Damian Bartyla był tak zdeterminowany, aby zablokować referendum, że na początku października skierował aż dwie skargi do WSA; jedną jako osoba prywatna, a drugą, jako prezydent miasta Bytomia. Uzasadniał, że przewodniczący Rady Miejskiej przeprowadził głosowanie w złym trybie. Według niego każdy radny przed oddaniem głosu powinien usłyszeć pytanie o popierana opcję, natomiast takie pytanie padło tylko raz, na początku głosowania. Kolejnym argumentem było niewłaściwe sformułowanie pytania referendalnego. Te w przyjętej uchwale brzmi "Czy jest Pan/Pani za odwołaniem Pana Damiana Bartyli z funkcji Prezydenta Bytomia przed upływem kadencji?", podczas gdy w opinii Damiana Bartyli powinno brzmieć "Czy jest Pan/Pani za odwołaniem Pana Damiana Bartyli z funkcji Prezydenta Miasta Bytomia przed upływem kadencji?". W skardze czytamy, że brak tego jednego słowa budził wątpliwości czego dotyczy referendum. Prezydent wytyka również brak w uchwale wzoru karty do głosowania i nakładki w alfabecie Braille'a, a także nie wskazanie organu odpowiedzialnego za wykonanie uchwały.
Skarżąc do WSA Damian Bartyla w zasadzie doniósł sam na siebie. 24 sierpnia Mariusz Janas, przewodniczący Rady Miejskiej skierował projekt uchwały w sprawie referendum do zaopiniowania przez prezydenta. Ten z kolei nie zalecił wprowadzenia poprawek, które zgłosił WSA. Co więcej na sesji Rady Miejskiej był obecny prawnik Urzędu Miejskiego, który też nie dopatrzył się błędów.
Zgodność uchwały z prawem potwierdziły również służby prawne Wojewody Śląskiego. Teraz uczynił to także sąd. - Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach postanowieniem z dnia 23 listopada 2017 r. sygn. akt IV SA/Gl 1062/17 odmówił wstrzymania zaskarżonej uchwały akcentując brak występowania przesłanek uzasadniających podjęcie pozytywnego rozstrzygnięcia - napisano w oficjalnym komunikacie na stronie WSA. Ponadto sąd odrzucił drugą skargę złożoną przez prezydenta stwierdzając, że nie posiada on samodzielnej zdolności sądowej niezależnej od zdolności sądowej gminy, dlatego nie miał prawa do złożenia takiej skargi.
Widać, że obóz prezydenta Bartyli traci grunt pod nogami. W ostatnim wydaniu "Życia Bytomskiego" radni Bytomskiej Inicjatywy Społecznej zamieścili całostronicowe ogłoszenie, w którym przedstawili argumenty za tym, dlaczego są przeciwni referendum. - Nie będziemy brali udziału w evencie politycznym zgotowanym przez bytomskich polityków z Prawa i Sprawiedliwości, Platformy Obywatelskiej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Nowoczesnej. Bytom potrzebuje stabilizacji i wspólnej pracy a nie politykierstwa. 3 grudnia wybieramy Bytom a nie politykę i nie bierzemy udziału w referendum - napisali w swoim oświadczeniu.
W ten sposób BIS popełnił ten sam błąd, jaki pogrążył w 2012 roku prezydenta Piotra Koja. Wówczas w całym mieście rozwieszono plakaty z hasłem "Nie idę na referendum", co rozjuszyło bytomian i spowodowało, że tłumnie ruszyli do urn. Teraz radni Damiana Bartyli postępują podobnie odradzając mieszkańcom skorzystania z ich obywatelskiego prawa. W niedzielę zobaczymy, czy efekt będzie taki sam, jak w 2012 roku.
fot. Konrad Kurzacz "Pimke" - Praca własna / Wikipedia