Cmentarz w Jampolu przypomina dżunglę. Jest zaniedbany i olbrzymi, bo jego wymiary to 750 na 200 metrów. Dzięki zapałowi wolontariuszy nekropolia powoli zmienia swoje oblicze. Szacuje się, że znajduje się tutaj około 2000 pochówków – najwięcej z początku XIX wieku, jednakże ich ostateczna liczba jest trudna do ustalenia z uwagi na zalesienie. Jampol był kiedyś tętniącym życiem miastem, powstałym 1600 r., a dziś pozostały po nim już tylko wspomnienia. Sławę zyskał m.in. dzięki Henrykowi Sienkiewiczowi, który unieśmiertelnił go na kartach powieści „Pan Wołodyjowski”. „(…)mówiono zaś, że w Jampolu samym, przy ujściu Szumiłówki i na pobliskich Dniestrowych porohach, co północ słychać płacz wielki i jęki, woda zaś przy księżycu mieni się na czerwono, jakoby krwią zabarwiona” – pisał o mieście polski noblista.
Przedstawiciele TML dołączyli po raz kolejny do dolnośląskiej akcji „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia”. Organizowana jest ona od dekady przez Fundację Studio Wschód i TVP Polonia pod patronatem Dolnośląskiego Kuratora Oświaty. Uczestnicy przedsięwzięcia, czyli wolontariusze porządkują i inwentaryzują zapomniane polskie nekropolie, które ulokowane są na terenie dzisiejszej Ukrainy, a znajdują się w opłakanym stanie. Podczas tegorocznej edycji ponad tysiąc młodych osób z Dolnego Śląska wzięło udział w porządkowaniu 150 nekropolii położonych w okolicach Lwowa, Stanisławowa, Tarnopola oraz na Wołyniu i Podolu. Byli wśród nich także przedstawiciele bytomskiego TML.
Dlaczego zdecydowano się dołączyć do akcji? – Działanie to ma na celu utrwalenie dla przyszłych pokoleń pamięci o Polakach, którzy odeszli. Warto zaznaczyć, że to nie tylko historia największych nazwisk, ponieważ odsłaniamy też grobowce muzyków, przywódców wojskowych, księży czy animatorów życia społecznego i kulturalnego, troszkę mniej znanych, ale mających swoją regionalną renomę. Na jampolskim cmentarzu znajdziemy m.in. mogiły Konstantego Korwina Sarneckiego herbu Ślepowron, który ma tu swoje mauzoleum. Był polskim wiolonczelistą i mecenasem sztuki w okresie Młodej Polski. Spoczywa tu też kpt. Adolf Szczawiński, a często pojawiają się nazwiska rodzin Cetnarskich, Balickich – wylicza Witold Madej, historyk, nauczyciel i wiceprezes zarządu TML.
Reprezentanci TML wyruszyli z Bytomia do Jampola nad Dniestrem, czyli na dawne krańce I Rzeczpospolite. – Uczestniczę w akcji już od trzech lat. Do tej pory w przedsięwzięciu brali udział jedynie przedstawiciele Dolnego Śląska, ale w tym roku udało się zorganizować całą grupę osób, która skupiona jest wokół TMP oraz fundacji Pomaganie Łączy Ludzi z Pilchowic – przyznaje Witold Madej.
- Tamtejszy cmentarz jest mieszany. Znajdują się tam groby z XIX i początku XX wieku. Niektóre są polskie, inne kozackie, ukraińskie, a nawet sowieckie, ponieważ w czasie II wojny światowej Rosjanie ulokowali tam okopy, z których ostrzeliwali Niemców znajdujących na mołdawskim brzegu – dodaje historyk.
Uczestnikom, przy wsparciu TML, własnym sumptem udało się zebrać fundusze na wynajęcie busa, dzięki czemu udało im wyruszyć w drogę. Prace na cmentarzu trwały od 8 do 20 lipca tego roku. W niedziele i w tamtejsze święta robiono sobie przerwy, a czas wolny przeznaczano na krótkie wycieczki do sąsiadującej z Jampolem Mołdawii.
Efekty prac budzą respekt. W ciągu 12 dni udało się uporządkować część cmentarza, wykarczować roślinność, odsłonić kilkadziesiąt grobów, odnowić napisy, porozbijane nagrobki, czy poustawiać fragmenty grobowców. - Odłamane części zostawiliśmy przy grobowcu. W tym roku nie mieliśmy odpowiedniego sprzętu, żeby je posklejać. Zrobimy to następnym razem. Nie udało nam się oczyścić całego cmentarza, ponieważ przypomina on dżunglę – podkreśla Madej.
Wolontariusze zdradzają też, że lokalne władze są bardzo otwarte i chętne do pomocy. – Mer Jampola Anatoli Jurczenko zawsze nam pomaga. Załatwia część sprzętu, ale i pomaga nam w znalezieniu noclegów w miejscowym hotelu – mówi Madej. Akcja „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia” przynosi coraz większe efekty, niestety, pojawiły się także pewne trudności. – Zdarza się, że tutejsze groby są plądrowane. Złodzieje wyrywają plomby zabezpieczające i wdzierają się do wnętrza grobów. Czasami robią podkopy, dlatego też na cmentarzu pełno jest dziur, w które można wpaść. Ostatecznie ustalono z merem, że doły zostaną zasłonięte płytami. Sami oznaczyliśmy je taśmą ostrzegawczą. Kolejny krok należy do lokalnych władz – zaznacza historyk.