Do Urzędu Miejskiego w Bytomiu we wrześniu wpłynęła interpelacja radnego Grzegorza Nowaka, który „podjął skargi” mieszkańców ulicy Murarskiej w Bytomiu na działalność pubu Gotyk. Jak czytamy w interpelacji „uciążliwości pojawiają się zwykłe w weekendy w godzinach tzw. ciszy nocnej”.
„Klienci tego lokalu często pod wpływem alkoholu zachowują się głośno, wychodząc na ulicę w godzinach nocnych, wszczynają awantury, kłótnie z osobami interweniującymi oraz zażywając tzw „dymka papierosowego” na zewnątrz lokalu, „smrodząc” pod oknami lokatorów” – opisuje Grzegorz Nowak w piśmie.
Jak wskazuje, na uciążliwości skarżą się głównie starsze osoby, które w letnie i ciepłe dni nie mogą swobodnie otworzyć okien.
„Mieszkańcy proszą o podjęcie systematycznych patroli służb porządkowych w tym rejonie, co mogłoby wpłynąć na poprawę opisanej sytuacji” – czytamy w interpelacji.
Inicjatywa mieszkańców czy jednej osoby?
Skontaktowaliśmy się z radnym Grzegorzem Nowakiem w tej sprawie, z pytaniem jak dokładnie wyglądała jego rozmowa z mieszkańcami.
– Osoba zamieszkująca w sąsiedztwie rzeczonego baru trzykrotnie wydzwaniała do mnie w tej sprawie. Powiedziała, że reprezentuje grupę mieszkańców tamtej ulicy i prosi o interwencję – wyjaśnia nam radny. – Ponoć nie tylko się do mnie w tej sprawie zwracała, miała okazję jeszcze gdzieś interweniować. Do mnie się zwróciła i podjąłem takie działania, zgodnie z przepisami, aby tę sprawę uporządkować, wyjaśnić, podjąć jakieś kroki, które by zmierzały w kierunku poprawy sytuacji – dodaje.
Gdy zapytaliśmy się czy rozmawiał z innymi mieszkańcami na temat problemów związanych z klubem Gotyk, odpowiedział, że m.in. z powodu sytuacji związanej z pandemią COVID-19, ograniczył się tylko do kontaktu z jedną osobą.
– Czuła się uprawniona do tego żeby rozmawiać. Nie wiem czy to prawda czy nie, czy rzeczywiście wypowiadała się w imieniu szerszej grupy mieszkańców. Nie byłem w stanie określić reprezentacyjności tej osoby. Jak już trzeci raz mieszkaniec dzwoni w tej samej sprawie i prosi o współpracę, pomoc, poczułem się w obowiązku zająć się problemem, aby tę sprawę wyjaśnić na poziomie służb porządkowych miasta – twierdzi radny. – Lepiej żeby to było rozwiązane już na etapie wstępnym, a nie gdy problem urasta do sytuacji poważnego konfliktu.
Czy faktycznie taki wilk straszny jak go malują? Jak twierdzi właściciel lokalu, Jacek Głażewski problemów z mieszkańcami prawie w ogóle nie ma.
– Ta sytuacja się nie ciągnie od dzisiaj, jeśli chodzi o ten temat – przyznaje właściciel lokalu. – To się zaczęło od momentu kiedy pewna osoba po prostu wprowadziła kilka lat temu, a ja tu istnieję 21 lat. Na początku swojej działalności miałem pewne problemy z sąsiedztwem u góry, natomiast one się wyciszyły i sobie funkcjonowaliśmy. Później wprowadziła się ta osoba i zaczęły się akcje…Ciągłe wzywanie policji, muzyka jej się nie podoba, towarzystwo jej się nie podoba, ludzie którzy tu przychodzą, jak są ubrani, ta subkultura. Ona jest takim aktywistą, który właśnie zaczyna zbierać podpisy i próbuje pozbawić nas niby koncesji. Tylko żeby pozbawić nas koncesji, trzeba mieć jakieś podstawy, a ta osoba takich podstaw tak naprawdę tu nie ma – wyjaśnia.
„Ja też dzwoniłam na policję, i to nie raz”
Czy faktycznie prowodyrem zamieszania wokół Gotyku jest tylko jedna osoba? Postanowiliśmy to sprawdzić i dotarliśmy do rzekomego inicjatora, który „wypowiadał się w imieniu szerszej grupy mieszkańców”. Niestety, odmówił nam komentarza w tej sprawie. Inni lokatorzy potwierdzili nam jednak, że nie tylko on zgłaszał uciążliwości związane z pubem na policję. Jak się okazuje, sfrustrowanych sąsiadów jest znacznie więcej. Nasi rozmówcy chcą pozostać anonimowi.
– Ja też dzwoniłam, i to nie raz – przyznaje jedna z lokatorek. – Policja zwykle przyjeżdża, zwraca uwagę osobom, które piją alkohol na ulicy i nawet mandatu nie wystawia, a przecież to jest miejsce publiczne. Nie należy już do Gotyku. Nie mamy już siły. Nie możemy okna latem otworzyć, bo się spać nie da – dodaje.
