Patryk Osadnik: Głównym tematem COP 26 było odejście od węgla. Co to oznacza dla Bytomia?
Wiceprezydent Michał Bieda: Chyba wszyscy mamy dziś świadomość, że czeka nas transformacja, która dotknie miasto w dwóch aspektach. Po pierwsze energetycznym - musimy zacząć pozyskiwać ciepło i energię ze źródeł mniej szkodliwych dla środowiska. Po drugie gospodarczym, co wiąże się z całkowitym wygaszeniem wydobycia węgla kamiennego w Bytomiu.
Będzie to kolejna transformacja i w porównaniu z poprzednimi musi ona zostać przeprowadzona mądrze, sprawiedliwie, z pamięcią o lokalnej gospodarce. Dotychczasowe działania całkowicie pomijały ten aspekt. Rozdawano odprawy górnikom i na tym się kończyło. Nie zwracano uwagi na fakt, że osoby te traciły siłę nabywczą, malały dochody lokalnych sklepów i usługodawców, a cała gospodarka miejska się kurczyła.
Jak Bytom przygotowuje się do tej transformacji?
Jeśli chodzi o energetykę, to kwestia budowy farm fotowoltaicznych z magazynami energii. Toczą się także rozmowy o eksperymentalnych technologiach szczytowo-pompowych, które mogłyby być wykorzystywane w dawnych szybach kopalń, aby magazynować energię.
Większym problemem jest zastąpienie węgla wykorzystywanego do centralnego ogrzewania. Mamy alternatywę w postaci gazu, ale to też paliwo kopalne, z którego będziemy musieli zrezygnować. Są jeszcze kotły wielopaliwowe, choć wciąż mówimy o procesie spalania. Myślę, że przyszłością jest wodór, do którego produkcji można wykorzystać energię z farm fotowoltaicznych.
Z kolei jeśli chodzi o gospodarkę, to mamy w Bytomiu około czterystu hektarów terenów, którym chcemy przywrócić funkcje gospodarcze. To przede wszystkim tereny dawnych kopalń, których w mieście działało kilka. Nie wiadomo jeszcze, czy ostatecznie zostaną one przekazane miastu, czy spółkom celowym. To kwestia dopracowania szczegółów.
Na jakim etapie są inwestycje związane z budową farm fotowoltaicznych?
Inwestycje dotycząc farm fotowoltaicznych są planowane niezależnie od transformacji węglowej. Zmieniamy plany zagospodarowania przestrzennego dla kilku miejsc, bowiem prawo w Polsce wymaga, aby instalacje fotowoltaiczne tej wielkości były zapisane w studium oraz planie zagospodarowania przestrzennego, czego w Bytomiu dotąd nie zrobiono. Ten proces rozpoczęliśmy na początku kadencji.
A gdzie w Bytomiu mogłoby powstać takie farmy fotowoltaiczne?
To tereny poprzemysłowe i zdegradowane, takie jak przy ul. Magdaleny, gdzie za kadencji poprzedniego prezydenta (Damiana Bartyli - przyp. red.) zwieziono tony odpadów. Utylizacja kosztowałaby kilkadziesiąt lub kilkaset milionów złotych. W związku z tym zamierzamy przeznaczyć ten teren pod produkcję zielonej energii. Ma tam stanąć farma fotowoltaiczna, wytwarzającą kilka megawatów energii elektrycznej.
Podpisaliśmy już porozumienie z Katowicką Specjalną Strefą Ekonomiczną, na mocy którego w najbliższych tygodniach powołamy Klaster Innowacji Energetycznych, a jego zadaniem będzie między innymi zasilanie miejskich obiektów oraz stref ekonomicznych w energię z fotowoltaiki. Chcemy położyć także nowe sieci energetyczne, aby samodzielnie dostarczać energię we wskazane miejsca.
W jaki sposób klaster może pomóc miastu?
Klaster pomoże nie tylko w wytwarzaniu energii i jej rozliczaniu, ale także pozyskiwaniu dofinansowań. Już teraz klastry energetyczne mogą uzyskać prawie stuprocentowe dotacje i chcemy to wykorzystać. Tak samo jak Fundusz Sprawiedliwej Transformacji i inne fundusze Unii Europejskiej.
