Drogowniku, spokojnie. Nie da się idealnie załatać, ale można zrobić to w ten sposób, aby przejazd przez nią stał się niemalże niezauważalny. Chodzi o to, że robotnicy, to paproki. Nie starają się, nie przykładają, mają to gdzieś. No, ale jest jeszcze przecież dozór, nadzór, czy co tam jeszcze. Nie widzą tego, co się w mieście dzieje? Wydajemy pieniądze (nie ważne, czy małe, czy nie) na łatanie, prostowanie. Tylko po co, jeśli jest to zrobione po łebkach? Gdyby ocenić robotników za taką łatę, to ich średnia nie przekroczyłaby raczej 3. Dlaczego nie 5? Zamiast dążyć do perfekcji, żeby w końcu te drogi jakoś wyglądały. Podobnie zastanawia mnie, dlaczego tak sporadycznie wypełnia się smolą, czy innymi substancjami spękania. Czy drogowcy (ci u podstawy) nie wiedzą, że wejdzie woda, zamarznie, a po zimie będą psuć na tym swoje zawieszenie?