Pamięta Pan jeszcze listopad ubiegłego roku?
Prof. Marek Gzik: Oczywiście. Jeśli pyta Pan o sejmik, to był bardzo dramatyczny moment. Po bezprecedensowej w polskiej polityce zdradzie Wojciecha Kałuży pojawiła się po kilku latach możliwość powrotu do normalności, zbudowania sejmiku w kształcie, na jaki głosowała większość wyborców.
Polityką zajmuje się Pan od 2014 roku, gdy po raz pierwszy został Pan radnym Sejmiku Województwa Śląskiego. Ale wielka polityka zapukała do Pana 10 miesięcy temu, gdy w województwie odsunięto od władzy PiS i Wojciecha Kałużę. Dlaczego to Pan został wtedy nowym przewodniczącym samorządu województwa?
Na to stanowisko potrzebny był ktoś, kto z jednej strony potrafi sprawnie przeprowadzić sejmik przez ten trudny okres, natomiast z drugiej złagodzi temperaturę sporu politycznego. Przemawiały za mną takie atuty jak doświadczenie w zarządzaniu – przez osiem lat byłem dziekanem Wydziału Inżynierii Biomedycznej oraz członkiem kolegium rektorskiego Politechniki Śląskiej. Potrafię tworzyć projekty od podstaw – silną obecnie Katedrę Biomechatroniki stworzyłem w oparciu o skromne zasoby kadrowe. Ukończyłem studia MBA prowadzone przez Politechnikę Śląską oraz Nyenrode Business University w Holandii. Moje doświadczenie menedżerskie przyczyniło się do powołania mnie na funkcję dyrektora Europejskiego Centrum Innowacyjnych Technologii dla Zdrowia w Zabrzu.
To był także czas, kiedy otwierała się nowa unijna perspektywa finansowa, a więc potrzebny był ktoś, kto potrafi zdobywać środki unijne, ma kontakty międzynarodowe – ja dla Śląskiego Centrum Inżynierskiego Wspomagania Medycyny i Sportu pozyskałem ponad 100 mln zł, ponieważ projekt został uznany za jeden z kluczowych dla regionu. Mało tego, do projektu udało mi się pozyskać partnera, światowego potentata w technologiach medycznych firmę Philips, która wniosła prawie 20 mln zł.
Mówił Pan o politycznym sporze: w ostatnich latach sejmik stał się jego areną w stopniu, którego nigdy wcześniej nie widzieliśmy. I to w dobie, w której przed województwem stoi mnóstwo strategicznych wyzwań.
Na szczęście, ten spór udało się trochę załagodzić. Dowiodłem, że mam umiejętność schładzania emocji w tego typu sytuacjach, a faktycznie w listopadzie 2022 roku atmosfera w sejmiku była bardzo gorąca. To istotne w polityce. Do tej polityki wnoszę też doświadczenie w prowadzeniu dialogu z różnymi środowiskami: naukowym i biznesowym, dla których pracuję od wielu lat, bo działam w trójkącie samorząd-nauka-biznes; sportowym, ponieważ współpracuję z Akademią Wychowania Fizycznego; a nawet wojskowym – prowadziłem wiele badań niezwykle ważnych dla zdrowia i życia żołnierzy.
Dlaczego zdecydował się Pan kandydować do Sejmu?
Chcę być reprezentantem, ambasadorem tego nowego Śląska, skoncentrowanego na nauce, wdrażaniu nowych technologii, rozwijaniu nowoczesnej medycyny. W tej ostatniej dziedzinie nasz region przoduje nie tylko w Polsce, ale jest liczącym się ośrodkiem na świecie. Zabrze w kardiochirurgii i transplantacjach, Gliwice w onkologii, Piekary w leczeniu skomplikowanych urazów, Siemianowice w leczeniu oparzeń, Katowice to świetna kardiologia, okulistyka i kilka innych dobrych klinik. Jeśli uda się wykorzystać ten kapitał ludzki i naukowy, a do tego wzmocni się go zastrzykiem gotówki, możemy stać się centrum nowoczesnych technologii na poziomie światowym. Od wielu lat działam na pograniczu nauki i medycyny jako założyciel oraz dyrektor Europejskiego Centrum Innowacyjnych Technologii dla Zdrowia Politechniki Śląskiej (EHTIC). Wiem, jak duże zapotrzebowanie na świecie jest na nowoczesne technologie i usługi medyczne. To olbrzymi rynek, który w dodatku będzie rósł, ponieważ ludzie żyją coraz dłużej i co się z tym wiąże, chorują. Śląsk może być beneficjentem tego wzrostu.
