Bytom ma ciekawą
przeszłość, prawda?
Prawda. Bytom
to fundament dziejów Górnego Śląska, przez wieki najważniejsze i
największe miasto w regionie. Dodatkowo starsze od Krakowa.
Wystarczy przejść się ulicami, by dostrzec architekturę
świadczącą o jego wspaniałej historii.
Można też
powiedzieć: „Dostrzec architekturę pokazującą skutki rabunkowej
gospodarki”.
Jest taka dziś
liczba, która powinna dać nam wyobrażenie znaczenia Bytomia dla
powojennej gospodarki w Polsce. W Bytomiu w szczycie przemysłowej
potęgi wytwarzano 2 proc. PKB całego kraju. Niewiarygodne. Skutki
rabunkowej gospodarki, również po 1989 roku ciągną się za
Bytomiem do dziś.
Tak dochodzimy
do pytania o przyszłość.
Ta, w
przeciwieństwie do przeszłości, jest w naszych rękach.
Zapisuję tę
sentencję.
Ale nie zapytał
pan: „w czyich rękach”? Z punktu widzenia KSSE Bytom jest
atrakcyjnym miejscem do lokowania inwestycji. Mamy w Bytomiu dobrze
skomunikowany teren, mamy pierwszych inwestorów. Co najważniejsze,
mówimy o potencjale miejsca, które w poprzednich latach znajdowało
się na peryferiach mapy inwestycyjnej Śląska. Dziś powodzenie
takich projektów, jak centrum KSSENON w Żorach, pozwala myśleć o
multiplikowaniu podobnych przedsięwzięć w innych miastach i jednym
z nich jest właśnie Bytom. Tą drogą powinna właśnie podążać
transformacja.
Transformacja? Brakowało narzędzi
Transformacja,
ta górnicza, w Bytomiu nie kojarzy się dobrze.
Jeżeli w pewnym
okresie w w Bytomiu działało 11 kopalń i dwie huty żelaza, dwie
elektrownie, zakłady górnicze rud cynku i ołowiu czy zakłady
wytwórcze maszyn hutniczych, lin i drutu, a dzisiaj jest tylko jedna
kopalnia, to widać, jaka była skala degradacji przemysłu. Nie
tylko olbrzymia, ale także skupiona na obszarze jednego tylko
miasta! Musimy też pamiętać w jakim okresie ta transformacja była
prowadzona.
Co to znaczy?
Pozostawiając w
tyle spory polityczne czy dyskusje czysto ekonomiczne… Mówimy o
transformacji w czasach, w których nie dysponowaliśmy odpowiednimi
narzędziami: funduszami unijnymi, systemami osłon społecznych czy
miejscami pracy powstającymi w innych zakładach na terenie Śląska.
Więc transformacja co do zasady, w takiej formie, w której została
przeprowadzona, nie może się kojarzyć dobrze. Także dlatego, że
dotknęła bezpośrednio mieszkańców i ich otoczenie.
Dziś w Bytomiu
działa jedna schyłkowa kopalnia. W górnictwie pracuje parę
tysięcy mieszkańców miasta. Jest jeszcze się czego obawiać, gdy
na KWK Bobrek zawiśnie kłódka?
To właśnie nadal
„kilka tysięcy osób”. W całej KSSE w ciągu 25 lat
funkcjonowania powstało prawie 90 tys. miejsc pracy. Więc kluczowe
jest stworzenie warunków do powstania nowych możliwości
zatrudnienia dla osób zagrożonych utratą pracy w górnictwie.
Jeden mityczny inwestor?
Jaka jest
alternatywa dla tych ludzi, inna niż tylko odprawy górnicze?
W 2021
r. pozyskaliśmy na terenie Śląska, w ramach KSSE, 102 nowe
projekty inwestycyjne, gwarantujących co najmniej 4,5 tys. nowych
miejsc pracy oraz inwestycje za ponad 5 mld zł. To robi wrażenie.
