Damian Jonak w najlepszym okresie w karierze był jednym z najlepszych polskich pięściarzy. Wydawało się, że kwestią czasu jest walka o mistrzostwo świata w kategorii średniej. Potem pojawiły się jednak problemy z promotorami, a liczne nieporozumienia sprawiły, że wychowanek Szombierek Bytom w 2015 roku stoczył ostatnią walkę i zniknął.
Na szczęście 34-latek nie powiedział ostatniego słowa. Jonak dał się namówić Mateuszowi Borkowi na występ na gali Polsat Boxing Night w Częstochowie. W sobotę jego rywalem był groźny Argentyńczyk Marcos Jesus Cornejo, który przed pojedynkiem miał na koncie dziewiętnaście zwycięstw i jedną porażkę.
Jonak udowodnił, że długa przerwa nie wpłynęła negatywnie na jego umiejętności pięściarskie. To on przez całą walkę był stroną przeważającą i dlatego sędziowie nie mieli wątpliwości, że był lepszy na całym dystansie. On sam jednak nie był do końca zadowolony ze swojej postawy, ale wpływ na to miała kontuzja.
- Żałuję tylko, że nie zakończyło się to efektownym nokautem. Spodziewałem się lepszej walki. Brakło mi chłodnej głowy, nie wszystko przebiegało tak, jak trzeba. Nie umiałem się skupić na boksowaniu lewą ręką, prawa bolała od połowy walki. Kombinowałem niepotrzebnie - mówił po zwycięstwie w rozmowie z WP SportoweFakty.
Jonak ma na koncie czterdzieści zwycięstw, jeden remis i ani jednej porażki. Kibice już mogą wyczekiwać kolejnego starcia pięściarza, który od zawsze nie krył się z przywiązaniem do Bytomia.