Zapomnieliśmy o pandemii
Polacy zmagają się z pandemiczną rzeczywistością już od półtorej roku. Na początku był szok. Kiedy w całym kraju było ledwie kilkadziesiąt zarejestrowanych zakażeń, to zdecydowana większość naszych rodaków poważnie potraktowała zagrożenie i zamknęła się w domach, przez co w gwarnych miastach zapanowała grobowa cisza. Dziś, gdy każdego dnia notuje się tysiące zachorowań, to coraz rzadziej możemy spotkać osoby w maseczkach - nawet w zatłoczonych sklepach - a coraz mniej osób pamięta o regularnej dezynfekcji dłoni. Rośnie za to liczba tzw. koronasceptyków, którzy powątpiewają w istnienie pandemii COVID-19 i głośno sprzeciwiają się powszechnym szczepieniom.
Szczepienia w Polsce ruszyły na chwilę przed Sylwestrem. Po dziesięciu miesiącach zaszczepiona jest nieco ponad połowa społeczeństwa i od dłuższego czasu liczebność tej grupy powiększa się w znikomym tempie. Pod koniec lipca pełną dawkę szczepień przyjęło już 45 proc. Polaków, zaś obecnie ten wskaźnik wynosi zaledwie 52,3 proc. Rząd próbuje różnymi sposobami zachęcać obywateli do udziału w programie szczepień. Prowadzona jest zakrojona na ogromną skalę kampania promocyjna ze znanymi aktorami i sportowcami, wymyślono nawet loterię z nagrodami, ale niemal połowa Polaków nie chce się szczepić.
Szczepienia stoją w miejscu
W Bytomiu pełną dawką zaszczepiono już 82 tysiące mieszkańców. To jednak zaledwie 50,4 proc. populacji naszego miasta. Od pierwszego sierpnia przyrost w pełni zaszczepionych wyniósł jedynie 5,58 punktów procentowych. Dla porównania dwumilionowa Warszawa ma już 68,5 proc. zaszczepionych mieszkańców, Poznań 67,9 proc., Wrocław 66,1 proc., Kraków 64,9 proc., a Katowice 60,5 proc.
Tymczasem pogoda robi się coraz gorsza, a w parze z tym maleje naturalna odporność ludzi, co stwarza doskonałe warunki do wszelkich infekcji bakteryjnych i wirusowych. Gdyby poziom wyszczepienia był znacznie wyższy, to widmo nadejścia kolejnej fali pandemii nie byłoby takie groźne. Niestety dane statystyczne wskazują, że jesteśmy u progu następnego dużego przyrostu zachorowań.
W lipcu notowano dziennie po kilkadziesiąt nowych przypadków COVID-19 w Polsce. W sierpniu liczba zakażeń powoli rosła, lecz pod koniec września wskaźnik ten drastycznie wystrzelił w górę. W ostatnich dniach nowych przypadków jest po kilka tysięcy dziennie w całym kraju. Tylko w ciągu ostatniej doby zarejestrowano 8 361 nowych i potwierdzonych zakażeń, w tym 517 w województwie śląskim i 23 w Bytomiu. Z powodu COVID-19 zmarły od wczoraj 44 osoby, natomiast wraz z chorobami współistniejącymi zmarło 89 Polaków. Od początku pandemii zanotowano 76,6 tys. zgonów - to tak, jakby przez półtorej roku wyginęła cała populacja Mysłowic.
Pół tysiąca bytomskich uczniów na kwarantannie
Zastępca prezydenta Bytomia Adam Fras na niedawnej sesji Rady Miejskiej zapoznał rajców z aktualną sytuacją w szkołach. Na 22 października na kwarantannę skierowano już ponad pół tysiąca uczniów, 18 nauczycieli i jednego pracownika administracji.
- Szczególnie niepokojąca sytuacja dotyczy Szkoły Podstawowej nr 38. Tam w zeszłym tygodniu mieliśmy na nauczaniu zdalnym 7 oddziałów, liczba uczniów objętych nauczaniem zdalnym wynosiła 124 - poinformował Adam Fras. - Na bieżąco monitorujemy tę sytuację i w kontakcie z Sanepidem są podejmowane decyzje o przejściu na naukę zdalną - powiedział zastępca prezydenta miasta.
Czy wrócą obostrzenia?
Czy w związku z tym powinniśmy spodziewać się powrotu obostrzeń? Póki co przedstawiciele rządu wstrzemięźliwie wypowiadają się w tej kwestii. Podczas wczorajszej konferencji prasowej wiceminister zdrowia Waldemar Kraska zapowiedział, że ewentualne obostrzenia będą wprowadzane regionalnie w tych miejscach. Będą o tym decydować trzy wskaźniki: liczba osób zakażonych w danym powiecie, liczba zaszczepionych oraz liczba hospitalizowanych.