Grzywaczewski w I lidze (dziś Ekstraklasa) zadebiutował w wieku 17 lat. Przez kolejnych dziesięć lat występował w barwach Szombierek Bytom. W 1979 roku zdecydował się na transfer do GKS-u Katowice, gdzie grał do 1983 roku. Potem wrócił na chwilę na Modrzewskiego.
W I lidze łącznie rozegrał 261 meczów i strzelił 40 goli. Występował w pomocy, a kibice bardzo cenili jego umiejętności piłkarskie. W latach 70 był jedną z gwiazd "Zielonych", a najlepszy w jego wykonaniu był sezon 1975/76, w którym strzelił aż dziesięć bramek. Grał także w młodzieżowych reprezentacjach Polski.
- Kibice go szanowali za jego technikę, spryt, waleczność i bardzo dobre uderzenie. Był jak żywe srebro i kierował zespołem. Pamiętam, jak na trybunach starego stadionu Szombierek wszyscy skandowali „Mały, Mały bramkę strzel” i nawet gdy coś się mu nie udało, nikt na niego złego słowa nie powiedział. Traktowali go jak bożyszcze - wspomina inna legenda Szombierek Zenon Lissek (za slzpn.katowice.pl).
Po zakończeniu kariery Grzywaczewski został w ukochanym klubie z Szombierek. Powierzono mu funkcję kierownika, co w tamtych czasach oznaczało, że był odpowiedzialny niemal za wszystko. W nowej roli radził sobie świetnie i cieszył się wielkim szacunkiem w klubie.
- Gdy zostałem trenerem Szombierek w 1986 roku, on był tam „wszystkim”. W funkcji kierownika klubu mieściło się praktycznie wszystko od gotowanych przez żonę Stasia rodzinnych obiadów, na których spotykali się zawodnicy, przez pomoc w ich życiowych sprawach, po meczowe premie. Z uwagą słuchałem jego podpowiedzi, bo on nie tylko znał się na piłce, ale i na ludziach, a o zawodnikach wiedział wszystko. Każdemu starał się pomóc albo udzielić dobrej rady - opowiada były trener Zbigniew Myga.
Ten rok nie jest łaskawy dla legend Szombierek. W styczniu zmarli Stanisław Bykowski i Bogusław Cygan.