28 grudnia zaostrzono obostrzenia, które mają wyhamować rozprzestrzenianie się koronawirusa. Tym razem zdecydowano się wprowadzić ograniczenia w sporcie amatorskim. Niestety, kilka dni temu zapadła decyzja o przedłużeniu obostrzeń co najmniej do końca stycznia.
Obecne przepisy sprawiają, że sparaliżowane są amatorskie kluby sportowe. W tej kwestii było wiele wątpliwości, ale ostatecznie rozwiał je Polski Związek Piłki Nożnej. Trenować mogą wyłącznie zawodowe kluby lub takie, w których sportowcy pobierają stypendia.
Dlatego też nie było przeciwwskazań, aby treningi rozpoczęła na przykład III-ligowa Polonia Bytom. Problem jednak mają kluby z niższych lig, w których zawodnicy nie otrzymują żadnego wynagrodzenia lub stypendium. Tym bardziej że PZPN już ostrzega, że nie ma co się nastawiać na to, że od 1 lutego obostrzenia zostaną poluzowane.
Sytuacja robi się niepokojąca, bo styczeń jest okresem, kiedy wiele amatorskich klubów zaczyna przygotowania. Wszyscy obawiają się, że powtórzy się historia z ubiegłego roku. Wówczas doszło do tego, że niemal wszystkie rozgrywki przedwcześnie zakończono.
Sprawa budzi duże kontrowersje, bo rząd podzielił sportowców na lepszych i gorszych. Amatorskie kluby nie mogą organizować zajęć, ale profesjonaliści, półprofesjonaliści oraz dzieci i młodzież (tylko w klubach, które uczestniczą w rozgrywkach) taką możliwość mają. Z możliwości uprawiania sportu wykluczono więc tylko jedną grupę.
To może doprowadzić do kuriozalnych sytuacji. Za przykład można podać piłkarską ligę okręgową, gdzie niektóre zespoły wypłacają niewielkie stypendia lub wynagrodzenia zawodnikom, a inne w pełni działają jako amatorzy. Będzie zatem tak, że wybrane kluby spokojnie przepracują całą zimę, a inne stracą co najmniej kilka tygodni.
Przypominamy także, że wciąż pozamykane są baseny, siłownie, czy kluby fitness. Można jednak na własną rękę biegać lub uprawiać inną aktywność fizyczną na świeżym powietrzu.