Ale to są liczby w skali globalnej. Czy odprawy to jedyna
alternatywa? Nie. Realizujemy projekty w zakresie aktywizacji
zawodowej, jak „ Nowa Praca z KSSE” czy zmiany systemu edukacji
na bardziej dostosowaną do wymogów rynku pracy („Energia”,
Śląskie. Zawodowcy”). Oczywiście część osób zatrudnionych w
górnictwie, z odpowiednim stażem, może z osłon skorzystać i
pewnie skorzysta. Ale dla nich również jest szansa na rynku,
pojmowanym bardziej regionalnie, mam na myśli również Zabrze,
Gliwice czy Jaworzno, w którym powstaje fabryka Izery. Mobilność
pracowników jest dziś ważnym atutem.
W Bytomiu wiele
lat pokutowało przekonanie, że znajdzie się mityczny inwestor,
który postawi fabrykę zamiast przeklętej kopalni i zatrudni kilka
tysięcy osób.
Z doświadczenia i
obserwacji: jeden inwestor, nawet jeżeli zatrudnia kilka tysięcy
osób, nie jest najlepszym rozwiązaniem z punktu widzenia miasta i
jego mieszkańców w dłuższej perspektywie. Po pierwsze, zakłady o
takim profilu powoli przechodzą do historii. Po drugie, załóżmy,
że mamy takiego inwestora. Jakość oferowanych miejsc pracy z
reguły nie jest wysoka, bo często to przedsięwzięcia o niskim
poziomie zastosowania nowych technologii. Po trzecie: tworzenie
kolejnej monokultury nie jest korzystne, bo trwałości takich miejsc
pracy w prostej linii zagrażają potencjalnie niekorzystne trendy w
jednej tylko branży. Jedynym słusznym kierunkiem jest
dywersyfikacja i różnorodność inwestycji, co zresztą dobrze
pokazuje przykład Zabrza.
Jak ta
dywersyfikacja udaje się w Bytomiu?
Obszar KSSE w
Bytomiu zajmuje łącznie prawie 17 hektarów. To teren w północnej
części miasta, ok. 1,5 km od węzła autostrady A1, zrewitalizowany
za ponad 21 mln zł. Sprzedaliśmy tam już sześć działek, a to 56
proc. powierzchni całości. Poza firmą DominoPack, swój biznes
ulokowały tu także EPCO, PHU Cora, Domgos 2 i Milimex SA. Także w
świetle tego co powiedziałem wcześniej, zmierzamy w kierunku
różnorodności inwestycji, a nie monokultury i jednego dużego
inwestora. Oczywiście warunki Polskiej Strefy Inwestycji pozwalają
także lokować je w innych obszarach niż specjalna strefa
ekonomiczna. Jesteśmy w kontakcie z samorządem Bytomia i każda z
inwestycji, które są pilotowane przez KSS, może trafić do miasta,
jeśli tylko parametry danego przedsięwzięcia wpiszą się w
odpowiednio przygotowaną nieruchomość. Taki proces czasami trwa
kilka lat, ale z czasem przynosi efekty. Nie zapominajmy, że
nowa mapa pomocy publicznej (do 2027 r.) daje szansę skorzystania z
30 proc. pomocy publicznej (a dla firm z sektora małych i średnich
przedsiębiorstw nawet 40-50 proc.). Wdrożenie tzw. sprawiedliwej
transformacji terenów pogórniczych pozwoli zwiększyć ten poziom
nawet o 10 punktów procentowych. Więc system zachęt systematycznie
rośnie.
Kultura techniczna? Zdecydowanie
Jest jakaś
konkretna dziedzina, która może być szansą gospodarczą Bytomia?
Z wykorzystaniem pewnej niepodważalnej kultury technicznej
wykształconej na przemysłowym Śląsku?
