Kibice Polonii Bytom przez sześć lat żyli nadziejami, że w końcu spełnią się ich marzenia o klubie bez długów, kolejki wierzycieli, z nowoczesnym stadionem i bazą do szkolenia młodzieży. W tym celu powołano spółkę Bytomski Sport, która najpierw miała zająć się budową kompleksu sportowego przy ulicy Olimpijskiej, a potem z konieczności wzięła pod swoje skrzydła drużynę piłkarską, która wystartowała od IV-ligi.
Minęły cztery lata od utworzenia spółki. Nie ma stadionu, nie ma bazy treningowej, nie ma kompleksu, na który miały składać się także lodowisko, basen i hala. Są za to długi, a krzywy domek dalej stoi i każdy zastanawia się, jakim cudem jeszcze nie runął. W dodatku stadion został zdewastowany, bo tak należy nazwać prace, które wykonano. Zdemontowano krzesełka, krytą trybunę, a sam obiekt nie nadaje się do użytku. Nie dziwi, że w tej sytuacji każdy oczekuje od nowych władz odpowiedzi na jedno z pozoru proste pytanie. Co dalej?
Długi, pożyczki i wielki budżet na IV-ligowców
18 grudnia zorganizowano oficjalne spotkanie z nowymi władzami spółki oraz wiceprezydentem Adamem Frasem. Sceneria była wymowna, bo zainteresowanych zaproszono do "krzywego domku" przy Olimpijskiej, by wszyscy zobaczyli, jakie panują tam warunki. Odpowiedzi na powyższe pytanie nie było. Dziś nikt nie jest w stanie powiedzieć, co będzie z budową nowego stadionu, spółką Bytomski Sport oraz IV-ligową drużyną, która po rundzie jesiennej jest liderem rozgrywek. Zamiast odpowiedzi było rozliczenie z poprzednimi władzami, a także firmą S-Sport, która miała zmodernizować stadion.
- Spółka jest w bardzo złej kondycji. Na obecną chwilę nie realizuje swoich zobowiązań. To skutek utraty płynności finansowej, której odzyskanie jest moim pierwszym zadaniem - mówi nowy prezes Bytomskiego Sportu Sławomir Kamiński.
Spółka obecnie jest zadłużona na ponad 2 mln złotych. To zaległości m.in. wobec ZUS, Urzędu Skarbowego, czy Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego. Okazało się także, że udzielano pożyczek KS Polonii Bytom SA, Fundacji Bytomski Sport, TMH Polonii Bytom, Bytomsko-Radzionkowskiej Spółdzielni Socjalnej na łączną kwotę około 500 tys. zł.
Wpływ na trudną sytuację spółki mają także koszty klubu piłkarskiego. Miesięczne utrzymanie IV-ligowej drużyny to 100 tys. zł. Ponad milionowy budżet na tym poziomie rozgrywkowym jest szokujący. Piłkarze do tej pory regularnie otrzymywali wynagrodzenie, ale w końcu i tutaj pojawiły się poślizgi.
Na spotkaniu obecny był także poprzedni prezes Bytomskiego Sportu. Krzysztof Bochnia zdradził, że lada moment zadłużenie zmaleje, bo na konto wpłynie dotacja z Ministerstwa Sportu i Turystyki oraz zwrot z VAT-u. Dlatego dopiero w styczniu powinna być znana realna kondycja spółki i wtedy zapadną konkretne decyzje w sprawie przyszłości.
Na razie każdy scenariusz jest brany pod uwagę. Nawet postawienie Bytomskiego Sportu w stan upadłości. To z kolei będzie skutkować kolejnym upadkiem drużyny piłkarskiej. Obecna warunkowo mogła wystartować od razu od IV ligi ze względu na bogatą tradycję Polonii. Drugi raz Śląski Związek Piłki Nożnej niemal na pewno nie zgodzi się na takie rozwiązanie. W nowym sezonie możemy zatem zobaczyć dwukrotnego mistrza Polski w B lub A-klasie. A to będzie największy upadek w blisko stuletniej historii.
Rozbierali, co miało jakąkolwiek wartość
Drugi palący problem to budowa stadionu. Pewne już jest, że Polonia, jeżeli będzie grać, to przez kilka lat na stadionie Szombierek. Obiekt przy Olimpijskiej ma jedynie murawę nadającą się do gry. Modernizacja na razie stanęła pod znakiem zapytania, gdy już w październiku S-Sport odstąpił od umowy. Rzekomo z powodu braku przedstawienia gwarancji finansowych.
Na wspomnianym spotkaniu władze Bytomskiego Sportu opowiedziały całą historię współpracy z S-Sportem. Najpierw była modernizacja boiska treningowego ze sztuczną nawierzchnią przy ulicy Piłkarskiej. Za liczne opóźnienia nałożono kary w wysokości 454 tys. zł. W dodatku do dzisiaj zgłaszają się podwykonawcy, którym S-Sport nie zapłacił za wykonane prace. Na szczęście ostatecznie boisko oddano do użytku. Potem przyszedł czas na modernizację głównego stadionu i tutaj warto oddać głos Mariuszowi Kosiorzowi, kierownikowi ds. inwestycji w Bytomskim Sporcie.
- 6 kwietnia została podpisana umowa, na mocy której w ciągu 5 tygodni wykonawca powinien dostarczyć projekt wstępny. Nie było go do lipca, pojawiały się za to jakieś koncepcje, których inwestor nie zamawiał. Takie "widzi mi się" wykonawcy, próbującego mocno zmieniać program funkcjonalno-użytkowy, do którego realizacji się zobowiązał. Odrzucaliśmy to, przedstawiane rysunki wręcz urągały tego typu projektom. Na spotkaniach wykonawca bardzo lawirował odnośnie projektu wstępnego. Został on w końcu dostarczony 15 listopada, ale nie został zaakceptowany. Dlaczego? Jako inwestor świadomie zmieniliśmy jedynie lokalizację szatni kontenerowych, stwierdziliśmy bowiem że lepiej od razu zaprojektować szatnie w budynku. Okazało się, że wykonawca zmienił dosłownie wszystko. Pozostawił stare nasypy, pozbawił nas terenu mogącego służyć jako parkingi. Projekt po prostu znacząco odbiegał od PFU - tłumaczył (za sportslaski.pl).
Okazuje się także, że S-Sport dążył do tego, by wywieźć ze stadionu wszystko, co ma jakąkolwiek wartość. Trybuna kryta zwana "żaglem" została pocięta i wywieziona na złom. Następne w kolejce były metalowe ogrodzenia, ale tutaj udało się powstrzymać wykonawcę przed ich wywiezieniem. Teraz zapowiada się sądowe dochodzenie swoich praw, które pewnie będzie trwać bardzo długo. Prezes Kamiński sam przyznał, że sprawa jest bardzo zagmatwana i ciężko stwierdzić, jak się ostatecznie zakończy.
Na koniec warto przytoczyć inną historię, która podważa kompetencje S-Sportu. Ten sam wykonawca był odpowiedzialny za budowę stadionu w Białej Podlaskiej. Inwestycja ma już wielomiesięczne opóźnienie. Władze miasta musiały zapłacić 2 mln zł podwykonawcom, którym S-Sport nie zapłacił. Ostatecznie wypowiedziano umowę.