Równolegle rozwijamy drugi klaster biznesowo-energetyczny na terenie dawnej Huty Bobrek. Tam z kolei bateria koksownicza przechodzi modernizację, dzięki której efektem jest jej pracy będzie wytwarzanie znacznej ilości ciepła, co może być wykorzystywane przez przedsiębiorców na tym terenie, który chcemy uzbroić i również oddać pod inwestycje.
Z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji do województwa śląskiego ma trafić ponad dwa i pół miliarda euro. Bytom planuje już, na co mógłby pozyskać pieniądze z tej puli?
Plany związane z Funduszem Sprawiedliwej Transformacji dzielimy na cztery wiązki. Pierwsza to rekultywacja terenów poprzemysłowych i przygotowanie ich pod nowe inwestycje. Druga to przekwalifikowanie pracowników. Chcemy, aby ludzie, którzy odejdą z kopalń, pozostali na rynku pracy.
W Toronto przeprowadzono termomodernizację budynków i wymianę źródeł ciepła, zatrudniając osoby, które straciły pracę w innych gałęziach gospodarki. Przygotowaliśmy podobny projekt dla Bytomia i jest on wysoko oceniany przez osoby, które zajmują się Funduszem Sprawiedliwej Transformacji.
Trzecia wiązka skupia się na regulacji stosunków wodnych, które zniszczyło górnictwo. Mamy w Bytomiu kilkanaście niecek bezodpływowych, a dziś woda deszczowa jest cenna. Chcemy ją wykorzystywać, na przykład do celów rekreacyjnych (Plan zagospodarowania Brandki - przyp. red.) lub odprowadzać do Bytomki czy Szarlejki. To wymaga jednak wielomilionowych inwestycji.
Czwarta wiązka skupia się na energetyce. Rozmawiamy z różnymi podmiotami o wykorzystaniu kotłów wielopaliwowych w dostarczaniu ciepła do mieszkańców Bytomia i okolicznych miast.
Mateusz Morawiecki podczas COP 26 podpisał dokument, zgodnie z którym Polska powinna wygasić kopalnie węgla kamiennego do 2030 roku. Później wycofał się, tłumacząc, że proces ten będzie trwał zgodnie z umową społeczną do roku 2049. Jak będzie w Bytomiu?
Polska składa deklaracje mniej ambitne, niż można by było się tego spodziewać. Stać nas na zdecydowanie bardziej efektywną politykę klimatyczną. Trzeba pamiętać, że umowa społeczna to jedno, ale przyszłość kopalń zależy nie tylko od kwestii klimatycznych, a może i przede wszystkim gospodarczych. Myślę, że z tego powodu era węgla kamiennego w Polsce skończy się szybciej, niż to zapisano.
Problem transformacji nie leży w samym wydobyciu. Możemy zamykać kopalnie, ale jeśli dalej będziemy wytwarzać energię z węgla, tylko importowanego, to nie poprawi jakości naszego powietrza. Powinniśmy najpierw zmodernizować energetykę, a dopiero później wygasić wydobycie węgla.
Jeżeli chodzi o Bytom, to spodziewam się, że ten proces zakończy się szybciej, niż zakłada umowa społeczna (KWK „Bobrek” powinna zakończyć działalność do roku 2040 - przyp. red.). Z powodów ekologicznych i ekonomicznych będzie to raczej rok 2030, dlatego myślimy o inwestycjach gospodarczych z wyprzedzeniem, aby się na to przygotować.
Instalacje fotowoltaiczne i wiatrowe w miastach nie uniosą całego zapotrzebowania na energię w Polsce. Potrzebny jest jakiś dalszy krok, na przykład budowa elektrowni atomowej?
Jako kraj nie uciekniemy od budowy elektrowni atomowej i nie widzę powodu, abyśmy mieli to robić. Atom to znacząca pozycja w miksie energetycznym Niemiec czy Francji. Mamy wielu partnerów, z którymi powinniśmy budować dobre relacje. Budowa elektrowni Atomowej z Niemcami, Francuzami, Amerykanami czy Japończykami na pewno byłaby dla Polski korzystna.
Jeśli chodzi o samo zapotrzebowanie samorządów na energię elektryczną, to spokojnie można by było pokryć je z odnawialnych źródeł energii (OZE). Inwestycje w farmy fotowoltaiczne z magazynami energii stanowczo zmniejszą zapotrzebowanie na energię z węgla, która może się okazać konieczna jedynie zimą lub w szczytowych momentach. Uważam, że od tego nie ma odwrotu.