Porażka inicjatywy referendalnej jest uznawana za sukces prezydenta. Jednak do odwołania Damiana Bartyli ze stanowiska nie doszło tylko ze względu na niską frekwencję. Aby głosowanie było ważne, do urn musiało pójść 26 177 bytomian, natomiast udział w referendum wzięło niecałe 20 tysięcy uprawnionych. Gdyby próg frekwencyjny nie obowiązywał - jak podczas zwykłych wyborów - to dziś w Bytomiu rządziłby komisarz. Pozostawienia prezydenta na stanowisku chciało jedynie 1 426 głosujących, a za odwołaniem Bartyli zagłosowała miażdżąca większość: 18 460 osób.
W dniach pomiędzy 26 marca a 13 kwietnia wydawnictwo Ius Publicum przeprowadziło badanie, w którym wzięła udział reprezentatywna grupa 392 mieszkańców Bytomia. Jego wyniki dowodzą, że wyborcy jednak chcą zmiany na prezydenckim fotelu. Gdyby wybory odbyły się w tym okresie, to Damian Bartyla mógłby liczyć na poparcie tylko 10,7 procent wyborców. W pierwszej turze zaraz za nim uplasowałby się jego niedawny zastępca, czyli Andrzej Panek (9,8 proc.). Nieco gorszy wynik uzyskałby senator Andrzej Misiołek - 8,2 proc. Dalej znaleźliby się radni Michał Bieda (7,5 proc.) i Mariusz Wołosz (6 proc.), były prezydent Piotr Koj (2,5 proc.) i przewodniczący Rady Miejskiej Mariusz Janas (1,8 proc.). Z kolei głosować nie zamierza 7,5 proc. wyborców.
Zgodnie z powyższym do drugiej tury z Damianem Bartylą wszedłby Andrzej Panek. Tu sondaż daje jednoznaczne wyniki: obecny prezydent poniósłby sromotną porażkę. Za jego konkurentem głosowałoby aż 74,6 procent bytomian!
- Wierzę, że jest to taki moment, który pokazuje, że tak na dobrą sprawę ludzie potrzebują czegoś nowego - skomentował wyniki sondażu Andrzej Panek w "Rozmowie Dnia" Radia Piekary. - Dla urzędującego prezydenta taki wynik można by nazwać nawet kompromitacją. Jest po prostu bardzo słaby - mówił w porannej audycji były wiceprezydent.
Choć wyniki sondażu są druzgocące dla Damiana Bartyli i dowodzą, że w ciągu tej kadencji rozczarował swoich wyborców, to do wyborów sytuacja może się jeszcze diametralnie zmienić. Według badania grupa niezdecydowanych wynosi aż 46 procent. Tak więc prezydentem zostanie ten z kandydatów, który zdobędzie ich poparcie. Może to być jeden z konkurentów Damiana Bartyli, ale niewykluczone, że i on sam mógłby uzyskać ich głosy.
Przed czterema laty Damian Bartyla wygrał w pierwszej turze. Jest pierwszym prezydentem Bytomia, któremu udała się ta sztuka. Na podstawie sondażu Ium Publicum można wywnioskować, że nie zdoła on powtórzyć tego wyniku. Co gorsza, może go pokonać każdy, kto przekona niezdecydowanych.