Problemy zaczęły się, gdy władze Bytomia zdecydowały się zmienić podejście do udzielania zamówień na oczyszczanie miasta. Dotąd szerokie usługi w tym zakresie świadczył jeden wykonawca, lecz postanowiono powrócić do systemu funkcjonującego do 2012 r., gdy miasto było podzielone na kilka rejonów, a za ich oczyszczanie były odpowiedzialne różne firmy.
W tej chwili jednak w Bytomiu funkcjonuje przejściowe rozwiązanie, ponieważ rozmowy z dotychczasowym wykonawcą się nie powiodły, natomiast Miejski Zarząd Zieleni i Gospodarki Komunalnej nie zdołał dotąd pomyślnie rozstrzygnąć przetargu według nowych zasad. Oczyszczanie i utrzymanie zieleni powierzono w trybie zastępczym dwóm przedsiębiorstwom. Firma Dromar ze Stanicy odpowiada za Śródmieście i część Rozbarku, zaś radzionkowski zakład Orfin jest odpowiedzialny za porządek w pozostałych częściach miasta.
Niestety gołym okiem można zauważyć, że to tymczasowe rozwiązanie się nie sprawdza. Mieszkańcy każdego dnia skarżą się w internecie na brak skoszonych trawników, a problem urósł już do tego stopnia, że stał się już przedmiotem politycznego sporu. - Miasto w tej chwili jest tak zarośnięte... Już dwa miesiące. Ta firma w ogóle sobie nie daje rady; Odrosty na drzewach, wszystkie place zabaw prawie zarośnięte... Powiem szczerze, katastrofa. Jeszcze tak miasta zarośniętego nie widziałem - żalił się na niedawnej sesji radny Michał Lewicki. - Powiem szczerze panie prezydencie Bieda, katastrofa z tą zielenią, naprawdę. Jest nic nie powycinane, ja w ostatnich dwóch tygodniach ja miałam naprawdę bez kozery kilkanaście telefonów z pretensjami, że miasto nie robi nic, jeśli chodzi o zieleń, nie ścinana jest trawa - wtórowała mu radna Iwona Pakosz.
Wiceprezydent Michał Bieda sam przyznał, że obecna jakość prac jest daleka od ideału. - Ja się zgadzam co do zasady, że jest źle, natomiast nie zgadzam się z opinią, że nic nie jest wykoszone, ale rzeczywiście jest źle - mówił podczas czerwcowej sesji. - Nie jest to żadne usprawiedliwienie, aczkolwiek od prezydentów innych miast mamy sygnały, że mają takie same problemy, jak my. Jeżdżąc po miastach konurbacji górnośląskiej widać, że te problemy rzeczywiście występują z mniejszym lub większym natężeniem. Wszyscy mają problem z brakiem rąk do pracy - wyjaśniał wiceprezydent.
Aby poprawić sytuację MZZiGK za zgodą prezydenta Mariusza Wołosza stworzył dodatkowe etaty dla pracowników, których zadaniem jest m.in. utrzymanie zieleni i jej pielęgnacja. Dzięki temu jednostka przejęła wybrane obszary, w których samodzielnie dba o porządek i koszenie traw. Wiceprezydent Michał Bieda zapewniał podczas sesji, że miasto płaci wykonawcom tylko za to, co rzeczywiście wykonali. - Są potrącenia za niewykonanie tych zadań zgłaszanych przez mieszkańców. To jest weryfikowane i za to oczywiście nie płacimy - tłumaczył radnym.
Majowy przetarg na letnie i zimowe utrzymanie czystości i konserwację zieleni się nie powiódł, ponieważ złożone oferty przekraczały budżet. W najbliższym czasie postępowanie ma zostać powtórzone. Miasto musi jak najszybciej wyłonić wykonawców, aby nie tylko wykosić roślinność zarastającą Bytom, ale też, żeby zdążyć z przygotowaniami na nadejście zimy.
Im dłużej będzie funkcjonować przejściowe rozwiązanie, tym bardziej będą się nasilać skargi bytomian na estetykę miasta, lecz także bezpieczeństwo. Wysoka zieleń w rejonie skrzyżowań ogranicza widoczność, co może przyczynić się do kolizji drogowych, natomiast gęste zarośla po zmroku w niektórych miejscach obniżają poczucie bezpieczeństwa wśród mieszkańców. Czy uda się ten problem rozwiązać nim minie lato? Mamy już lipiec, więc jeśli kolejny przetarg się nie powiedzie, to będą na to marne szanse...