Na początku października informowaliśmy o wyjątkowo długiej chorobie byłego prezesa BPK, Piotra Bramorskiego. Na zwolnieniu lekarskim przebywał aż 230 dni! Co więcej, miał dwie przerwy pomiędzy kolejnymi L4: jedną na opiekę nad chorym dzieckiem i opiekę nad dzieckiem do 14 lat, a drugą na urlop wypoczynkowy. Łącznie był poza firmą przez 300 dni!
Skutecznie utrudniało to jego zwolnienie z pracy. Powołany za czasów rządów Platformy Obywatelskiej prawdopodobnie spodziewał się, że nowa władza będzie chciała odsunąć go z fukcji prezesa jednej z najważniejszych miejskich spółek. Już dwa tygodnie po przegranych wyborach przez PO poszedł na zwolnienie lekarskie. Ostatecznie dopiero 31 sierpnia, po przeszło roku od referendum, dobiegł końca okres wypowiedzenia i tym samym formalnie przestał pracować w BPK.
Teraz, zaledwie półtorej miesiąca później, został powołany na stanowisko prezesa Kolei Śląskich. Wybrano go w drodze konkursu, lecz już drugiego z kolei. Wcześniejszy wygrał Daniel Dygudaj, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych PKP PLK w Sosnowcu, ale jego wyniki unieważniono bez podania wyników. Bramorski zastąpi na stanowisku Michała Borowskiego, który pełnił funkcję tymczasowo, do czasu rozstrzygnięcia konkursu.
Przetasowania na fotelu prezesa KŚ są efektem zeszłorocznego chaosu, który nastąpił w chwili, gdy spółka przejęła wszystkie regionalne połączenia od Przewozów Regionalnych. Wówczas na jaw wyszło, iż ówczesny prezes - Marek Worach - cierpiał na chorobę psychiczną, miał za sobą kilka poważnych porażek biznesowych oraz toczył się w jego sprawie proses o niegospodarność. W efekcie całego zamieszania Adam Matusiewicz pożegnał się z funkcją marszałka województwa.