W toku prowadzonego dochodzenia policjanci ustalili, że dziecko zginęło, ponieważ…. za głośno płakało. W dniu, kiedy doszło do katastrofy w domu trwała libacja alkoholowa. W pewnym momencie skończył się alkohol i Marian P., ojciec dziewczynki, poszedł do sklepu. Pod opieką pijanej (miała 1,5 promila alkoholu we krwi) matki - Moniki P. - zostało troje dzieci: czteromiesięczna Laura, dwuletnia dziewczynka i sześcioletni chłopiec. W domu grała głośna muzyka, najmłodsze z rodzeństwa obudziło się i zaczęło płakać. Kobieta próbowała uspokoić noworodka, ale bezskutecznie. W końcu sięgnęła po przemoc i uderzyła czteromiesięczną dziewczynkę w głowę. Gdy dziecko straciło przytomność, matka wezwała pogotowie. Załodze karetki wyjaśniła, że Laura się zadławiła.
Dziewczynka z poważnym urazem głowy trafiła do chorzowskiego szpitala. Gdy lekarze spostrzegli obrażenia, wezwali policję. Okazało się, że maleństwo miało połamaną czaszkę. Niestety, nie udało się go uratować. Po dwóch tygodniach dziecko zmarło. Nie na tym jednak koniec. Prokuratura wszczęła postępowanie przeciwko domowym oprawcom. Efekty śledztwa są już znane. Okazuje się, że Marian P. stosował przemoc wobec Moniki P., a oboje znęcali się psychicznie nad dziećmi. Na wniosek prokuratury eksperci z Zakładu Medycyny Sądowej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego przeprowadzili badanie i wydali opinię dotyczącą obrażeń głowy dziewczynki. Ustalili, że nie powstały przypadkowo.
Zgodnie z decyzją Sądu Okręgowego w Katowicach 25-letnia matka, Monika P., za zabójstwo swoje córeczki została skazana na 25 lat więzienia. Kara nie ominie też ojca zamordowanej dziewczynki, który spędzi za kratkami 2 lata. Oboje odpowiedzą też za znęcanie się nad dwójką starszych dzieci. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Należy też dodać, że prokurator wnioskował o dożywocie. Prawdopodobnie złoży apelację w tej sprawie.
fot. pixabay.com