Jak Pańska rodzina przyjęła decyzję o starcie do Sejmu, a co za tym idzie więcej obowiązków i wyjazdów do Warszawy?
Mam wspaniałą żonę, dzieci, które wiedzą, że to naturalna konsekwencja mojego zaangażowania w działalność polityczną. Bardzo mnie wspierają i rozumieją, że potrzebuję nowych wyzwań, że lubię tworzyć, budować, organizować a w tym nowym miejscu będę mógł skuteczniej działać dla spraw, którym się poświęcam od kilkudziesięciu lat.
Jak zamierza Pan godzić większe zaangażowanie polityczne i działalność naukową?
Zaangażowanie w pracę na poziomie samorządowym, czy wejście w politykę na poziomie ogólnopolskim odbywa się kosztem mojej działalności naukowej. Ale zdaję sobie też sprawę, że w działalności akademickiej osiągnąłem już wszystko: doktorat obroniłem z wyróżnieniem w 2000 r. jako 29-latek, habilitację w 2010 r. „Domknąłem” tę moją karierę naukową w 2015 r., kiedy otrzymałem tytuł profesora z rąk prezydenta Bronisława Komorowskiego. Można powiedzieć, że w wieku 44 lat w pełni zrealizowałem się w nauce i poświęciłem kolejnym wyzwaniom: dlatego dziś bardziej czuję się menedżerem nauki niż naukowcem. Moją rolą jest obecnie wyjście na zewnątrz, by stwarzać dobre warunki dla rozwoju nauki, nowoczesnych technologii, by zdobywać fundusze na badania.
Jak ocenia Pan możliwości polskiej nauki w tej dziedzinie?
Pieniądze na polską naukę są skromne, do tego trafiają do instytucji, które do jej rozwoju na pewno się nie przyczyniają. Przypomnijmy aferę w NCBiR, która wybuchła po doniesieniach Radia Zet i dwóch posłów Koalicji Obywatelskiej: Dariusza Jońskiego oraz Michała Szczerby. Z ich ustaleń wynikało, że prawie 55 mln zł miała otrzymać spółka o kapitale 5 tys. zł, założona 10 dni przed ostatecznym terminem składania wniosków przez niespełna 30-latka w mieszkaniu prywatnym. Tak się dzieje, kiedy upolitycznia się naukę oraz edukację. Mam nadzieję, że w październiku polskie społeczeństwo odbierze władzę PiS-owi, bo w różnych przestrzeniach, nie tylko w obszarze nauki i edukacji, dzieje się wiele złego.
Kandyduje Pan z okręgu obejmującego m.in. Bytom, Gliwice, Tarnowskie Góry, czy Zabrze. To region, który – podobnie jak cały Śląsk – będzie się musiał zmierzyć z wyzwaniem transformacji energetycznej. Na co powinniśmy być gotowi?
Czy
tego chcemy, czy nie, będziemy musieli odejść od tradycyjnej
energetyki opartej na węglu. Po prostu –
złoża się kończą, wydobycie jest coraz droższe, do tego
dochodzi skażenie środowiska związane ze spalaniem węgla i
wysokie opłaty za emisję CO2. Można przyjąć strategię, którą
stosuje dziś PiS: planujemy budowę elektrowni atomowych, które
zastąpią te na węgiel kamienny i brunatny, ale mamimy ludzi
obietnicami, czekamy, co się wydarzy. Jeśli zostaną otwarte
planowane dwie duże elektrownie atomowe i kilkanaście
mniejszych – nikt nie będzie
potrzebował drogiego prądu z węgla. Tradycyjne kopalnie i
elektrownie staną przed olbrzymim problemem. Nie można tego tak
zostawić, nie można pozbawić ludzi miejsc pracy z dnia na dzień.
