tak to tu zostawię...
Hania Hakiel
6 September at 10:51 · Berlin, Germany ·
Moi Drodzy, ostatnio dostałam kilka pełnych lęku mejli związanych z moim wspieraniem terroryzmu i rozwalaniem judeochrześcijańskiego porządku poprzez pomaganie Muzułmanom napływającym do Europy.
Rozumiem Was. Serio. Wiem, czemu się boicie. Wiem jaki lęk potrafi być silny, obezwładniający, jak odcina od innych emocji...
Chcecie wiedzieć czemu ja się nie boję, a raczej czuję wielkość i powagę historycznego momentu i ogrom, ogrom wyzwania?
Ja się nie boję, choć wiem że stoimy przed ogromnym wyzwaniem, bo na własne oczy, a nie w telewizji czy na youtubie, widzę cierpiące i wymęczone oczy. Widzę też, że gdy ci nowi sąsiedzi dostają uśmiech, wsparcie, patrzą mniej lękliwie i agresywnie z każdym dniem. Widzę dzieci, które nie zabiy w sobie ufności... Rozmawiam z dziećmi, które językiem ciała opowiadają mi wojnę, wybuchy, i karabiny...Widzę tysiące Syryjczyków na Facebooku wspierających akcję Danke Deutschland, żeby podziękować za przyjęcie... Za ratunek...
Nie boję się, ale czuję presję czasu, by pomóc w jak najszybszym zadomowieniu w transkulturowym rozumieniu wzajemnego respektu i ciekawości. Bo każdy dzień w izolacji, z pieniędzmi i jedzeniem dostanymi za darmo, to uczenie bezradności i budowanie tego, co media nazywają postawą roszczeniową wobec Europy, a co można też rozumieć jako brak nadziei i wiary we własną, osobistą sprawczą siłę.
A kultury arabskie, nie przyzwyczajone do demokracji, a raczej do klanowego myślenia w którym decyzje podejmowane są za nich, nie rozumieją naszego świata instynktownie. Tak jak ja, nie rozumiem ich świata opartego tak silnie na posłuszeństwie. Ale to wpojone posłuszeństwo, jest potencjalnością, która nie musi się przerodzić w fanatyzm. Widzę, jak budując zaufanie, Syryjczycy czy Afgańczycy otwierają się na europejską rzeczywistość. Większość czuje ogromną wdzięczność....
Meszkam w dzielnicy Berlina, w której to ja czuję się w mniejszości. Większość, chyba większość bo nie chce mi się szukać statystyk w niedzielny poranek, to Muzułmanie. I co? I nic. Wracam sama w środku nocy i czuję się bezpiecznie. Pan z kebaba uśmiecha się do mnie, ale to nie jest uśmiech w stylu przeleciałbym cię za rogiem. Nigdy, a mieszkam tu 5 lat, nikt mnie nie zaczepił. To znaczy raz.... I był to pijany Polak. Jeden z tych którzy wyjechali na budowę do Niemiec i odwiedzają rodzinę raz w miesiącu i wysyłają kasę. Bo czują, że takie życie w rozłące jest i tak lepsze niz wcześniejsza bieda czy trud codzienności. Mój skwerek (Schillerpromenade) tuż za rogiem nazywamy ze znajomymi Kurwaplatz, bo podpici panowie z budowy, Polacy i Niemcy i Ukrańcy, przesiadują tam wieczorami prowadząc niewyszukane rozmowy i jedyne co dociera z oddali to te kurwy właśnie...
