Pod koniec maja w Karbiu nieopodal skrzyżowania ul. Konstytucji i Miechowickiej doszczętnie spłonął autobus. Na szczęście pasażerowie i kierowca w porę z niego uciekli, bo inaczej doszłoby do wielkiej tragedii. To było ostrzeżenie, że należy czym prędzej sprawdzić stan taboru używanego w komunikacji publicznej.
- Po pożarze, jaki miał miejsce 29 maja w autobusie linii nr 39 w Karbiu, zawnioskowaliśmy do Zarządu Transportu Metropolitalnego o wnikliwą kontrolę taboru autobusowego obsługującego wszystkie linie komunikacyjne w naszym mieście - mówił kilka dni później wiceprezydent Michał Bieda.
Nie trzeba było długo czekać na pierwsze działania. Inspektorzy Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego pojawili się na bytomskim dworcu autobusowym. Kontrola taboru budzi strach, bo wyniki są oburzające.
Na jedenaście sprawdzanych autobusów zaledwie cztery były sprawne. Aż trzy natychmiastowo wyłączono z ruchu, a kolejne cztery mogły jedynie dojechać do warsztatu.
Usterki były przeróżne. Jak informuje portal naszemiasto.pl, to m.in. wycieki płynów eksploatacyjnych, niesprawne hamulce oraz uszkodzone zawieszenia. Wniosek jest niestety przykry i budzący strach. Pasażerowie nieświadomie codziennie narażają swoje bezpieczeństwo, korzystając z autobusów.