Redaktorowi Głosu Bytomskiego z 1962 roku można tylko pozazdrościć pióra. Jan Wyżgoł nie ustępował stylem Bogusławowi Wołoszańskiemu ani Joannie Lamparskiej w najlepszej formie:
Tuż obok szybu postawiono obóz radzieckich jeńców wojennych. W wysokim płocie z drutu kolczastego płynął prąd elektryczny. Uzbrojone posterunki strażników pilnie strzegły tego, co się działo dookoła szybu i pod nim. Nikt z wartowników nie śmiał kontaktować się z cywilami. Jedynie naczelny inżynier kopalni miał prawo dostępu na strzeżony teren szybu.
W PODZIEMIACH trwała intensywna praca. Wyrobiska, znajdujące się na głębokości 150 lub 300 metrów, adaptowano dla celów specjalnych. W ciszy nocnej nad gęstymi zaroślami za kopalnią stale rozlegał się szum i warkot motorów. W mroku docierały pod teren szybu kolumny transportowe samochodów ciężarowych. Z czym przyjeżdżały? Co wywoziły?
CZAS PŁYNĄŁ w gorączkowej atmosferze. Mroźny styczeń 1945 r. spotęgował wśród hitlerowców popłoch i niepokój. Gdy ofensywa armii radzieckiej zbliżała się do granic Śląska i pod ciemnym niebem zaśnieżonego „Szybu Południowego“ zawisły groza i śmierć.
Pewnej nocy styczniowej głuche detonacje przeszyły ciszę i... szyb znowu zamarł.
PO WOJNIE niektórzy górnicy próbowali zejść drabinami w podziemia szybu, ale całe przedsięwzięcie skończyło się na próbie, gdyż obmurze szybu zostało poważnie uszkodzone. W tych warunkach nikt nie miał odwagi opuścić się na dół. Ciekawość nie została zaspokojona, a tajemnica pozostała niezbadana.
Potem zapadła decyzja zdemontowania wieży i urządzeń zjazdowych. Zgodnie z przepisami górniczymi nad czarną i tajemniczą czeluścią szybu położono dla bezpieczeństwa grubą płytę betonową.
OD TEGO CZASU minęło kilkanaście lat. Szyb milczy, ale ludzka ciekawość nie zaznaje spokoju. Z roku na rok wzrasta zainteresowanie szybem. Wokół jego tajemnicy urosła już swoista legenda. Różne wersje, przypuszczenia, insynuacje i plotki krążą wokół tego szybu.
Artykuł Wyżgoła Co zabetonowano w Szybie Południowym, opatrzony nadtytułem Zagadką którą trzeba wyjaśnić był bodaj pierwszą medialną publikacją o sekrecie Szybu Południowego kopalni "Miechowice" (na przełomie 1944 i 1945 roku nazywającej się jeszcze "Prusy"). W ciągu 60 lat, jakie od minęły od 1962 r. do dziś, ukazały się dziesiątki dalszych publikacji. O szybie napisano nawet książkę.
Co skrywa Szyb Południowy?
Było to w roku 2012, a jej autor Maciej Bartków metodycznie, punkt po punkcie zreferował hipotezy dotyczące zawartości tajemniczego ładunku, który miał zostać zdeponowany w szybie. Zasadniczo były one cztery: dokumenty, dzieła sztuki, złoto i podziemna fabryka. Bartków wyczerpująco opisał ówczesny stan badań i wiedzy, przy okazji przedstawiając solidne argumenty właściwie wykluczające hipotezę czwartą. Czy od tamtego czasu pojawiły się jakieś nowe ustalenia, mogące potwierdzać pozostałe możliwości bądź lub przemawiające przeciwko nim?
Szczególnie emocjonująca hipoteza o ukryciu w Szybie Południowym archiwum katowickiego gestapo nie wytrzymała próby czasu. Jeszcze w 2011 roku pisał o niej całkiem przekonująco Kajetan Berezowski w Trybunie Górniczej. W jego artykule wypowiadał się historyk Dariusz Waleriański: Moim zdaniem w skrzyniach mogą być dokumenty dotyczące osób, które kolaborowały z gestapo. Takich dokumentów nigdy się nie niszczy, ponieważ zawsze mogą się przydać. Być może są wśród nich dokumenty dotyczące dystryktu katowickiego. Jednak w 2020 r. odkryłem relacje opisujące wywiezienie tych dokumentów kompletnie gdzie indziej oraz ich zniszczenie. Niezamierzonym efektem ubocznym mojego odkrycia było to, że hipoteza o archiwum gestapo na dnie szybu w zasadzie upadła.
Jednak nie mniej atrakcyjna wydaje się hipoteza ukrycia tam dzieł sztuki. Jej twórca, dziennikarz Gazety Wyborczej Bartosz T. Wieliński, zaprezentował ją w 2004 r. w artykule Gdzie podziały się skarby gubernatora Hansa Franka, w którym przedstawił swoją próbę rekonstrukcji przebiegu wydarzeń. W jej myśl w podziemiach kopalni "Miechowice" Niemcy ukryli ni mniej ni więcej, a skarby gubernatora Hansa Franka, ewakuowane z Krakowa, stolicy Generalnego Gubernatorstwa. W ich skład wchodziły bezcenne nieraz dzieła sztuki zrabowane podczas okupacji. Szkoda trochę, że Wielińskiego, przenikliwego i dobrze piszącego autora, cały temat zainteresował właściwie przelotnie i więcej się weń nie wgłębiał.
"Te miejsca są zaminowane"...