Ale miało być o sąsiadach Muzułmanach.... Ja serio...Ja ich tak bardzo po ludzku lubię. Uwielbiam ich sklepy pachnące baklavą, targ z tysiącem owoców, bary z sziszą, które przyciągają jabłkowym aromatem... Kobiety w burkach to po prostu kobiety w burkach. Jedne przesłodkie, inne wkurzone, inne ciche, inne śmieją się non stop... Jak to baby. W Lidlu same przepuszczają mnie w kolejce bo ja mam na ogół mały koszyczek a one robią zakupy dla 15 osób... Ich dzieciaki czasem wysmarują mi sprejem drzwi na klatkę, ale dorastając na polskim blokowisku, nie czuję się specjalnie dotknięta bazgrołem... W letnie weekendy mój pobliski park pachnie grillowaną jagnięciną, siedzą w kręgu, śpiewają, grają na mandolinie i innych dziwnych piszczałkach... Czasem dołączamy ze znajomymi, żeby posłuchać i witają nas uśmiechem i czarną mocną herbatą,
No i to bogactwo orientalnego fast foodu na mojej ulicy! Dziesiątki dziwnych potraw, przypraw, kombinacji!
Kościoły w mojej dzielnicy świecą pustkami. To nie dlatego, że Muzułmanie barykadują wejście, ale dlatego że Europa się ateizuje w swoim własnym rytmie. Ale ciągle rano budzi mnie dźwięk koscielnych dzwonów. Gdy jestem akurat w parku, często miesza się on ze śpiewem muezinów. W odległości 5 minut od siebie są dwa zadrzewione spokojne cmentarze, muzułmański i chrześcijański...
Cmentarze przypominają, że wszyscy jesteśmy ulepieni z tej samej gliny, spoczniemy w tej samej ziemi bez względu na to, jakie są nasze wierzenia odnosnie dalszych planów duszy...
Mój ginekolog ma na imię Selma. Mój dentysta to Muhammad. W zeszłym tygodniu byłam w jednym z najlepszych Europejskich szpitali uniwersyteckich na oddziale alergologii (chyba mam uczulenie na neonazim i bezradność bo mi się objawy nasiliły oglądając wiadomości). W poczekalni przyglądałam się zdjęciom lekarzy. 50% nazwisk niemieckich. 30% arabsko brzmiących. Reszta to Hindusi, Rosjanie...Lub przynajmniej ludzie o takich korzeniach...
Wczoraj nie mogłam usnąć i zaczęłam liczyć. Tym razm nie owce. A ludzi. Polaków, których znam OSOBISCIE, członków mojej rodziny, przyjaciół...
Ilu wydelegowało za granicę do pracy TYLKO ojca rodziny, najstarszego syna, po to by tam się ustawił i przysyłał kasę, albo się dobrze urządził i ściągnął resztę, włączając babcię i psa.
1, 2, 3..... 14
Ile znam polskich rodzin żyjących z socjala w Niemczech czy Anglii?
1, 2, 3.... 16
Ile znam rodzin, które przyjechały do Niemiec jako uchodźcy z Polski w okolicach stanu wojennego?
1, 2, 3....8
Ile znam Polaków którzy w pewnym momencie życia wyjechali na saksy i pracowali na czarno?
1, 2, 3..... 17
Ile znam dzieciaków zwanych brzydacznie eurosierotami, których rodzice wyjechali do pracy za granicę zostawiając je z babcią czy ciocią *lub choć jeden rodzic pojechał za lepszym życiem dla siebie i rodziny*?
1, 2, 3...6
A to tylko Ci, których znam...
No i ciągle nie mogłam usnąć i zaczęłam liczyć tych Polaków w powyższych kategoriach, których znam ze słyszenia i....usnęłam. Więcej ich niż owiec przez płot...
Chciałabym abyście i Wy spali spokojnie, ale tego moje słowa nie zapewnią. Kontakt, osobisty kontakt mógłby to chyba tylko zaczarować.
Spadam. Idę gotować obiad z moją nową Afgańsko/irańską rodziną. Przepraszam za literówki. Nie mam czasu sprawdzać tego co napisałam. Świat i gar ryżu u mnie na kuchence się pali. I oba wydarzenia są nierozerwalnie związane i równie istotne.