Historia przebudowy ulicy Katowickiej jest jak brazylijska telenowela - długa i pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji. Mieszkańcy od lat czekali na remont ulicy. Ten niestety był wciąż przekładany na później, choć już w 2015 roku miasto mogło skorzystać z unijnego dofinansowania na ten cel, lecz ówczesne władze nie zdecydowały się skorzystać z tej okazji. Dopiero w 2017 roku rozstrzygnięto wspólny przetarg spółki Tramwaje Śląskie, Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego i miasta Bytom, natomiast wykonawca przystąpił do prac w lutym 2018 roku.
Ulica miała być gotowa rok później, lecz prace niemiłosiernie się przeciągały. Mieszkańcy narzekali, że na placu budowy często nikogo nie ma, a jeśli są jacyś robotnicy, to w sile zaledwie kilku osób. Ostatecznie oddano ulicę do ruchu na przełomie 2019 i 2020 roku.
Ledwo oddali, a już musieli poprawiać
Niestety już po roku wezwano wykonawcę - firmę NDI Sopot - do naprawy nawierzchni, która w wielu miejscach została uszkodzona. Stwierdzono liczne spękania płyt granitowych, wyszczerbienie krawędzi, a także odspojenie od podłoża, co powodowało charakterystyczne klawiszowanie, gdy po jezdni przejeżdżały samochody. Firma zobowiązała się do wymiany uszkodzonych elementów nawierzchni, lecz Miejski Zarząd Dróg i Mostów oraz Tramwaje Śląskie zakwestionowały wykonane prace.
Wykonawca więc wrócił na Katowicką w kwietniu tego roku. Aby organiczyć uciążliwości dla mieszkańców i kierowców postanowiono prowadzić prace etapami. Wpierw wyłączono z ruchu (za wyjątkiem tramwajów) odcinek pomiędzy skrzyżowaniami z ul. Matejki i Korfantego, a w maju przeniesiono front robót na odcinek od Korfantego do Zamenhofa.
Gdzie są robotnicy?
W tym momencie mieszkańcy z Katowickiej doznali deja vu. Ulica bowiem została częściowo rozgrzebana, nie dało się po niej poruszać samochodami, ale nikt tam nie pracował.
- W trakcie realizacji prac gwarancyjnych firma NDI Sopot SA po rozmowach z inwestorem - spółką Tramwaje Śląskie i miastem Bytom - analizowała zmianę technologii wykorzystywanej przy naprawie. Ostatecznie jednak naprawa uszkodzonych płyt będzie realizowana z zastosowaniem dotychczasowej technologii tj. klejenia płyt - poinformowano na stronach Urzędu Miejskiego w Bytomiu.
Jak tłumaczy magistrat, wykonawca po usunięciu spękanych i uszkodzonych płyt granitowych musi oczyścić najpierw podłoże z pozostałości kleju, kamieni i pyłów, ale również wysuszyć je, aby mocowane technologią żywic epoksydowych nowe płyty związały się dobrze z nawierzchnią. Dodatkowo wykonawca, aby zabezpieczyć nowo położone płyty stosuje także piankę izolacyjną, która ma zapobiegać odpływowi żywicy spełniającej funkcje montażowe i wytrzymałościowe. Po okresie związania płyt granitowych z podłożem, pianka izolacyjna jest usuwana przez pracowników realizujących prace gwarancyjne.
Roboty są kontrolowane przez inspektorów MZDiM i TŚ, którzy na bieżąco reagują na opóźnienia. Zamawiający wzywali wykonawcę do przyśpieszenia realizacji prac, jednak na tempo ma wpływ pogoda, ponieważ w przypadku wystąpienia opadów deszczu, roboty muszą być wstrzymywane do czasu osuszenia podłoża.
Nie da oprzeć się wrażeniu, że opóźnienia są charakterystyczne dla inwestycji realizowanych przez tę firmę. W styczniu szerokim echem odbiło się wyrzucenie konsorcjum firm NDI z przebudowy infrastruktury tramwajowej w centrum Mysłowic. Spółki tej grupy kapitałowej napotykały również na wiele problemów podczas realizacji innych inwestycji tramwajowych w naszym regionie. Tymczasem inni wykonawcy jakoś radzą sobie lepiej. Przykładem może być przebudowa ulicy Piekarskiej, której postępy widać każdego dnia, choć wykonawca również natrafiał na różne niespodzianki pod ziemią (np. na pocisk z czasów wojny).