Policjanci z rudzkiej "jedynki" zaczęli sprawdzać informacje. Zadzwonili na numer rzekomo przetrzymywanej dziewczyny. Ta powiedziała, że... nic jej się nie dzieje.
- Dyżurny usłyszał jednak w tle męski głos. Mężczyzna mówił, że to nie są żarty, że za chwilę straci rękę i nos. Sprawa zaczynała obierać groźny obrót - relacjonuje asp. szt. Arkadiusz Ciozak z KMP w Rudzie Śląskiej.
W pewnym momencie partner wyrwał jej telefon i zaczął rozmowę z dyżurnym. Powiedział, że dziewczyna jest pełnoletnia i może wracać do domu, kiedy chce. A całą aferę rozdmuchała jej siostra i nikt nie potrzebuje pomocy.
- Na nogi postawiono patrole z Rudy Śląskiej i Bytomia, gdyż z uzyskanych informacji - na terenie tych miast mogła się znajdować zagrożona kobieta. Około godziny 23. jej siostra znów zadzwoniła, że samochód właśnie podjechał pod dom. Natychmiast udali się tam policjanci z "jedynki" - mówi Arkadiusz Ciozak.
"Przetrzymywanej siłą" dziewczynie na szczęście nic się nie stało, problemów narobił sobie za to jej 23-letni partner, mieszkaniec Bytomia. Policjanci sprawdzili go bowiem alkomatem. Wydmuchał 1,7 promila. Za prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu stracił prawo jazdy, grozi mu też grzywna i kara pozbawienia wolności do 2 lat.