Od samego początku
mojego zaangażowania w działania KSSE podkreślałem, że nasza
marka w dużej mierze jest budowana na etosie pracy. Na śląskiej
solidności. Kultura techniczna? Zdecydowanie. Wiele osób
pracujących w górnictwie, nauczonych dyscypliny w trudnych
warunkach, bez trudu jest w stanie zdobyć nowe kompetencje i
odnaleźć się w nowym środowisku zawodowym. Wymogi Przemysłu 4.0
opartego na automatyzacji i cyfryzacji, oznaczają konieczność
ciągłego uczenia się i doskonalenia.
Zna pan podobną
do Bytomia historię miasta, któremu udała się poprzemysłowa
reinkarnacja?
Jednym z takich
przykładów jest Zabrze, ale nie zapominajmy o Żorach i, w pewnym
zakresie, o Tychach. Obecnie wdrażamy projekt Jaworznickiego Obszaru
Gospodarczego. Jesteśmy w jednej aglomeracji, powiązanej doskonałą
siecią dróg, więc inwestycje w Jaworznie mają realną możliwość
oddziaływania nawet w Bytomiu. Być może pojawi się szansa na
ulokowanie w tym miejscu centrum badawczo-rozwojowego dla projektów
Izera. Położenie i skomunikowanie Bytomia daje szansę na
systematyczną rewitalizację terenów poprzemysłowych.
Przez długie
lata eksploatacji nikt specjalnie nie zastanawiał się nad
alternatywami dla Bytomia. Czego właściwie zabrakło, poza
wyobraźnią?
Chciałbym
powiedzieć: pracy u podstaw. Systematycznej i ukierunkowanej. Warto
docenić jednak zaangażowanie bytomskiego samorządu, również na
poziomie profesjonalnej obsługi inwestorów. Na korzyść Bytomia
działa jednak nie tylko determinacja władz miasta czy dostęp do
programów rewitalizacyjnych, ale
także wyczerpująca się oferta terenów inwestycyjnych na
Śląsku. Gdy inwestycjami zapełniły się Gliwice, skorzystało z
tego Zabrze, w którym zagospodarowaliśmy tereny o powierzchni 100
ha. Nowe inwestycje to zakłady coraz bardziej zaawansowane
technologicznie i to też szansa dla Bytomia.
Ludzie nie chcą nowych fabryk w centrum
Jak to możliwe,
że takie miasto jak Bytom strefa ekonomiczna oryginalnie ominęła?
KSSE powstawała w
1996 roku, w zupełnie innych warunkach politycznych, więc trudno mi
odpowiedzieć na to pytanie. Nie objęła nie tylko Bytomia, ale i
wielu innych przemysłowych miast, jak Ruda Śląska na przykład.
Dziś warunki inwestowania są o wiele korzystniejsze i łatwiejsze
po zdjęciu gorsetu ograniczeń terytorialnej dzięki Polskiej
Strefie Inwestycji.
Na ile
atrakcyjne inwestycyjnie są poprzemysłowe tereny w Bytomiu? Co
można tam wybudować?
Sporo takich
terenów na Śląsku znajduje się w centrach lub bliskim sąsiedztwie
centrów miast. Może oznaczać to problemy logistyczne, środowiskowe
czy technologiczne. Trudno też dziwić się, że lokalne
społeczności czy władze samorządowe nie chcą reindustrializacji
w takich rejonach. Kierując się
przykładami rewitalizacji z np. z Europy Zachodniej, która takie
procesy przechodziła w latach 80., mieszkańcy oczekują raczej
budowy infrastruktury wspólnej niż nowych fabryk. Ale mamy też
własne przykłady podwójnych funkcji w rewitalizowanej przestrzeni:
obok infrastruktury miejskiej, ogólnodostępnej, mamy więc np.
biurowiec pod działalność badawczo-rozwojową. Dobrym przykładem
jest tu Fabryka Pełna Życia w Dąbrowie Górniczej czy projekt
rewitalizacji huty Vitkovice w Ostrawie.