W roku 2001 kolejną sensację dużego kalibru odpaliło Życie Bytomskie, publikując serię artykułów o badaniach Szybu Południowego wprawdzie z powierzchni ziemi, za to przez radiestetę - Janusza Zbiegieniego. Oto co orzekła jego różdżka:
W rejonie szybu są ukryte przez Niemców: zrabowane dzieła sztuki, wyroby ze złota, sztabki ze złota, wartościowe przedmioty. (...) Te przedmioty ukryte są w 5 miejscach. Wszystkie te miejsca są zaminowane wspólnym ładunkiem, a nie każde z osobna.
[...] Rzeczy ukryte przez Niemców w szybie znajdują się na poziomie około 370 metrów. W szybie ukryto następujące obiekty: zrabowane dzieła sztuki (sztuka sakralna, obrazy), wyroby ze złota - kilkadziesiąt kilogramów (przedmioty sakralne, biżuteria), sztabki ze złota - około 15 ton. Ukryte przedmioty znajdują się w odległości do 100 metrów od szybu.
Rewelacje radiestety mogły przyprawić o zawrót głowy nie tylko poszukiwaczy skarbów. Historyk Przemysław Nadolski poproszony przez nas o komentarz powiedział, że jeżeli w szybie rzeczywiście ukryte jest złoto, to musiało ono pochodzić z bankowych skarbców. Jego zdaniem mogły to być na przykład depozyty banków górnośląskich - dodawał Michał Hałaś, autor artykułu Złoto pod ziemią. Sensacyjne wyniki radiestezyjnych badań szybu w Miechowicach. Mowa była o aż 15 tonach złota! Nic więc dziwnego, ze sprawę podchwyciły inne śląskie tytuły i w XXI wieku wracały do niej niejeden raz (wśród piszących o Szybie Południowym wymienić warto także Grażynę Kuźnik w Dzienniku Zachodnim i Aldonę Minorczyk-Cichy w DZ, a następnie w Trybunie Górniczej). Zwłaszcza po tym, jak pojawiły się nadzieje, że do mitycznego (jak na razie) skarbca ukrytego 370 pod ziemią uda się dotrzeć nie tyle szybem (skądinąd badanym na dziko przez eksploratorów, którzy jednak nie zdołali zjechać na dno, napotykając na swej drodze dwa zawały, mogące powstać wskutek zdetonowania saperskich ładunków wybuchowych), co z boku, przy okazji działalności górniczej kopalni "Siltech" w Zabrzu (to na fali tych nadziei ukazał się wspomniany artykuł Kajetana Berezowskiego). Na tym etapie sprawą zainteresował się nawet IPN Katowice, a to w kontekście zwłok pomordowanych osób, być może pozostających wciąż na dnie szybu.
A jednak złoto... dla Bytomia?
Zaangażowanie IPN wynikało jedynie z tego, że spostrzeżono szansę na dotarcie do rejonu szybu na kluczowym poziomie przy okazji poszukiwań nowych złóż przez "Siltech". IPN z miejsca wykluczał podjęcie próby penetracji Szybu Południowego od góry, uznając to za przedsięwzięcie tak niebezpieczne, że nierealne.
Niestety, nadzieje poszukiwaczy i i historyków nie ziściły się. Jak zapewnił IPN "Siltech", żadnych tajemnic w rejonie Szybu Południowego górnicy się nie dofedrowali. Dlatego 19 września 2013 śledztwo zostało umorzone. IPN nie traktuje poważnie plotek krążących wokół sprawy, zaś jego aktualne, oficjalne stanowisko jest jednoznaczne.
- Wedle posiadanej przez Komisję informacji, spółka "Siltech" zakończyła wszystkie prace związane z próbą dotarcia do Szybu Południowego, a wszelkie inne informacje nie mają pokrycia w faktach - informuje zwięźle prokurator Dariusz Psiuk z Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach.
Czy zatem od ukazania się w 2012 r. Tajemnicy Szybu Południowego Macieja Bartkowa, książki stanowiącej klasyczne już dziś kompendium wiedzy o sprawie, wiedza ta uległa w jakiś sposób poszerzeniu? Zapytałem o to autora i rozmawialiśmy długo. Bartków podkreślił m.in. dwa elementy. Już po wydaniu książki, nieco poprzedzającym w czasie eksploatację górniczą "Siltechu", w Szybie Południowym pojawił się solidny ciąg powietrza. Takie zjawisko miałoby miejsce w przypadku udrożnienia wychodzących z szybu chodników, gdyby uzyskały one połączenie z inną kopalnią. Ale niekoniecznie, bo można je tez wytłumaczyć przenikaniem powietrza przez górotwór i uszkodzoną, spękaną obudowę. Zatem - choć przecież godne uwagi - nie stanowi to jeszcze dowodu, że do takiego połączenia doszło. Samo zaś wnętrze szybu, jak gdyby zniszczeń wywołanych ręką człowieka oraz upływem czasu było mało, niespodziewanie uległo w ostatnich latach dodatkowej dewastacji. Kto zerwał i zrzucił w czeluść część drabin - dzicy eksploratorzy (którzy rzecz jasna w ogóle nie powinni się do szybu zapuszczać) czy kto inny - nie wiadomo.
Zagadka Szybu Południowego nie przestaje być fascynująca. Może więc okazać się prawdziwą żyłą złota (nareszcie!) dla Bytomia - jeżeli miasto przejąwszy na własność budzący tyle emocji obiekt, zdoła spożytkować jego jakże medialne walory, by stał się dochodową atrakcją.