Ludzie wybierają osiedla z wielkiej płyty celowo
Czasy się na szczęście zmieniły i obraz szarych (dosłownie) blokowisk odszedł w niepamięć. Dzisiaj osiedla, te budowane w latach 70. i 80. w niczym już nie przypominają „szarych czasów”, a coraz więcej ludzi wybiera i kupuje mieszkanie na osiedlach z tego okresu – celowo. Po pierwsze, dostrzegają w ich architekturze coś pociągającego – modny ostatnio, surowy beton, spokojny kształt, duże okna i balkony, a po drugie – przestrzeń z dużą ilością zieleni. Tego często brakuje w nowych osiedlach na przedmieściach, gdzie deweloperzy, tworząc nowe miejsca zamieszkania, wykorzystują działki maksymalnie pod zabudowę, a w zieleni, choć zaplanowanej już na etapie projektu, stosują minimalizm.
Faktycznie, zieleni jest w przestrzeni osiedli Bytomskiej Spółdzielni Mieszkaniowej bardzo dużo, ale niestety, powstałej bardzo przypadkowo. Wiele drzew to niepilnowane „samosiejki”, z którymi dzisiaj jest wielki problem, lub drzewa sadzone bez konkretnego planu. Na etapie budowy osiedli nikt nie zastanawiał się nad efektem, jaki będzie za kilkanaście lat. Skutkiem braku kontroli w obszarze właściwego zagospodarowania zieleni są licznie występujące, wysokie, przerośnięte, gęste drzewa. Problematyczne dla mieszkańców, ponieważ zacieniają mieszkania, i dla zarządcy, bo stanowią zagrożenie dla nieruchomości i infrastruktury. Przerośnięte i strzeliste w czasie wiatrów i burz, niszczą dachy i elewację budynku, a rozbudowany, ekspansywny układ korzeniowy degraduje chodniki, studzienki, przewody biegnące w ziemi.
Znikną problematyczne topole, pojawią się inne drzewa
Choć pielęgnacja drzew i krzewów w zasobach Bytomskiej Spółdzielni Mieszkaniowej prowadzona jest regularnie, to czynności te nie zawsze były realizowane na podstawie konkretnych planów zagospodarowania. Taki stan rzeczy właśnie ulega zmianie. W kwestii zagospodarowania zieleni do zrobienia jest jeszcze wiele. Spółdzielnia pielęgnuje całe szeregi klonów i jesionów, kasztanowce, wierzby i topole. Tych ostatnich jest jeszcze bardzo dużo i choć nie wszystkie gatunki są przeznaczone do wycinki, to jednak spora ich liczba zniknie z pejzażu bytomskich osiedli. Wszystko w oparciu o stosowne zezwolenia, uzyskane w Urzędzie Miasta, w Wydziale Inżynierii Środowiska. Każde usunięte drzewo to nasadzone co najmniej dwa nowe. Zarządca wybiera takie rodzaje drzew, które nawet przy maksymalnym wzroście nie sięgają wyższych pięter, a będą cieszyć oko kolorem lub kwiatostanem. Ponadto nie zacieniają one mieszkań i nie są zagrożeniem dla nieruchomości. Co ważne, gatunki, o których mowa, charakteryzują się odpornością na zanieczyszczenia i niekorzystne warunki miejskie, ich pielęgnacja i utrzymanie nie będzie zbyt wymagające. Istotną sprawą jest także dobieranie takich gatunków, które w przyszłości dadzą schronienie i pożywienie owadom i ptakom. Spółdzielnia stawia na:
- lipy,
- czeremchy,
- piękne głogi,
- całą gamę wiśni kwitnących.
Nie zabraknie czerwonych dębów, górskich wiązów i kolumnowych grabów. Drzewka, które się nie przyjmą, bo i tak bywa, będą wymieniane.
Krzewy to nie tylko żywopłoty
W obszarze niższej roślinności także jest planowanych dużo zmian. Odchodzi się od licznie sadzonych żywopłotów z ligustrów, będą usuwane przerośnięte, stare krzewy, zastępowane nowymi, ładnymi odmianami. Pojawią się w przestrzeni barwne:
- berberysy,
- tawuły,
- irgi,
- śnieguliczki,
- śliczne tamaryszki,
- koralowe kaliny.
Dużo będzie się działo.
- Mamy nadzieję, że nasza praca zostanie zauważona, choćby w postaci pięknie przebarwiających się roślin i nie zostanie zniszczona, co niestety nadal często się zdarza. Zapraszamy na naszą stronę na Facebooku, gdzie o ogrodowych poczynaniach w obrębie konkretnej administracji będziemy informować na bieżąco – zachęcają przedstawiciele Bytomskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.