-
MephiR
-
Autor
-
Wylogowany
-
Administrator
-
-
Posty: 13647
-
-
-
-
|
Dziś znalazłem w internecie ciekawe rozwiązanie problemu z właściwym i świadomym wybieraniem kandydatów na posłów. Nazywa się to Jednomandatowe Okręgi Wyborcze. Zasada opisana jest poniżej:
Poszukując lekarstwa, które w kraju stworzyłoby warunki wstępne do wprowadzenia normalności, bardzo ważne mogłyby okazać się jednomandatowe okręgi wyborcze. "Mogłyby", bo wśród polityków nikt nawet nie piśnie o tym słówkiem. Politycy boją się wprowadzenia JOW jak ognia. Czy to powinno nas utwierdzić w przekonaniu, że jednomandatowe okręgi wyborcze to zbawienie? Pomyślmy. Jak funkcjonuje współczesna polityka. Jak każdy widzi, zamiast toczyć debaty i spory polityczne na temat merytorycznych pomysłów i rozwiązań na zmniejszenie bezrobocia, odciążenie przedsiębiorców z formalności, politycy toczą spory aktorsko-medialne. Wciągają społeczeństwo w dyskusje na tematy zastępcze: lustracje, aborcje i inne emocjonalne zagadnienia niczym brukowe gazety. Zwołują konferencje przy różnych małoważnych dla ogółu społeczeństwa tragediach by się pokazać jak to współczują, reagują i dzielnie działają.
Jak zatem zmusić polityków do rzeczywistego działania?
Politycy wcale nie muszą być źli i nie są, a na pewno nie wszyscy. Sęk w tym, że tkwią w systemie, który zmusza do walki o przetrwanie, do opluwania się nawzajem aby się bronić przed opluciem innych. Złą wiadomością jest to, że nie da się tego w prosty sposób naprawić, bo tkwi to już niestety w naturze zachowań politycznych, które z kadencji na kadencję są potęgowane i dochodzą do coraz większych poziomów chamstwa i beszczelności. Dobra wiadomość jest taka, że można roznieść to towarzystwo a potem powybierać z niego tylko wartościowych ludzi, takich którzy zamiast konkurować na arenie medialnej o lepsze dowalenie przeciwnikowi, będą konkurować na projekty usprawniające prawo a więc i sprawne działanie państwa.
Obecnie jest tak, że my ciemny lud idziemy na wybory i głosujemy sobie na partię. Powiedzmy, że idę głosować na partię X bo mi się podobają ich poglądy albo, bo nie lubię partii Y, nie ważne. Idziemy, głosujemy, a potem nagle okazuje się, że w naszym ukochanym ugrupowaniu znaleźli się przestępcy lub analfabeci, którzy przed kamerą nawet zdania sklecić nie potrafią. Nie jest to na pewno elita inżynierów, specjalistów i profesorów wszelkiej maści, którzy by sprawnie pracowali nad trudnymi zagadnieniami. Jeśli nawet z drugiej strony trafi się rząd czy parlament ekspertów (co się nie zdarza) to i tak nie są to ci ludzie, których wybraliśmy.
Dzieje się tak dlatego, że głosujemy na partię, która za nas decyduje o kolejności na liście wyborczej czyli o tym kto jej zdaniem powinien wejść do parlamentu.
Hmm... A co by się działo gdyby zamiast przywiązywać się do partii, zagłosować na człowieka, którego na pewno znamy, nawet z widzenia? Taką wizję rysują zwolennicy Jednomandatowych Okręgów Wyborczych (zwanych często w skrócie JOW). Zakłada ona podział na okręgi wyborcze powiedzmy zbliżone do powiatów lub gmin. I tak jak wybieramy sobie burmistrza czy wójta wybieralibyśmy posła. Co to zmienia. Zmienia to po pierwsze tyle, że głosujemy nie na partię, ale na człowieka w którym mniej niż barwa partyjna może nas interesować to, że jest sprawnym przedsiąbiorcą lub aktywistą lub specjalistą lub negocjatorem lub po prostu ma bardzo ciekawe realne do spełnienia pomysły na lepszą Polskę.
