Kiedy we wrześnie ogłoszono, że Węglokoks został strategicznym sponsorem hokeistów Polonii Bytom, niektórzy kibice zaczęli liczyć na walkę o najwyższe cele. Na to jednak jest jeszcze za wcześnie. Latem, kiedy budowano skład i przygotowywano się do ligi, jeszcze nie było pewne, że na Pułaskiego trafią pieniądze od górniczego potentata. Dlatego na razie z wielkimi oczekiwaniami trzeba się wstrzymać.
Pierwsza runda sezonu zasadniczego to potwierdziła. Niebiesko-czerwoni zaczęli dobrze, bo trzy z czterech meczów wygrali, a potem przyszedł poważny kryzys. Podopieczni Andrieja Parfionowa doznali siedmiu porażek z rzędu, przez co spadli na przedostatnie miejsce w tabeli.
Bytomianie jednak wiele razy udowadniali, że potrafią się podnieść nawet w najtrudniejszych chwilach. W piątek zostali rozbici przez Cracovię 3:8, a dwa dni później znowu zmierzyli się z jednym z najbogatszych klubów naszej ligi. Miały być kolejne łatwe punkty krakowian, a skończyło się sensacją.
"Pasy" trzy razy wychodziły na prowadzenie, ale za każdym razem poloniści doprowadzali do remisu. Bramki Karola Wąsińskiego, Marcina Frączka i Błażeja Salomona dały dogrywkę. W niej bohaterem został Filip Stoklasa, który umieścił krążek w bramce i dał zwycięstwo Polonii.
Wszyscy wierzą, że ten sukces doda wiatru w żagle naszym hokeistom. Jest szansa na szybki awans w tabeli, bo jedenasta Polonia traci do ósmej Unii Oświęcim zaledwie trzy punkty. Najwyższa pora się obudzić, bo ani się obejrzymy, a już wielkimi krokami będzie się zbliżać faza play-off. W piątek bytomianie podejmują Podhale Nowy Targ, a dwa dni później do "Stodoły" przyjeżdża HC GKS Katowice.
fot. Youtube/Cracovia