Wstrząsająca historia zaczyna się wiosną 2014 roku. To wtedy na policję zgłosiła się matka, która poinformowała o zaginięciu 35-letniego syna. Zaginiony mieszkał w Miechowicach. Nagle ślad po nim zaginął. Śledczy rozważali wszelkie scenariusze w tym wyjazd zagranicę.
Miesiące mijały, a mężczyzna nie dawał żadnego znaku życia. Zdesperowana rodzina postanowiła skorzystać z pomocy jasnowidza. Najpierw potwierdził, że 35-latek uciekł z Bytomia i zaczął nowe życie. Potem jednak zmienił wersję i poinformował, że mężczyzna nie żyje.
Przełom nastąpił dopiero po trzech latach. Dzielnicowy z Miechowic trafił na trop, który wskazywał, że doszło do morderstwa. Zatrzymano pięć osób - trzech mężczyzn w wieku 52-58 lat oraz dwie kobiety (36 i 44 lata). Mężczyźni zostali oskarżeni o zabójstwo, a kobiety o utrudnianie śledztwa.
Policja nie ujawnia, jak ustalono, że są oni zamieszani w zaginięcie 35-latka. Nie wiadomo też, w jakich okolicznościach doszło do zabójstwa. Kolejny przełom jednak nastąpił w marcu tego roku. W miechowickim lesie odnaleziono zwłoki mężczyzny. Badania DNA potwierdziły, że to osoba, która była poszukiwana od czterech lat.
Podejrzani mężczyźni przebywają w areszcie. Przed sądem będą odpowiadać za najcięższą zbrodnię i wszystkim grozi dożywocie. Wobec kobiet zastosowano dozór policyjny i grozi do pięciu lat więzienia.
fot. KMP Bytom