Do tej pory, nad bezpieczeństwem (tzn. niedopuszczeniem do zalewania) domów wybudowanych w ostatnich latach przy ul. Karbowskiej czy Drobczyka w bytomskiej dzielnicy Miechowice, czuwała specjalna pompa, której zadaniem było wypompowywanie wody ze stawu do przepompowni zlokalizowanej przy ul. Celnej. Wszystko po to, by na bieżąco zmniejszać powierzchnię bezodpływowego stawu. Z uwagi na postępujące szkody górnicze, oraz intensywne opady deszczu - okazało się, że taka profilaktyka to za mało...
Trwa walka z żywiołem
Od kilku dni, w okolicy stawu Bączek, wzmożone działania prowadzi bytomska straż pożarna. Przez całą dobę, woda jest wypompowywana do pompowni Karb 2. Z uwagi na duże ryzyko zalania nie tylko pobliskich działek, ale także domów - miasto zdecydowało się skorzystać z pomocy Wojsk Obrony Terytorialnej, które pracują na miejscu z użyciem własnego sprzętu. Nadmiar wody, prowadzony wężami wzdłuż jednego z rowów melioracyjnych - trafia bezpośrednio do rzeki Bytomki.
- Do tej pory nie otrzymaliśmy żadnego zgłoszenia dotyczącego zalania posesji w okolicy rozlewiska. Woda doszła jedynie do granicy działek. Będziemy pompować cały czas, dopóki poziom wody nie spadnie... - podkreślił oficer prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Bytomiu, asp. Szymon Michalski.
I choć służby obecną sytuację klasyfikują już jako opanowaną, trzeba zdawać sobie sprawę, że dalsze bezpieczeństwo osób zamieszkujących na terenach w okolicy stawu Bączek uzależnione jest tylko i wyłącznie od pogody. I choć na ten moment, Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej nie wydał żadnych ostrzeżeń hydrologicznych dla okolic Bytomia - wszystko może ulec diametralnej zmianie.
