W listopadzie 2014 roku doszło do eksplozji w bloku przy ulicy Energetyki w Miechowicach. Na szczęście nikt wówczas nie zginął, lecz w jej wyniku trzeba było rozebrać cały blok, ponieważ groził zawaleniem. Lokator, w mieszkaniu którego nastąpił wybuch, przyznał podczas przesłuchania przez śledczych, że zamierzał popełnić samobójstwo. Co ciekawe, to nie była jego pierwsza próba zakończenia swojego życia, bo wcześniej tego samego roku podciął sobie żyły, ale lekarzom udało się go wówczas odratować.
W marcu 2017 roku znów wybuchł gaz w Bytomiu. Tym razem w bloku przy skwerze Modrzejewskiej na Stroszku. Eksplozja była tak silna, że elementy wyposażenia mieszkania wyrzuciło na odległość kilkudziesięciu metrów. W środku znajdował się mężczyzna i jego matka. Obydwoje zginęli. Późniejsze zeznania córki mężczyzny, która chwilę przed zdarzeniem wyszła z mieszkania, wskazały, że przyczyną eksplozji nie była niesprawna instalacja, lecz celowe działanie - to było samobójstwo.
W lipcu 2019 roku w eksplozji gazu przy ul. Katowickiej zginęła matka i jej dwie córki w wieku 8 i 5 lat. Przechodnie od razu rzucili się na pomoc, ale nie zdołali już uratować im życia. Kobieta i jej dzieci śmiertelnie zatruły się tlenkiem węgla. Przez kolejne miesiące Prokuratura Okręgowa w Katowicach prowadziła śledztwo, by ustalić dokładne przyczyny tego tragicznego zdarzenia.
By wyjaśnić jak doszło do wybuchu śledczy przesłuchali ponad 100 osób, natomiast biegli z zakresu pożarnictwa, gazownictwa i budownictwa sporządzili liczne ekspertyzy. Na podstawie zgromadzonych dowodów i zeznań jednoznacznie stwierdzono, że do eksplozji nie doszło przypadkowo. 38-latka rozkręciła gaz i umyślnie doprowadziła do wybuchu.
Śledztwo ostatecznie zostało umorzone z powodu śmierci sprawczyni. Kobieta najprawdopodobniej podjęła decyzję o odebraniu sobie życia z powodu trudnej sytuacji życiowej. Samotnie wychowywała dwójkę córek, utrzymywała się z zasiłków i nie była w stanie związać końca z końcem, miała problemy sercowe, a w dodatku niedługo przed śmiercią pojawiły się poważne problemy zdrowotne.
- Wszystkie osoby, które zostały przesłuchane w śledztwie, nawet skonfliktowane z kobietą, podkreślały, że była to czuła i wzorowa matka - powiedział "Dziennikowi Zachodniemu" prokurator Waldemar Łubniewski.
O tragicznym zdarzeniu sprzed 1,5 roku długo przypominała zniszczona elewacja kamienicy przy ul. Katowickiej. Na przełomie 2020 i 2021 roku tamtejsza wspólnota mieszkaniowa przeprowadziła remont. W ostatnich dniach się zakończył i dziś już po eksplozji nie ma śladu.