Dlaczego politycy boją się JOW?
Politycy boją się trzęsienia ziemi. Wprowadzenie JOW oznacza po pierwsze ruletkę, gdyż obecny system wyłaniania władzy zostałby zdemontowany a do rywalizacji stanęliby wszyscy lokalni liderzy społeczności, którzy nie koniecznie musieliby mieć zaplecze partyjne. Kolejnym problemem dla polityków jest to, że wielu z nich, zwłaszcza liderów partyjnych, wywodzi się z dużych politycznych zbiorowisk takich jak stolica i inne wielkie miasta. Tutaj zatem przegranych byłoby najwięcej.
Nawet jeśli zatem są to zdrowsze zasady konkurencji, które mogłyby być lepsze dla Polski to któż z nas byłby w stanie poświęcić dla nich swoje niemałe źródło dochodu, czasem jedyne? W takiej właśnie sytuacji byliby dzisiejsi politycy. Dlatego cicho w dyskusjach politycznych nad tym bardzo ważnym tematem jeśli chodzi o "poprawę Rzeczypospolitej".
Czy system jednomandatowy jest rzeczywiście skuteczny i dobry dla Polski?
Na pewno nie jest lekiem na całe zło a tylko stworzeniem warunków wstępnych do naprawy Kraju. Obecne towarzystwo polityczne zostałoby bowiem bez względu na barwę rozbite i sklecone na nowo z bardzo silnym mandatem. Doświadczenie innych krajów pokazuje, że w systemie jednomandatowych okręgów wyborczych łatwiej wyłania się stabilna większość w parlamencie, a same frakcje partyjne są mniej rozdrobnione i bardziej skupione raczej wg. klucza wspólnych poglądów a nie poszczególnych, nawet personalnych sympatii czy antypatii. Nawet jeśli w poczuciu beznadziei trudno jest nam uwierzyć w taki obrót sprawy na polskiej scenie to są na to bardzo ważne argumenty. Polityk ma większy komfort pracy i musi swoją aktywnością zarabiać na zaufanie obywateli, bo musi mieć co pokazać kandydując po raz drugi, a z drugiej strony nie jest tak zawzięcie zainteresowany walkami partyjnymi czy tworzeniem nowych partii, bo wie że nie będzie na niego głosować jakiś masowy zmanipulowany medialnie elektorat tylko ludzie, którzy go znają i przed którymi odpowiada personalnie, a nie partyjnie. Jedyną poważną wadą JOW jest w zasadzie właśnie ta odpowiedzialność wobec lokalnego elektoratu któremu wypadałoby się podlizywać a nie zawsze idzie to w zgodzie z dobrem Kraju. Ale jeśli wyborcy sobie uświadomią, że za lokalną działalność należy rozliczać wójtów, burmistrzów i starostów a posłów raczej za aktywność, pomysły o skali krajowej i wkład w konstrukcję skutecznych ustaw to nie jest to aż taki wielki mankament JOW.
JOWy mają wiele zalet a także trochę wad. Więcej o temacie można znaleźć w Internecie. Tutaj podkreślilismy tylko to co wydaje się najważniejsze dla uzdrowienia chorej sytuacji na scenie politycznej, która zamiast polityków serwuje nam aktorów nie zainteresowanych aktywną pracą parlamentarną.
Mi się osobiście pomysł bardzo podoba, bo sam mam problemy z identyfikacją kandydatów z dalszych miejsc na listach wyborczych. Na pewno, gdyby istniał wybór tylko wśród lokalnych działaczy, to na pewno procent nieświadomego wybierania kandydatów znacznie by spadł.
Co Wy o tym myślicie?
|