Hamburgery to chorobliwy syf, muzyka w słuchawkach niszczy słuch, hamburgery dodatkowo wyjątkowo się ciapią, brudząc publiczne otoczenie ich konsumenta.
Nie zauważasz pewnej subtelnej różnicy. Od piwa głupiejesz po czterech butelkach, a hamburgerów musiałbyś jeść tonami przez lata, by tłuszcz w mózgu spowodował, że zacząłbyś zaczepiać dziewczyny na ulicy i wykrzykiwać "Jagiellonia Białystok" na bytomskim Rynku.
Wszystko jest dla ludzi. Nikogo nie powinno obchodzić, że chcąc się napić z kumplami piwa na krawężniku czy w parku, robię to. No chyba, że zanieczyszczam park, ale to już inna rzecz. Jak chcę się napić piwa w autobusie, to też to jest moja prywatna sprawa, a to, że ludziom się w głowie odkładają stereotypy, że na pewno zaraz się po tym piwie porzygam, zsikam, pobiję kogoś... To już jest problem tych ludzi i ich uprzedzeń.
Racja, wszystko jest dla ludzi, co zresztą napisałem w tym temacie. Problem w tym, że nie każdy po kilku głębszych jest przyjaźnie nastawiony do świata. Wielu ludziom po piwie odbija palma i zaczynają się popisywać. Inną kwestią jest przykład jaki daje się młodszym rodakom. Niech widzą, że alkohol pije się kulturalnie w knajpach, a nie w bramach, gdzie po wszystkim oddaje się mocz.
No to jak będziesz oddawał mocz w bramie, to bądź ukarany, za oddawanie moczu, ale nie za picie piwa.
(Zaczepianie dziewczyn, to aż taka straszna rzecz nie jest
Nie wiem, co masz do okrzyków "Jagiellonia Białystok". Niech się ludzie cieszą, miło sie patrzy na szczęsliwych ludzi. )
Zresztą można być ukaranym za agresywne zachowanie spowodowane po części alkoholem, ale nie za samo picie. Innymi słowy: jeśli pijesz i nikogo nie zaczepiasz, nie krzyczysz, nie sikasz po bramach, to nikomu nic do tego, że pijesz.
A co do przykładu dla młodszych; A jedzenie hamburgera w drodze to niby kulturalny przykład dla młodszych?
Niesprzątane miasto - jaki przykład daje miasto młodszym??
Nieremontując kamienic - miasto daje wzór dzieciom, że syf jest OK!
Są gorsze przykłady przykładów niż picie piwa w bramie.
Niestety zakaz picia w miejscu publicznym jest podyktowany podejsciem ludzi do picia. Wypicie jednego piwa na rynku to nie zbrodnia, niestety część naszego społeczeństwa nie dorosła jeszcze to takiej swobody. Gdyby nie było zakazu to nasz rynek wyglądałby jak jedna wielka melina, bo to że Wy potraficie zakończyć na jednym czy 2 piwach nie znaczy że wszyscy tak potrafią.
Ale stosując zakazy, tego nawyku się nie zmieni. To jest jak sprzężenie swrotne, jak wchodzenie w dorosłość.
daje się odpowiedzialność ludziom odpowiedzialnym, ale też ludzie stają się odpowiedzialni, gdy dopadnie ich odpowiedzialność.
Jeśli ludzie są chowani w atmosferze zakazów i nakazów, w atmosferze, w której nic od nich nie zależy, to będą się jak dzieci zachowywać.
Po prostu uważam, że ludzi trza traktować poważnie i nie uprzykrzać im wolności. Z przykrością obserwuję od paru lat coraz większe ograniczenia wolności.
Sorry, ale większość bytomian skarży się na ludzi pijących pod chmurką, zasikane bramy i zaśmiecone miasto. Tylko kiedy zwróci się im uwagę, że mogą napić się pod parasolkami i wyrzucić butelkę do kosza, a później iść załatwić potrzeby do szaletu, to nagle się burzą.
Żeby żądać od ludzi czystości, powinno być więcej koszy nastawianych. Niestety w Bytomiu tych koszy poza ścisłym centrum jest malluttko.
Żeby ludzie nie sikali po bramach, powinno być więcej szaletów miejskich, tym czasem zdaje się, że ten w przejściu pod museum już jest nieczynny.
Piwo pod parasolkami jest co najmniej dwa razy droższe niż w sklepie i coś mi teraz świta, że zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych mógł być silnie wspierany przez lobby restauratorów.
Dalej - żeby psy nie zanieczyszczały miasta, wpierw powinny być często zlokalizowane toalety dla psów, a dopiero potem możnaby mieć pretensje do właścicieli psów o brud na chodnikach.
Zanim postawi się "zakaz gry w piłkę", trzeba zorganizować wpierw boisko, żeby dzieci miały gdzie grać itp itd.
Poza tym, brudno jest przede wszytskim dlatego, że si/ę nie sprząta a nie dlatego, że się śmieci.