Co transformacja oznacza dla Śląska, śląskiej gospodarki i rynku pracy?
Tradycyjny przemysł przez ponad sto lat, od początku rewolucji przemysłowej, napędzał rozwój nie tylko Śląska, ale dostarczał do budżetu pieniądze, które pozwalały się rozwijać biedniejszym regionom. Do tego trzeba się odwoływać, szanować i być z tego dumnym. Chociaż w ciągu 30 lat liczba osób bezpośrednio związanych z górnictwem zmniejszyła się z około 300 tys. do ok. 72,5 tys., nadal jesteśmy największym regionem górniczym w Unii Europejskiej i największe wyzwanie transformacyjne w skali całej UE pozostaje wciąż jeszcze przed nami. Stąd pomysł utworzenia Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, który będzie finansował proces systematycznych i stopniowych zmian pozwalających oprzeć gospodarkę regionu o nowoczesne gałęzie przemysłu neutralnego dla środowiska. Z Unii Europejskiej jest na ten cel 2,2 mld euro, które wywalczył dla Śląska prof. Jerzy Buzek. Ten fundusz mógł być jeszcze większy, ale nieudolność premiera Mateusza Morawieckiego i tych wszystkich, którzy się tym zajmowali, sprawiła, że tych pieniędzy nie otrzymamy. Ale cieszmy się z tego co mamy, tym bardziej że za chwilę możemy stracić nawet to. Fundusz ma być wydatkowany do 2026 r., zostały więc tylko trzy lata. W tym czasie trzeba przeprowadzić konkursy na projekty, które mają rozwijać przemysł w miejsce wygaszanego górnictwa. Tymczasem ta procedura nadal nie została uruchomiona!
Ważnym elementem Funduszu Sprawiedliwej Transformacji są pieniądze na badania i rozwój nowoczesnych technologii. I w tym upatruję ogromną szansę dla Śląska. Nasze produkty powstałe na bazie nowych, przyjaznych środowisku technologii będą mogły konkurować na rynkach światowych. Ale najpierw musimy stworzyć fundament, którym będą młode, świetnie wykształcone kadry oraz odpowiednia infrastruktura badawcza i zasilić je potężnymi funduszami. Skorzysta na tym Śląsk i polska gospodarka.
Wielu młodych, utalentowanych Ślązaków wybiera dziś życie w innych regionach Polski i Europy. Jak powinniśmy zatrzymać demograficzny kataklizm, który nam grozi?
Śląsk
się wyludnia z dwóch powodów – wracają do siebie ci,
którzy przyjechali tutaj do pracy w latach 60. i 70. Za emeryturę i
pieniądze, które odłożyli, mogą godnie żyć w swoich rodzinnych
miejscowościach. Problemem jest natomiast ucieczka młodych –
czegoś nam brakuje, że nie potrafimy ich tutaj zatrzymać.
Dlatego z marszałkiem i rektorami uczelni rozpoczęliśmy pracę
nad zdiagnozowaniem problemu. Chcemy się dowiedzieć, dlaczego
młodzież wyjeżdża, choć mamy dobre uczelnie, możliwość
odbycia praktyk w wielu firmach, różnorodną ofertę pracy,
tańsze niż w Warszawie, Gdańsku czy Krakowie mieszkania. Jednym
słowem – mamy argumenty.
prof. Marek Gzik, założyciel i dyrektor EHTIC – Europejskiego Centrum Innowacyjnych Technologii dla Zdrowia Politechniki Śląskiej oraz współtwórca Wydziału Inżynierii Biomedycznej w Zabrzu, gdzie w latach 2012 – 2020 obejmował stanowisko dziekana. Pełni też funkcję Przewodniczącego Rady Uczelni Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Od 2022 r. przewodniczący Sejmiku Województwa Śląskiego.