Pierwsze derby w tym sezonie dla obu drużyn miały bardzo duże znaczenie. Nie tylko, jeśli chodzi o prestiż, ale przede wszystkim w kontekście sytuacji w tabeli. Polonia Bytom i Ruch Chorzów walczą o zdobycie fotela lidera, a zwycięstwo nad jednym z groźniejszych rywali z pewnością mogło być wielkim krokiem w tym kierunku.
"Niebiescy" jednak przyjechali na stadion w Szombierkach z nastawieniem, aby przede wszystkim bronić dostępu do bramki. W pomeczowym wywiadzie trener Łukasz Bereta przyznał, że to był jego pomysł na derby.
- Mieliśmy taki plan, żeby ustawić się niżej i próbować kontry. (...) Tak naprawdę nikt by nie pamiętał, czy graliśmy ofensywnie, defensywnie. Cel był taki, żeby zdobyć ważne trzy punkty w derbach - przyznał szkoleniowiec Ruchu (za niebiescy.pl).
Chorzowianie nie grali pięknie, ale skutecznie. W 34. minucie Mariusz Idzik oszukał Norberta Radkiewicza, pobiegł z piłką do końcowej linii i mocno podał na długi słupek. Tam był Mateusz Winciersz, który wślizgiem skierował piłkę do bramki.
W szeregach Polonii pojawiło się duże rozczarowanie. Nie dość, że to bytomianie przez większość pierwszej połowy dyktowali warunki na boisku, to jeszcze powinni wcześniej wyjść na prowadzenie. Łukasz Krzemień niespodziewanie łatwo ominął rywali, znalazł się w polu karnym i chyba zaskoczony takim obrotem spraw uderzył obok bramki.
- Zaskoczyło nas, że tak klasowy zespół, jak Ruch Chorzów, przyjeżdża do Bytomia i stawia na defensywny futbol, w którym ustawiają się nisko, murują bramkę i wyprowadzają szybkie kontry. Polonia lubi grać w ataku pozycyjnym, gdzie mamy więcej przestrzeni, spodziewaliśmy się otwartej gry w piłkę i w przerwie trzeba było chłopakom wskazać obszary, w których można tak grający Ruch zaskoczyć - komentuje trener niebiesko-czerwonych Kamil Rakoczy.
Ruch do przerwy prowadził 1:0, ale nie było to porywające widowisko. Po zmianie stron niewiele się zmieniło. "Niebiescy" nadal skupiali się na grze z kontry i czasami było groźnie pod bramką gospodarzy. Polonia z kolei biła głową w mur i cegiełka po cegiełce go rozbijała. Grę klubu z Bytomia ożywiły zmiany, a dwóch rezerwowych miało duży wpływ na to, że podopieczni Rakoczego w końcu dopięli swego.
Była 90 minut, kiedy Jakub Belica (rezerwowy) wykonywał rzut rożny. Uderzył mocno na bramkarza, któremu przeszkadzał Marcin Lachowski (także rezerwowy). Stojący w bramce Tomasz Nowak wypiąstkował piłkę tak niefortunnie, że ta poleciała za jego plecy. Tam czyhał już Radkiewicz, który głową trafił do pustej bramki. "Norbi" wykorzystał swoje warunki fizyczne i dał swojej drużynie niezwykle cenny punkt.
- Mamy na tyle szeroką kadrę, że każdy musi być gotowy na wejście i pomoc drużynie. Często jest tak, że ktoś daje taką zmianę, po której zasługuje na grę od pierwszych minut w kolejnym meczu. W naszej szatni nie ma jednak ,,świętych krów” i na miejsce w każdym meczu trzeba sobie dobrą postawą zapracować - mówi Rakoczy.
https://www.youtube.com/watch?v=NMrdZYuJkzc
Czy kogoś derbowy remis cieszy? I tak i nie. Ruch nastawił się na defensywę, ale długo prowadził i zwycięstwo miał na wyciągnięcie ręki. Z kolei Polonia wyszarpała jeden punkt w końcówce, ale miała apetyt na znacznie więcej. Oba zespoły jednak z czasem docenią remis, bo nadal tracą zaledwie kilka punktów do pierwszej Ślęzy Wrocław.
fot. archiwum UM Bytom/Hubert Klimek