- Ponad 6 miesięcy temu na własną rękę... nie wiem czy jest prezydent innego miasta, który podjął taką inicjatywę... wynająłem prywatną firmę detektywistyczną w celu zbadania procederu gospodarki odpadowej na terenie całego miasta. Ponad 6 miesięcy temu! - mówił 5 września na sesji Rady Miejskiej prezydent Damian Bartyla. - Dzisiaj dostałem materiał. Nie miałem czasu, tak go przeleciałem, ale myślę, że bardzo ciekawy i pomoże nam pozbyć się nieuczciwych przedsiębiorców z naszego miasta - powiedział z mównicy machając dwoma zeszytami.
Według relacji prezydenta, raport był przygotowywany w pełnej konspiracji. Żeby sprawa nie wyszła na jaw, za jego powstanie zapłacili prywatni biznesmeni, a nie Urząd Miejski. Informacją o jego sporządzeniu podzielił się dopiero, gdy dokument miał być już gotowy.
Jednak mimo, iż świat dowiedział się o Raporcie Śmieciowym na początku września, to dopiero pod koniec miesiąca, na specjalnej konferencji prasowej prezydent oświadczył, że zamierza przekazać go prokuraturze. Początkowo informowano, że dokument jest gruby na 1000 stron, lecz dziennikarze usłyszeli na spotkaniu, że ma ich zaledwie 300. Co na nich zapisano? Ani magistrat, ani prezydent nie chcą tego wyjawić, zasłaniając się dobrem śledztwa.
Media rozniosły wieść, że prezydent zatrudnił detektywów i na blisko dwa miesiące o raporcie było cicho. W piątek, 17 listopada Damian Bartyla zamieścił na swojej stronie na Facebooku post, w którym napisał, iż tego dnia złożył słynny raport w prokuraturze w Katowicach i dołączył do niego swoje zdjęcie z dokumentami w rękach.
Zwróciliśmy się z zapytaniem do biura prasowego Prokuratury Okręgowej w Katowicach, czy raport rzeczywiście trafił do śledczych. Okazało się, że takie materiały nigdy nie zostały złożone ani przez Urząd Miejski w Bytomiu, ani przez samego Damiana Bartylę. Katarzyna Nylec, rzeczniczka bytomskiego magistratu potwierdziła, że urząd tego nie zrobił, ponieważ miał to uczynić prezydent jako osoba prywatna. O raport zapytaliśmy też w Prokutaturze Rejonowej w Bytomiu i tam również nikt go nie widział.
Prezydencki Raport Śmieciowy jest niczym widmo. Podobno istnieje, ale nikt go nie widział. Jego treści nie znają nawet radni, którym także odmówiono wglądu do dokumentu. Z tej przyczyny dziś Mariusz Janas i Michał Bieda zwrócili się do Prokuratury Okręgowej z pytaniem o ten dokument, ale jak już ustaliliśmy, tam go nie ma...
fot. Facebook - zrzut z ekranu ze strony Damiana Bartyli