„Złośliwie robią nam kupę pod drzwiami klatki”
– Na klatce schodowej nie raz mieliśmy podpaloną kartkę papieru. Złośliwie robią nam kupę przed drzwiami co weekend. Na ulicy walają się butelki – wymienia jeden z sąsiadów. - Pewna kobieta chciała wyjechać samochodem do pracy, miała przeciętą oponę. Gdy przychodzi weekend, w ogóle samochodów pod swoim domem nie stawiamy. Mieliśmy już wybitą szybę dwa razy. Pety z papierosów pchają nam do bagażnika – kontynuuje.
– Generalnie głównym problemem są ludzie, którzy wychodzą na zewnątrz. Hałas jest okropny, nie da się spać. Czasem dochodziło do demolowania szyb w samochodach, ale to było dosyć dawno. Gdyby ci ludzie nie wychodzili na ulicę, tylko siedzieli w środku, byłoby z pewnością spokojniej – wyjaśnia pani mieszkająca w pobliżu ul. Kościelnej.
Gotyk na tle innych lokali nie wypada najgorzej
Asp. Anna Oczkiewicz z Komendy Miejskiej Policji w Bytomiu potwierdziła, że niektóre incydenty wymienione przez mieszkańców faktycznie miały miejsce. Bytomska policja zajmowała się sprawą m.in. wybitych szyb w samochodach.
– Od 1 stycznia 2021 do 28 sierpnia 2021 roku funkcjonariusze policji przyjęli sześć interwencji związanych z funkcjonowaniem lokalu Gotyk. Ustalono, że mieszkańcy skarżą się na głośne zachowanie wychodzących przed bar klientów. W dwóch przypadkach prowadzone jest postępowanie w sprawach o wykroczenia – wyjaśnia asp. Anna Oczkiewicz. – To, co się dzieje w klubie nie przeszkadza mieszkańcom. Ich spoczynek nocny zakłócają osoby, które opuszczają bar na zewnątrz. Policjanci patrolują całe miasto, ale wiadomo, że jak jest piątek czy sobota, to interwencji związanych z zakłóceniem porządku i spoczynku nocnego jest więcej i dotyczy to całego naszego miasta. Wówczas patrole policyjne udają się na każdą zgłoszoną interwencję – dodaje.
Według policyjnych statystyk klub Gotyk na tle innych podobnych lokali w centrum wcale nie wypada źle. W latach 2019-2021 (stan na 8 października 2021), nieopodal klubu policja przeprowadziła łącznie 24 interwencje. Dla porównania – przy pubach na ul. Rycerskiej podobnych interwencji było 27, przy Ministerstwie Śledzia i Wódki - 26, a przy lokalu Fuchs - 15.
Właściciel klubu Gotyk rozkłada ręce. – Nigdy nie musiałem mieć ochrony w Gotyku, bo tu nie ma żadnej agresji – wyjaśnia. – Nie mieliśmy problemu z bójkami. Raz policja do nas przyjechała, bo było za głośno w klubie, mieliśmy wtedy zlot fanów Depeche Mode. Przyjechali, przeprosiliśmy, przyciszyliśmy muzykę. Zawsze reagujemy na interwencje policji, nie ma czegoś takiego, że muszą do nas drugi raz przyjeżdżać. Nigdy nie zostaliśmy ukarani mandatem. Kończy się na upomnieniu. Kompletnie nie rozumiem tego „bicia piany”, robienia akcji na zasadzie odebrania nam koncesji i prób zamknięcia lokalu – komentuje Jacek Głażewski.
Ktoś strzelał do klientów z wiatrówki?
Głażewski wskazuje, że często to jego klienci spotykają się z agresją ze strony mieszkańców. – Nie raz ktoś w nich rzucał jajkami, a nawet strzelał z wiatrówki, czy broni gazowej. Nie mogę zmusić ludzi, żeby nie wychodzili na zewnątrz. Mam dostępną palarnię, mogą palić u nas w środku. Mogę jedynie zwrócić uwagę na to, żeby nie pili alkoholu na zewnątrz, co robię – dodaje.
Komenda Miejska Policji w Bytomiu potwierdziła nam, że taka sytuacja, gdy ktoś rzucał jajkami i strzelał z wiatrówki do klientów Gotyku faktycznie miała miejsce, dokładnie 4 lipca 2021 r. przy ul. Murarskiej. Według raportu funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie o godz. 3.20. Jak widać, atmosfera między mieszkańcami a klubem jest bardzo napięta. Z drugiej strony trudno się dziwić…
– Rzucali kostkami brukowymi w samochody, wybijali w nich szyby, sikają nam pod bramą i do klatki schodowej. Tak żyć nie można – kwituje jeden z lokatorów.
Sfrustrowani mieszkańcy postanowili wysłać pismo do Urzędu Miejskiego w Bytomiu w tej sprawie. Zostało złożone 5 kwietnia 2019 roku. Urzędnicy zakwalifikowali je jednak nie jako petycję lecz wniosek. Podpisały się pod nim 22 osoby.
– Ja się trochę dziwię. Pewna osoba przychodziła do nas z petycją, my w klatce mieszkamy naprzeciwko i nikt z naszych się nie podpisał. Jest głośno, wiadomo, ale bez przesady. Przyzwyczailiśmy się do tego lokalu i dobrze nam się tu żyje – komentuje jedna z pań, wchodząc do klatki schodowej.
– A co z tymi wybitymi szybami w samochodach lokatorów?
– Ja tylko powiem tyle... Oko za oko, ząb za ząb.