Przed sobotnim meczem z Pniówkiem Pawłowice można było mieć spore obawy. Rywal to czwarta drużyna III ligi, z którym trzeba się liczyć. W dodatku miał w garści atut własnego boiska, co w tym przypadku miało duży wpływ na boiskowe wydarzenia.
Zaczęło się jednak idealnie. W drugiej minucie Polonia Bytom wyszła na prowadzenie, a pięknego gola strzelił Kordian Górka. Zamiar jednak miał inny, bo dośrodkowywał w pole karne, ale piłka wpadła bezpośrednio do bramki. To jednak były miłe złego początki.
Potem byliśmy świadkami niezbyt atrakcyjnego spotkania. Bytomianie wprawdzie starali się kontrolować wydarzenia na boisku, ale nie było to łatwe. Raz, że utrudniała to nawierzchnia, a dwa coraz ostrzejsza gra przeciwnika.
Ze wściekłości szalał trener Kamil Rakoczy, który ostatecznie meczu nie dokończył, bo został wyrzucony przez sędziego. Trudno się jednak dziwić, bo rzadko zdarzają się mecze, w których arbiter pokazuje aż 13 żółtych kartek! Wiele z nich było dyskusyjnych.
W meczu walki z czasem zaczęli lepiej odnajdować się gospodarze. Pniówek w drugiej połowie zaczął stwarzać sobie świetne okazje. Dwa razy zrobiło się gorąco pod bramką Dominika Brzozowskiego, który pierwszy strzał głową obronił, a po drugim na szczęście nie musiał interweniować.
Potwierdziło się jednak powiedzenie, że do trzech razy sztuka. W 82. minucie kluczem okazał się rzut wolny, po którym doświadczony Wojciech Caniboł lekko strącił piłkę i bytomski bramkarz nie miał szans na skuteczną interwencję. Zwycięstwo wymknęło się z rąk, ale była doskonała okazja, aby jeszcze odwrócić losy meczu. W ostatniej akcji Polonia miała rzut rożny, w świetnej sytuacji znalazł się Dominik Konieczny, ale... uderzył głową obok bramki.
- Typowe III-ligowe widowisko. Na tym boisku nie dało się grać, bo jest bardzo małe, a stan murawy jest tragiczny. Nie mogliśmy pokazać swoich umiejętności, więc nastawiliśmy się na typowy mecz walki. Dla nas skończyło się stratą dwóch punktów i to najbardziej boli. Rywal nie pozwolił nam na zbyt wiele i strasznie żałujemy, że nie zdobyliśmy kompletu punktów - mówił po meczu trener Rakoczy w klubowej telewizji.
Remis z Pniówkiem Pawłowice mocno skomplikował sytuację niebiesko-czerwonych. Ruch Chorzów ma już dziesięć punktów przewagi i na razie nie widać, by miał złapać zadyszkę. W dodatku na drugie miejsce wskoczyła Ślęza Wrocław, która wiosną wygrała wszystkie cztery spotkania. A za tydzień bytomian czeka kolejne bardzo spotkanie z piątym LKS-em Goczałkowice-Zdrój.
https://www.youtube.com/watch?v=opDvQT1h9Xw