziłem kogoś. Człowiek uczy się cały czas, dlatego za sprostowanie moich błędnych interpretacji będę wdzięczny.