Jakie znaczenie,
z punktu widzenia powodzenia nowego przemysłu, nowych inwestycji ma
wygląd, stan, wizerunek bytomskiego śródmieścia?
Ma znaczenie i
dobrze, że pan o tym wspomina. Teraz, w czasach pracy zdalnej, braku
przywiązania pracownika do biura, otoczenie w jakim mieszkamy ma
większe znaczenie. Pewne miejsca potrzebują promocji, dotarcia do
masowej wyobraźni i taki proces, wizerunkowy trwa. W przypadku
Bytomia niewątpliwym atutem są niskie ceny nieruchomości oraz
typowo mieszczański charakter i zwarta zabudowa śródmieścia.
Bytomskie kamienice, ulice i place wciąż zachwycają i to ich
niepodważalny kapitał oraz atut. Natomiast do pozyskania np.
inwestycji z zakresu usług informatycznych czy zaawansowanych usług
biznesowych, konieczne jest także stworzenie warunków do rozwoju
nauki i edukacji, to z kolei
przyciągnie młodych ludzi.
Co może odmienić miasto?
Naszym problemem
i to w skali całej Metropolii jest demografia. Najprościej
mówiąc: w perspektywie kilku dekad w Bytomiu i miastach ościennych
zabraknie ludzi do pracy? Czy to nie będzie skutkować omijaniem
regionu przez firmy, o które zabiegacie?
Demografia jest
nieubłagana i w KSSE to dostrzegamy. Gospodarka Śląska jest
dodatkowo specyficzna, że jej problemy w tym właśnie zakresie,
wynikają nie tyle ze starzenia się społeczeństwa, co niskiego
poziomu zatrudnienia wśród osób w wieku produkcyjnym. To pokłosie
np. wcześniejszego odchodzenia na emerytury osób korzystających z
różnych przywilejów górniczych.
A czy kluczem w
tym procesie nie jest, że tak powiem: dobry timing? Tzn. np.
niedopuszczenie do sytuacji, w której beneficjenci odpraw górniczych
nie zostaną zagospodarowani na nowo przez rynek pracy, tylko
„dodłubią” sobie gdzieś do emerytury?
W pewnym sensie.
Potrzebujemy zachęt, by skłonić takie osoby do pozostania na rynku
pracy. Mówił pan o „kulturze technicznej”. Nie stać nas na to,
by pracownicy z doświadczeniem w przemyśle, o wysokim etosie
pracy i w wieku przedemerytalnym po prostu przestali być aktywne
zawodowo.
Bytom, Śląsk
są w stanie konkurować o pracowników czy absolwentów z innymi
regionami?
Na Śląsk od
dziesięcioleci przyjeżdżają ludzie z różnych stron Polski.
Motywacje są różne, ale jako KSSE dostrzegamy te procesy i widzimy
w nich szansę dla naszego rynku pracy. Staramy się właśnie
wdrażać nasz autorski program „Pracownik + Mieszkanie +”.
Naszym zamiarem jest ściągnięcie repatriantów, osób z Kartą
Polaka, którym jesteśmy w stanie zaoferować i pracę, i
mieszkanie.
Bytom w
perspektywie 2030-2050. Jak pan sobie go wyobraża?
Zrównoważony
rozwój i transformacja całego Śląska, przyciąganie inwestycji,
inwestycje miejskie zaplanowane dzięki m.in. pieniądzom unijnym –
to czynniki, które są w stanie odmienić to miasto. Jeśli
wszystkie te elementy zostaną złożone w jeden spójny proces,
kolejne lata będą należeć do Bytomia.
Czytaj także:
„Czego pan oczekiwał od prezydenta Wójcika? Miał pojechać do premiera Millera i domagać się, żeby kopalnie nie zostały zamknięte?”. Jan Czubak w „Musimy porozmawiać o Bytomiu”